W wolnym czasie zajmuję się tworzeniem lalek artystycznych i interesuje mnie wszystko co jest z nimi związane. Dlatego też uwielbiam oglądać filmiki artystów, którzy dzielą się swoją pasją i doświadczeniem. Odkryłam ostatnio na youtubie kanał sympatycznej kobiety z Danii. W jednym ze swoich filmów opowiada o uczuciu zwanym „hygge” – jest to duńskie określenie, choć używane na terenach całej Skandynawii. Tłumaczy ona to jako stan, w którym czujesz się szczęśliwy i zabawiany (bo najczęściej wiąże się z wykonywaniem miłych czynności), ale jednocześnie jesteś też w pełni zrelaksowany. Jest Ci wtedy przytulnie, przyjemnie i komfortowo. Zazwyczaj uczucie to jest związane z czasem spędzanym z rodziną i przyjaciółmi (np. podczas przyjemnie kojarzących się świąt), ale może je wywołać praktycznie wszystko, co z głębi swojego serca naprawdę lubisz, np. zajmowanie się ukochanym hobby. Wikipedia opisuje hygge jako „uczucie komfortu, wygody i przytulności, używane jako określenie osiągnięcia wewnętrznej równowagi, bezpieczeństwa i szczęścia”.
Zastanowiłam się przez chwilę czy w naszym rodzimym języku posiadamy słowo, które bezpośrednio określałoby ten stan, bez rozkładania go na czynniki pierwsze. Ale szybko zrozumiałam, że takie słowo w polskim słowniku nie istnieje :). Wiki podaje, że w jednym z felietonów BBC pojawiła się sugestia, że polskim odpowiednikiem „hygge” jest postawa „jakoś to będzie”. Nie brzmi to zbyt optymistycznie, haha :D.
Pesymistyczne podejście Polaków do wielu spraw przesiąkło do społeczeństwa najpewniej z powodu trudnej historii oraz warunków w jakich przyszło nam się wychowywać. Jednak pewna jestem, że większość z Was nie raz doświadczyła prawdziwego hygge w swoim życiu. Mnie to uczucie towarzyszyło już od wczesnego dzieciństwa – i mimo wielu trudności, potrafiłam się cieszyć naprawdę drobnymi rzeczami. To uczucie było dla mnie zbawienne i czyniło życie bardziej wyjątkowym. Z pewnością też z czasem mentalność społeczna się zmienia i coraz więcej ludzi ma warunki do tego, by móc skupić się bardziej na swoim szczęściu i zadbaniu o swoje wewnętrzne dobro, a nie tylko i wyłącznie na walce i przetrwaniu. Ważne jest jednak to, że hygge nie ma związku ze statusem społecznym ani z materialnym bogactwem. Jest to uczucie dostępne dla każdego.
Przybliżyłam to zagadnienie, aby zainspirować Was, że praktyka duchowa wcale nie musi być ściśle związana tylko i wyłącznie z medytacją, jogą czy innymi klasycznymi metodami rozwoju. To może być dosłownie wszystko, co Was uszczęśliwia i rozpala ciepłą, pełną światła iskierkę w Waszym sercu. Praktyką duchową mogą być więc wszelkiego rodzaju prace związane z twórczością artystyczną, naprawianie sprzętów elektrycznych, pieczenie ciasta, sadzenie kwiatków, spacer po lesie, czytanie książki w ciepłych skarpetkach, zabawa z kotem, tańczenie przy ulubionej muzyce, kolekcjonowanie pocztówek, wspólne gotowanie i jedzenie z przyjaciółmi – cokolwiek, pod jednym tylko warunkiem – że akurat TO lubicie robić. Wtedy do osiągnięcia stanu szczęścia, komfortu i relaksu naprawdę niewiele będzie Wam potrzeba. A to przede wszystkim o to chodzi w naszej praktyce duchowej – aby wzbudzać w sobie żywe, prawdziwe, pozytywne uczucia i dzięki temu zbliżać się do siebie. Aby działać z serca i dzięki temu otwierać się na odczuwanie wewnętrznego szczęścia, zadowolenia, radości z życia, komfortu i bezpieczeństwa.
Może to wszystko wydawać się banalne, ale naprawdę sporo ludzi nie pozwala sobie zajmować się tym, co naprawdę lubi. I wcale nie chodzi mi o pracę na pełen etat. Chodzi o zwykłe spędzanie czasu wolnego na tym, co sprawia, że jest nam po prostu przyjemnie.
Co nas najczęściej powstrzymuje?
1. Poczucie winy (jak ja mam odpoczywać, skoro mój partner/partnerka tak ciężko pracuje).
2. Perfekcjonizm (nie mogę się tym po prostu zająć, bo muszę to zrobić jak najlepiej!).
3. Warunkowanie (będę szczęśliwy dopiero wtedy, gdy: osiągnę sukces, uczynię z mojego hobby pracę, założę rodzinę itd.).
4. Poprzestawiane priorytety – stawianie na szczycie tego, co wydaje Ci się, że musisz robić, a wcale tego nie chcesz (odpocznę sobie na emeryturze, teraz muszę zap***lać).
5. Stawianie potrzeb innych wyżej niż swoich (np. nie mogę zająć się sobą, bo kto zajmie się dziećmi?).
6. Zmęczenie i obniżone samopoczucie (stany smutku, depresji, zniechęcenia do życia, poczucia oddzielenia od szczęścia).
7. Niska samoocena i błędne założenia na temat szczęścia (szczęście nie jest dla mnie, nie zasługuję na szczęście, jest dla mnie zbyt trudne do uzyskania).
Wymówek i przeszkód znajdzie się jeszcze więcej. Pytanie tylko, czy rzeczywiście chcesz przeżyć swoje życie w całkowitej rezygnacji ze swojego szczęścia? W imię właściwie czego? Poświęcania się dla innych? Jeśli osoby dla których się poświęcasz naprawdę Cię kochają, z pewnością wolałyby, żebyś z siebie nie rezygnował. A może w imię… wiecznego dążenia? Jeśli dążysz do celu, który z założenia ma zapewnić Ci szczęście, ale jednocześnie sama droga do niego totalnie Cię wyniszcza (a co za tym idzie odzwyczaja od odczuwania szczęścia, satysfakcji i zadowolenia), to jak myślisz – do czego to Cię realnie doprowadzi?
Czy w życiu nie chodzi właśnie o to, aby BYĆ szczęśliwym? By czerpać to szczęście właśnie z prostego, codziennego życia? I z wyjątkowych chwil na które sobie z przyjemnością pozwalamy? I czy nie łatwiej właśnie z tego poziomu, jeśli jest ochota i potrzeba, otwierać się na kolejne źródła przyjemności?
Każdy z nas ma coś, co naprawdę lubi robić, a jeśli tego nie czuje, to w każdej chwili swojego życia może to odkryć. Każdy z nas ma w zanadrzu coś, co może wywołać hygge.
Jakie jest Twoje hygge? Kiedy ostatni raz je odczuwałeś? I czy w ogóle dopuszczasz do siebie takie uczucie? :).
P.S. Na zdjęciach niedokończona głowa mojej nowej postaci, możecie zauważyć, że kawałki futerka są jeszcze w trakcie rzeźbienia. W całym procesie tworzenia lalek to właśnie rzeźbienie jest moją ulubioną czynnością. Wtedy czuję jak wypływa z mojego serca czysty strumień przyjemności, radości i szczęścia, a jednocześnie przyjemnego spokoju, jakby wszystko było na właściwym miejscu ❤.