Artykuły, Ćwiczenia

Odzyskiwanie własnych granic: część 2 – czym są moje granice i kiedy powinienem je stawiać?

W części pierwszej artykułu omawialiśmy mechanizm zrzucania odpowiedzialności za swoje emocje na czynniki zewnętrzne, który w efekcie powoduje w nas dużą bezsilność i uległość wobec otoczenia (link do poprzedniego artykułu, jeśli jeszcze nie czytaliście: Odzyskiwanie własnych granic: część 1 – źródło bezsilności ). Życie w takim układzie sprawia, że tracimy świadomość swoich własnych granic, w tym również praw jakie nam przysługują. W efekcie nie wiemy jak daleko mogą sięgać nasze granice, kiedy wolno nam je stawiać i czego właściwie mogą one dotyczyć. Dzisiaj sobie na ten temat opowiemy.

W rozmyślaniu o własnych granicach pierwszą odpowiedzią, która najczęściej przychodzi nam do głowy jest dbanie o własne bezpieczeństwo fizyczne. Ogólnie rzecz biorąc jesteśmy z reguły oswojeni z faktem, że naruszanie cudzej sfery fizycznej jest czymś złym, a sami raczej nie będziemy się bić z ludźmi na ulicy albo popychać nawzajem, nawet jeśli poniosą nas emocje. Tutaj ze względu na charakter, granice wydają się być oczywiste i jednoznaczne, bo ciężko ukryć fakt, że naruszyliśmy czyjąś fizyczną przestrzeń albo że ktoś naruszył naszą. Mniej oczywiste będą dla nas granice związane ze sferą psychiczną i emocjonalną, głównie dlatego, że nadużycia z nimi związane są często nierozpoznawalne, a wokół samych granic narosło wiele nieporozumień.

Granice stawiamy na pewno tam, gdzie mamy potrzebę siebie chronić – ale to nie wszystko. Granicą jest też to, co jesteśmy w stanie znieść i na co sami się godzimy. Postawienie granicy może być działaniem przemyślanym i zaplanowanym, ale również czymś zupełnie spontanicznym. W każdym przypadku należy kierować się swoimi własnymi odczuciami – musisz ustalić sam ze sobą, czy w danym momencie jesteś w stanie się na coś zgodzić czy nie.

Granice mogą być też oczywiście płynne, stawiamy różne granice dla różnych ludzi, sytuacji i okoliczności. Inne granice ustalisz więc z partnerem, a inne z obcą osobą spotkaną na ulicy. Terapeuta może ustalić, że w relacjach ze swoimi klientami będzie miał szerszy zakres cierpliwości i wyrozumiałości dla pewnych zachowań niż np. w relacjach ze znajomymi. Granice można więc przesuwać, ale dobrze jest mieć do tego uzasadnienie, chociażby po to, aby mieć świadomość tego, dlaczego dana granica została przesunięta i przede wszystkim pewność, że to rzeczywiście my zadecydowaliśmy w tej kwestii, a nie np. ulegliśmy cudzej presji.

Uleganie cudzej presji i manipulacji jest powszechnym zjawiskiem, szczególnie tam, gdzie przez lata byliśmy częścią jakiejś struktury (np. rodzinnej czy zawodowej), wsadzeni w konkretną rolę. Kiedy postanawiamy wyjść z tej roli, zadbać o swoje granice i szacunek do siebie – struktura może stanąć nam na drodze. Wtedy zaczyna się szereg manipulacji, które mają wzbudzić w Tobie poczucie, że to co robisz nie jest w porządku, że to co czujesz i co próbujesz osiągnąć jest niewłaściwe. Manipulator by zatrzymać Cię przy sobie, będzie próbował Ci wmówić, że stawianie przez Ciebie granic i egzekwowanie ich jest dla niego krzywdzące. W tym celu będzie próbował wzbudzić w Tobie poczucie winy, nie dlatego, że realnie zrobiłeś coś złego, ale dlatego, że nie chcesz zrobić czegoś po jego myśli. Kiedy poddajesz się takiej narracji, oddajesz tej osobie prawo do decydowania o sobie i Twoich warunkach życia. Naciskając na czułe punkty (brak wiary w siebie, nieuzdrowione emocje i inne ograniczenia) owija sobie Ciebie wokół palca.

Osoba manipulująca potrafi więc używać swoich emocji jako narzędzi do zatrzymania Cię przy sobie, gdy Ty chcesz odejść albo po prostu chcesz, by odnosiła się do Ciebie z szacunkiem. Warto pamiętać, że nawet jeśli ktoś wyraża negatywne emocje wobec Ciebie to po 1 – nie musi się to pokrywać z realną prawdą na Twój temat, a po 2 – te emocje wcale nie muszą wynikać z realnej krzywdy. Oba te aspekty najczęściej są skutkiem ograniczeń tego człowieka, które zakrzywiają jego przytomne postrzeganie rzeczywistości. Jeśli więc wiesz, że Twoja decyzja REALNIE tej osoby nie krzywdzi, to nie możesz brać odpowiedzialności za JEJ punkt widzenia i emocjonalne pomieszanie. W poprzednim artykule pisałam o tym, by nie zrzucać odpowiedzialności za swoje emocje i problemy na innych i w drugą stronę działa to tak samo – Ty nie powinieneś brać cudzych emocji i problemów na siebie. Najlepsze co możesz w tej sytuacji zrobić, to nie poddawać się toksycznej narracji, starając się działać po swojemu. W ten sposób robisz przysługę nie tylko sobie, ale przy okazji też i tej osobie, bo nie karmisz jej toksycznych wzorców. A to, czy ona wyciągnie z tego jakieś wnioski, to już zależy od jej woli i otwartości (i jest to tylko i wyłącznie jej sprawa).

Podatność na tego typu sytuacje często wynika z faktu, że my sami do końca nie wiemy czego tak naprawdę chcemy. Dlatego tak łatwo poddajemy się cudzej narracji (a już szczególnie kiedy druga strona bardzo dobrze wie czego chce). Nasza podświadomość zawsze będzie szukała odpowiedzi i jeśli nie dostanie jej od wewnątrz, będzie szukała jej gdzieś na zewnątrz. Wtedy można się bardzo pogubić, bo polegając tylko i wyłącznie na cudzych punktach widzenia, nie dość, że zatracamy siebie, to jeszcze otrzymujemy wiele sprzecznych informacji (w końcu każdy człowiek jest inny). W nauce samodzielnego ustalania granic, bardzo ważny będzie więc aspekt spójności swoich poglądów, kierunku w jakim chcemy podążać oraz pogłębiania kontaktu ze swoim wnętrzem, by wiedzieć czego tak naprawdę chcemy i potrzebujemy, nie oglądając się na innych.

To samo w przypadku niesienia pomocy. Nie musisz ulegać presji osoby cierpiącej i dawać z siebie więcej niż sam jesteś w stanie. Możesz czuć się w porządku z tym, że pomagasz na tyle, ile uważasz za słuszne i to już może być bardzo dużo, jednocześnie nie robiąc tego kosztem siebie. Niestety osoby ze wzorcami ofiary, potrafią również (choćby podświadomie) mocno manipulować, by uwieszać się na innych. W wielu przypadkach okazuje się nawet, że takie osoby tak naprawdę nie chcą wyjść z tej roli i usilnie dążą do pielęgnowania toksycznych wzorców w sobie. Jeśli ktoś chce być ofiarą przez całe swoje życie i chce wierzyć, że inaczej nie da się funkcjonować, to ma do tego prawo – jednak nie ma prawa wymagać od nas, byśmy się pod nią dostosowali. Tutaj znów, każdy decyduje sam o sobie. I tak jak nie ma nic złego w pomocy osobie potrzebującej, tak warto robić to z uwzględnieniem swoich własnych granic.

Znajdą się też tacy ludzie, którzy z innych powodów zawsze czegoś od nas chcą i wykorzystują naszą uległość. Załóżmy, że znajomy chce pożyczyć od Ciebie pieniądze, ale Ty dobrze wiesz, że nie jest to osoba odpowiedzialna, której mógłbyś zaufać. Ba, możesz mieć nawet zasadę, że po prostu nie pożyczasz pieniędzy. W trosce nie tylko o swój portfel, ale też zdrowie psychiczne (nie ma przecież nic przyjemnego w ciągłym upominaniu się i szarpaniu o własne pieniądze), postanawiasz odmówić koledze. On jednak naciska dalej i kiedy widzi, że stawiasz granice, zamiast ją uszanować, zaczyna wjeżdżać na Twoje poczucie winy (co on teraz zrobi, nie ma się do kogo zwrócić, a na końcu powie jaki jesteś zły i niedobry, że nie masz serca i gdybyś był dobrym kolegą to na pewno byś mu pomógł). Jeszcze przed chwilą byłeś jego „dobrym” kolegą, ale za chwilę, gdy coś poszło nie tak jak chciał, miesza Cię z błotem. Manipulując poczuciem winy znajomy ignoruje Twoją granice, tym samym próbując wpłynąć na Twoją wolę. Nie jest to dobre ani koleżeńskie zachowanie i z pewnością nie ma nic wspólnego z szacunkiem, dlatego tym bardziej nie warto takiego zachowania wspierać.

Sama wychodzę z założenia, że im bardziej ktoś na mnie naciska, tym mniej ode mnie dostaje. Z kolei daję od siebie bardzo dużo tam, gdzie czuję do tego przestrzeń. Kiedy ktoś wyjeżdża z agresją, roszczeniami, pretensjami, próbuje wieszać się na mnie lub obarczać poczuciem winy, tym bardziej myślę o ochronie swoich granic. A nie o tym, by tej osobie sprawić przyjemność i jeszcze utwierdzić ją w toksycznych zachowaniach, które w ten sposób rozwija i powtarza. Ważniejszy powinien być nasz szacunek do siebie, wynikający ze stawiania zdrowych granic niż naginanie się pod czyjeś chore oczekiwania po to, by… uzyskać szacunek. To mija się z celem! Szczególnie, że osoby reagujące tak negatywnie na egzekwowanie naszych podstawowych granic, do których przecież każdy ma prawo, nie są zdolne do okazania nam szacunku. Dlatego możemy się męczyć, poddawać i naginać pod cudze oczekiwania, ale i tak nic dobrego z tego nie wyjdzie. Najlepiej więc postawić na swój własny szacunek do siebie.

W bliskich i ważnych dla nas relacjach sytuacja wygląda trochę inaczej, gdyż granice są efektem wspólnych ustaleń. Co nie zmienia faktu, że wciąż kierujemy się własnymi odczuciami, jednak z uwzględnieniem ważnej dla nas osoby. Czasami nasze odczucia i potrzeby mogą w pewien sposób mijać się z odczuciami i potrzebami np. naszego partnera. Jeśli kochasz swojego partnera, to nie będzie dla Ciebie całkowicie obojętne co on czuje i myśli, bo będzie to dla Ciebie równie ważne. Wtedy to razem musicie zadecydować, co będzie dla was w tej sytuacji najlepsze. Możecie w tym celu przyjrzeć się temu skąd pochodzą różnice między Wami, aby bliżej poznać i zrozumieć punkt widzenia drugiej osoby. Bo może okazać się, że tak naprawdę to chcecie tego samego, ale akurat jedna z osób ma takie ograniczenia, które nie pozwalają jej czegoś zobaczyć albo się otworzyć.

Przykładowo – jedna osoba w związku może mieć większą otwartość na dotyk i przytulanie, druga mniejszą, przez co potrzebuje dla siebie więcej prywatnej przestrzeni. Jest jednak świadoma, że wynika to z jej ograniczeń (np. lęku przed bliskością), dlatego mimo tego, że sama dąży do izolacji, to jednak w rzeczywistości odczuwa gdzieś w środku emocjonalny ból. Chodzi o to, że tak naprawdę chciałaby być blisko swojego partnera, chciałaby czuć przyjemność z fizycznej bliskości, ale z powodu swoich ograniczeń nie potrafi się na nią otworzyć. W takiej sytuacji partner oczywiście nie może niczego na niej wymuszać, ale zawsze ma prawo wyrazić swój punkt widzenia i przedstawić swoje potrzeby po to, by znaleźć wspólny kierunek, do którego oboje mogliby dążyć. Osoba zamknięta pracuje więc nad tematem bliskości, bo sama chce otworzyć się na swojego partnera, a on ją w tym procesie wspiera, dając jej też przestrzeń, której na ten moment potrzebuje. Prędzej czy później oboje spotkają się w takim punkcie, który będzie im najbardziej odpowiadał. A więc potrzeby i postawione w tej sferze granice mogą się przesuwać, a z czasem nawet całkowicie zniknąć. Mamy więc prawo stawiać granice adekwatne do tego jak w danym momencie się czujemy i jak pojmujemy pewne zjawiska – jednak dobrze jest w tym wszystkim uczyć się elastyczności i otwartości umysłu, aby nie poruszać się w danym temacie tylko z poziomu swoich ograniczeń. Szczególnie, gdy sprawa ściśle dotyczy wspólnej przestrzeni.

Co jeśli nie stawiamy granic?

Stawianie granic jest niezwykle ważne nie tylko w kontekście dbania o siebie, ale również jest niezbędnym elementem w budowaniu zdrowej, otwartej komunikacji z ludźmi. Jeśli nie stawiasz granic tam, gdzie są one konieczne, wysyłasz ludziom sprzeczne sygnały. Może kojarzysz takie sytuacje, kiedy wszyscy wchodzą w Twoją przestrzeń – bo mogą, Ty zawsze jesteś dla nich otwarty, zawsze na zawołanie, zawsze uległy, gotowy spełnić ich oczekiwania. Potem wracasz do domu wkurzony, zmęczony i sfrustrowany, psiocząc cały wieczór o tym, jak wszyscy nie dawali Ci spokoju przez cały dzień. Przypomnij sobie jednak co mówiłeś do tych ludzi, jak się zachowywałeś, jak reagowałeś, gdy do Ciebie przychodzili. „Taaak, jasne, nie ma problemu!”, „daj spokój, pewnie, zrobię to za Ciebie!”, „dobra, to chodźmy na to spotkanie!” – a w środku wszystko krzyczy – „jestem zmęczony, chcę odpocząć”, „nie mam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić”, „jestem zajęty, mam swoje sprawy do zrobienia, nie mam czasu i siły, żeby Tobie teraz pomagać”… Dając fałszywe informacje na temat swoich potrzeb i tego jak się czujesz, stawiasz ludzi tak naprawdę w jednoznacznej dla nich sytuacji. Oni nie wiedzą co się z Tobą dzieje i być może przychodzą do Ciebie, tylko i wyłącznie dlatego, że myślą, że jesteś do tego najlepszą osobą. A myślą tak, bo sam dajesz im do tego powody. Może gdybyś postawił sprawę jasno, te osoby zachowałaby się zupełnie inaczej. Dałyby Ci więcej przestrzeni, a Ty nie musiałabyś chodzić ciągle sfrustrowany. Ciężko szanować ludzkie granice, kiedy nie wie się o ich istnieniu.

Czy zawsze musi dochodzić do bezpośredniej konfrontacji?

Na pewno warto rozmawiać i postawienie sprawy jasno, w cztery oczy, może doprowadzić do ważnej i konstruktywnej rozmowy, dzięki której rozładujemy sytuację i wiele sobie poukładamy. Jednak musimy wiedzieć, że nie zawsze jest to możliwe, bo do tego potrzebna jest przestrzeń, a nie każdy będzie miał ochotę z Tobą dyskutować. Nie mówiąc już o przypadkach gdzie dyskusja po prostu nie będzie miała sensu, bo z niektórymi nawet mimo szczerych chęci, nigdy nie dojdziesz do porozumienia. Możesz być też na etapie, gdzie zwyczajnie brakuje Ci odwagi na bezpośrednie konfrontacje i wtedy siłą rzeczy będziesz ich unikał.

Na szczęście interakcja z człowiekiem, to nie jest jedyna płaszczyzna na której możemy się poruszać. My stawiamy granice tak naprawdę przede wszystkim w sobie. Musimy więc ustalić sami ze sobą gdzie, jak i w jakiej przestrzeni chcemy swoje granice stawiać i je egzekwować. Nawet jeśli będzie to postawienie granicy tylko w sobie, w swoich myślach i odczuciach, bez fizycznej konfrontacji, to też będzie to postawieniem granicy. Granica postawiona w sobie będzie miała moc w świecie zewnętrznym, dopóki sami będziemy ją respektować, a więc podejmować takie działania, które nie dopuszczą do jej przekroczenia.

Podsumowanko 🙂

Coraz lepsze efekty w stawianiu granic będą przychodziły wraz z podnoszeniem swojej samooceny – poczucia własnej wartości, niewinności, szacunku do samego siebie oraz poczucia bezpieczeństwa. Jeśli więc postawisz granicę w sobie, to nie znaczy, że od razu zniknie cała Twoja niepewność, bo będzie wymagało to szerszej pracy. Ale samo już ustalenie ze sobą granicy, wracanie do niej swoimi myślami (szczególnie w sytuacjach, w których te granice są naruszane), pielęgnowanie odpowiednich uczuć z tym związanych i świadomość swoich podstawowych praw, sprawią, że Twoje granice z czasem będą coraz mocniejsze, aż realnie staną się dla Ciebie faktem, również dla innych. Do tego stopnia, że w pewnym momencie nie będziesz musiał specjalnie tych granic „pilnować”, bo pewne rzeczy staną się dla Ciebie na tyle oczywiste, że z automatu będą nieprzekraczalne.

Na koniec mam dla Was proste ćwiczenie. Chodzi w nim o samodzielne określenie swoich praw:

Napisz, jakie są Twoje nieprzekraczalne granice jako człowieka.

Samo zastanowienie się nad tym, pomoże Wam przyjrzeć się jaki właściwie macie stosunek do swoich granic – jak je postrzegacie (i czy w ogóle je widzicie!) i w jakich sferach życia są dla Was bardziej oczywiste, a w jakich mniej.

Powodzenia!