Artykuły, Ćwiczenia

Odzyskiwanie własnych granic: część 1 – źródło bezsilności

Kiedy w dzieciństwie dochodzi do zaburzenia naszych osobistych granic, nie jesteśmy w stanie jasno ich stawiać i egzekwować w relacjach z innymi. Ba, najczęściej nawet nie zdajemy sobie sprawy z praw jakie nam przysługują i nie jesteśmy w pełni świadomi, że w dorosłym życiu tak naprawdę tylko i wyłącznie MY SAMI decydujemy o tym, co się dzieje w naszej przestrzeni.

Jako dziecko nie byłam w stanie postawić jasnej granicy, kiedy pijany ojciec robił awantury, nie dawał mi spać, niszczył moje rzeczy albo palił przy mnie papierosy. Jedyne co byłam w stanie zrobić będąc dzieckiem, to zamknąć się w sobie, zdusić emocje i odciąć od całej tej sytuacji. Najczęściej starałam się to wszystko zagłuszać muzyką, a kiedy byłam starsza wychodziłam z domu. Nigdy nie było to jednak rozwiązaniem sytuacji, ale działaniem z poziomu poczucia bezsilności. Czyli „nic nie mogę zrobić, mogę się tylko odciąć albo wyjść, ale wrócę i znowu będzie to samo”.

Z czasem negatywne emocje tylko we mnie narastały. Powodowały coraz więcej złości, która w krytycznych sytuacjach wydawała się jedynym rozwiązaniem. Ale wybuch złości i wykrzyczenie swoich żali ojcu i tak nie pomagało. Wszystko się od niego odbijało, a ja zostawałam z wyrzutami sumienia. To znów nie było postawieniem granicy, ale wyrazem rozpaczliwej bezsilności.

W sytuacjach z ludźmi w szkole, spotykały mnie podobne sytuacje, kiedy stawałam się ofiarą, a inni wchodzili w rolę tych silniejszych, mających więcej do powiedzenia ode mnie. To budowało we mnie coraz większą bezsilność, a w bezsilności mnóstwo złości na otaczającą mnie rzeczywistość. Złości na tych ludzi, na te zdarzenia, na szkołę, później na pracę itd. Wydawało mi się, że wszystko i wszyscy sprzysięgli się przeciwko mnie, że gdyby nie oni to byłabym tak bardzo szczęśliwa i bezpieczna. To zbudowało we mnie konkretne oczekiwania i lęki, które wciąż odzwierciedlały się w rzeczywistości.

Dopóki nie zaczęłam świadomie nad sobą pracować, nigdy nie zastanawiałam się nad tym, gdzie tkwi prawdziwa przyczyna moich problemów. Z poziomu emocji wydawało mi się, że przyczyna tkwi w ludziach, w pracy, w związku – czy innych czynnikach zewnętrznych od których (jak mi się wtedy wydawało) zależało moje życie. I to prawda, że pierwotnie jako dziecko rzeczywiście nie miałam większego wpływu na to, co się wokół mnie działo i niewiele mogłam wtedy zrobić. Jednak jako dorosła już osoba zawsze miałam i mam bezpośredni wpływ na swoje życie, ale nie zawsze byłam tego w pełni świadoma.

Brak świadomości wpływu na swoje życie sprawia, że wzorce i emocje z przeszłości zaczynają kierować naszymi działaniami i bezpośrednio wpływają na jakość naszych kreacji. Umysł posługuje się więc „z braku laku” tym w co uwierzył, co już zna, co powtarzało się w przeszłości i co zostało potwierdzone i przypieczętowane silnymi emocjami. Jeśli nie nauczymy naszej podświadomości innego podejścia i nie zbudujemy nowego, lepszego systemu skojarzeń – to nie ma co liczyć na cudowne zmiany. Widać to często na przykładzie związków albo pracy. Wydaje nam się, że przyczyna tkwi w nich, dokonujemy więc powierzchownej zmiany – wchodzimy szybko w nowy związek, ale z osobą z podobnymi wzorcami lub znajdujemy pracę w innej firmie, ale po upływie czasu zauważamy, że problemy wciąż pozostają takie same.

Nie zrozumcie mnie źle – zmiana otoczenia może się przysłużyć, szczególnie gdy warunki w których tkwimy są szczególnie toksyczne i wyniszczające. Nie chodzi przecież o to, żeby siedzieć w jednym miejscu, dopóki sobie wszystkiego nie poukładamy. Jak zawsze trzeba podejść do tematu indywidualnie, jednak kiedy zauważysz, że tworzy się z tego powtarzający schemat i mimo zmian, których dokonujesz na zewnątrz, nic szczególnego realnie się nie zmienia – to znaczy, że trzeba przyjrzeć się sobie i dokonać zmian na dużo głębszym poziomie (przede wszystkim w swoim czuciu, myśleniu i postrzeganiu rzeczywistości). Bo całe zewnętrzne otoczenie będzie kształtowało się właśnie pod Twój system przekonań i oczekiwań względem samego siebie oraz otaczającego Cię świata. Aby więc zmienić czynniki zewnętrzne, musisz najpierw zmienić ten system w sobie.

Warto zapamiętać, że wszystkie zewnętrzne doświadczenia są tylko BODŹCAMI – a to TY jesteś źródłem tego, co się w Tobie dzieje. Inaczej mówiąc – zewnętrzne czynniki, takie jak Twoja praca, toksyczny związek czy wredna sąsiadka, będą niczym innym jak zapalnikiem dla rzeczy, które już w Tobie są, bo będą poruszać w Tobie przeróżne emocje i dogrywać się z Twoimi wzorcami i wyobrażeniami – ale nie będą bezpośrednią przyczyną Twoich problemów. Każda praca, każde zdarzenie i relacje z ludźmi zawsze będą odzwierciedleniem tego, co w Tobie jest. Aby więc uwolnić się od roli ofiary i bezsilności jaka temu towarzyszy, musisz przestać zrzucać odpowiedzialność za swoje samopoczucie i to co Cię spotyka na innych. Pamiętaj, że to TY jesteś tymi emocjami, które ludzie w Tobie poruszają. Ty te emocje odczuwasz, budujesz, podtrzymujesz i zasilasz. Ty jesteś za nie odpowiedzialny. Ludzie i zdarzenia tylko je z Ciebie wyciągają.

Mechanizm polegający na zrzucaniu odpowiedzialności na zewnątrz, tak naprawdę wpędza Cię w coraz większą bezsilność. Budujesz wtedy przekonanie, że Ty nic nie możesz, bo to nie jest zależne od Ciebie. Tego typu wzorce sprawiają, że kręcimy się w kółko. Bo im większa w nas bezsilność i poczucie niemocy, tym bardziej obwiniamy innych za swoje niepowodzenia, a jednocześnie oddajemy im prawo do decydowania o nas, o naszym samopoczuciu i życiu. Przecież wierzymy, że to oni są przyczyną naszych nieszczęść. W ten sposób coraz silniej skupiamy swoją uwagę na tym, co się dzieje wokół nas (złościmy się, walczymy, boimy się cudzych reakcji) i jesteśmy tym tak zajęci, że nie mamy już sił i energii, by kierować swoją uwagę do wewnątrz. A to właśnie wewnątrz posiadasz wspaniałą możliwość uzdrowienia swoich problemów u źródła.

Potrzebujesz więc wziąć odpowiedzialność za to, jak się ze sobą czujesz i co się z Tobą dzieje. Jak to zrobić? Spróbuj odwracać swoją uwagę z ludzi i innych zewnętrznych czynników na siebie. Czujesz lęk, bezsilność albo wkurwienie, bo coś lub ktoś sprowokował w Tobie takie emocje? Zamiast dalej nakręcać się w tych emocjach i obwiniać cały świat, spróbuj pomyśleć – „no dobra, ale co WE MNIE takiego jest, że ta sytuacja tak mnie porusza? Czego to we mnie dotyka? Jakie konkretnie emocje to we mnie wywołuje? Skąd we mnie tyle złości/ lęku/ bezsilności? Dlaczego nie mogę sobie tych emocji odpuścić? Czy czułem już kiedyś podobne emocje? Jakie to były sytuacje, kiedy dokładnie tak się czułem? Czy wiem dlaczego tak się czułem? Czy wiem czego mi wtedy brakowało? Co było nie tak w tamtej czy tej sytuacji? Jakie mogą stać za tym wzorce, myśli, przekonania?”. Aż wreszcie – „co mogę z tym wszystkim zrobić? Co mogłoby mnie teraz wesprzeć? Na jakie myślenie mógłbym się otworzyć, aby sobie w tej sytuacji pomóc?”.

Możesz rozpisać sobie odpowiedzi na te pytania, aby lepiej zrozumieć siebie i na podstawie tych odpowiedzi wyciągnąć wnioski do dalszej pracy. A może uświadomisz sobie coś tak ważnego, co już da Ci wiele do myślenia i zmieni nieco Twoją perspektywę?

Zrozumienie powyższego mechanizmu, branie odpowiedzialności za siebie i przekierowanie swojej uwagi do wewnątrz jest kluczowe w odzyskiwaniu swojej mocy i wpływu na swoje życie, a co za tym idzie – również w odzyskiwaniu świadomości swoich praw, osobistej przestrzeni oraz granic, które masz prawo egzekwować. Jeśli jednak nie nauczyłeś się stawiać granic, to normalne, że na początku możesz nie wiedzieć czym one tak właściwie są i czego dotyczą. O tym opowiemy sobie więcej w drugiej części artykułu, zapraszam 🙂:
Odzyskiwanie własnych granic: część 2 – czym są moje granice i kiedy powinienem je stawiać?