Kiedy przestaniesz obrażać się na swoje życie, ono zacznie Ci coraz bardziej sprzyjać 🙂.
W swoim życiu wiele razy nie chciałam akceptować miejsc w których się znajdowałam. Zanim udało mi się zmienić pracę na taką, która mi odpowiada, długo obrażałam się na to co muszę robić. Obrażałam się na samą pracę, na ludzi i na siebie, że nie stać mnie na nic lepszego. Nie chciałam również dopuszczać do siebie, że praca którą wykonywałam dawała mi mnóstwo możliwości, których nie doceniałam, bo wciąż skupiałam swoją uwagę na tym, czego jeszcze nie udało mi się osiągnąć.
Ta walka trwała latami. Myślałam o tym, że stać mnie na dużo więcej, że tylko marnuję swój potencjał, ale prawda była taka, że w tamtym momencie życia nie byłam jeszcze gotowa na radykalne zmiany, a z powodu różnych moich ograniczeń ten potencjał po prostu nie mógł się przejawić. Dlatego pracowałam w miejscu, w którym w głębi duszy się nie spełniałam, ale jednocześnie było ono dopełnieniem moich intencji a także tego, jakim byłam wtedy człowiekiem. I tak to działa w zasadzie przez całe nasze życie, z tą różnicą, że możemy świadomie i poprzez pracę nad sobą decydować o tym jakimi chcemy być ludźmi i z jakimi jakościami chcemy się utożsamiać.
Pracowałam nad tym tematem długo, aż w końcu zrozumiałam, że zamiast walczyć, muszę zaakceptować miejsce w którym jestem, siebie w nim, a także zrozumieć DLACZEGO tam trafiłam. Zaczęłam widzieć coraz szerszy obraz rzeczywistości – nie z poziomu ofiary skrzywdzonej przez świat, która niesprawiedliwie wpadła w jakieś sidła – ale osoby, która realizuje swoją drogę, również nieświadomie – w kontekście swojej karmy i ograniczeń. Pozwoliło mi to podejść do siebie i swoich wyborów z nieco większą akceptacją i zrozumieniem. Pomyślałam: „nie mogę przecież wymagać od siebie tak wiele, skoro jeszcze jestem tak straumatyzowaną osobą. To normalne, że sobie nie radzę. To normalne, że jeszcze nie mam tego, o czym marzę. Zamiast sobie dowalać, potrzebuję sobie po prostu pomóc”. To sprawiło, że w pewnej części przestałam obrażać się na moją pracę, ale traktować tamten moment w życiu jako przejściowy epizod, dający mi pewne możliwości rozwoju, a także zauważenia, co mam jeszcze do przerobienia, jeśli chcę otworzyć się na coś bliższego mojemu sercu.
Zrozumiałam, że tamta praca była wypadkową wszystkich moich doświadczeń, oczekiwań i nastawień, które mną kierowały w tamtym momencie życia. Była więc WYRAZEM TEGO JAKIM BYŁAM CZŁOWIEKIEM. Z tą świadomością dużo łatwiej było mi zrozumieć dlaczego spotykają mnie konkretne rzeczy, dlaczego wybieram tak, a nie inaczej. Biorąc odpowiedzialność za poznane przyczyn moich problemów, dawałam sobie szansę, by z poziomu tej świadomości zmienić pewne rzeczy w sobie. A skoro moja praca, związek czy każdy inny aspekt życia są przedłużeniem tego jaka jestem – to im lepszą miałam relację ze sobą, tym lepsze warunki życia mogłam sobie kreować. I to wtedy zaczęły pojawiać się największe zmiany.
Zjawisko obrażania się na życie obserwuję również w sferze związkowej moich klientów i znajomych. Pragniemy być w związku, ale jednocześnie ciągle narzekamy na to, że nie ma dla nas odpowiednich kobiet czy mężczyzn, że wszyscy są zajęci, że jesteśmy za mało atrakcyjni albo że w naszym wieku to już ciężko kogoś sensownego znaleźć. Kiedy wciąż pielęgnujemy w sobie tego typu przekonania to nic dziwnego, że ten związek się nie pojawia. W myśl zasady, że nasza energia podąża za uwagą, warto się więc poważnie zastanowić na czym najczęściej tę uwagę skupiasz.
Oczywiście mamy prawo wyrażać swoje wątpliwości czy niezadowolenie, które są wynikiem wieloletnich starań i poszukiwań. Ale to właśnie w wyniku pielęgnowania rosnącej frustracji i bezsilności zaczynamy wchodzić w tryb obrażania się – na związki, na życie, na rozwój, na Boga, na siebie – wciąż udowadniając sobie, że coś nie jest dla nas możliwe. Pamiętaj jednak, że jeśli Twoje serce rwie się do czegoś, ale mimo to, wciąż się do tego nie zbliżasz, to znaczy, że tkwi w tym jakaś przyczyna i na pewno warto się jej przyjrzeć. Przy okazji może okazać się też, że mimo powierzchownych chęci, całym sobą – swoją postawą i nastawieniem, każdego dnia sukcesywnie odpychasz od siebie możliwości zrealizowania tego pragnienia. Bo w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że nie jesteś tak naprawdę ukierunkowany na spełnienie pozytywnej wizji, ale na spełnianie ograniczających Cię myśli i przekonań, których tak uparcie (i często nawet świadomie!) się trzymasz.
To jest właśnie kwintesencja obrażania się – coś Ci nie wychodzi, jakiś trudny temat się za Tobą ciągnie, więc się poddajesz. Nie chcesz działać, nie chcesz nic zmieniać, nie chcesz nawet wierzyć, że się uda. Zamykasz więc oczy i wszystkie inne zmysły na dostrzeżenie możliwości i rozwiązań, jakie podsuwa Ci życie. Ktoś daje Ci dobrą radę, wskazuje kierunek, ale to odrzucasz. Wiesz, że potrzebujesz się sobą zająć, że Twoje wnętrze potrzebuje głębszej opieki, ale to ignorujesz. Uciekasz od siebie, udajesz, że wszystko jest w porządku, ale dobrze wiesz, że nie jest. I w ten sposób tkwisz w starych przyzwyczajeniach, obrażając się na świat, bo nic się nie zmienia. Ciekawe dlaczego…? 😉
Życie zaczyna nam sprzyjać, kiedy przestajemy się obrażać. Bo otwieramy oczy na realne możliwości. Dopuszczamy do siebie, to co życie ma nam do zaoferowania. Bo zaczynamy naprawdę wierzyć i naprawdę chcieć – a za szczerą chęcią zawsze pójdą odpowiednie działania. Przyznanie przed sobą faktu, że jesteś w miejscu, które Ci nie odpowiada z powodu własnych ograniczeń potrafi być niezwykle uwalniające. Bo nie robisz tego, żeby się obwiniać czy nad sobą użalać, ale w końcu móc cokolwiek z tym zrobić. To właśnie dzięki temu rodzi się zmiana. Dzięki bezkompromisowej szczerości ze sobą, bez obwiniania, ale ze zrozumieniem, że nie cierpisz tak po prostu, bo „masz pecha”. Gdyby tak było, rozwój nie byłby możliwy, a nasze życia byłyby skazane na ciągłe cierpienie. Pamiętaj, że cokolwiek teraz przeżywasz, faktem jest, że możliwości zawsze są i jest ich wiele – musimy tylko nauczyć się je zauważać, dzięki rozpoznaniu w pierwszej kolejności, dlaczego tak właściwie nie chcemy po nie sięgnąć 😉.
W ramach ćwiczenia pomyśl teraz o temacie, który od dłuższego czasu sprawia Ci trudność, w którym nic nie wychodzi tak jakbyś chciał i zastanów się – jakie myśli w związku z tym pielęgnujesz? Co mówisz kiedy rozmawiasz ze znajomymi na temat tego, że np. nie możesz znaleźć lepszej pracy albo związku, na który tak długo się otwierasz? Jaka energia krąży wokół tego tematu, co sam myślisz i co czujesz w tym temacie, kiedy jesteś sam w domu?
Następnie pomyśl – jakie konkretnie kroki podejmujesz, żeby ten temat poukładać? Czy te kroki mają jakikolwiek związek z Twoim wnętrzem czy może poprzez kroki masz na myśli – „tak, siedzę i przeglądam ogłoszenia pracy” albo „tak, dwa razy w tygodniu chodzę na randki z aplikacji randkowej”. Musisz nauczyć się rozróżniać które działania są przedłużeniem Twoich ograniczeń, a które otwierają Cię na zmianę perspektywy. Nie ma nic złego w szukaniu pracy czy w chodzeniu na randki – i to też jak najbardziej możesz robić, ale bez przepracowania pewnych emocji i wyobrażeń w sobie, te poszukiwania mogą się po prostu skończyć tak jak zawsze.
Jeśli więc masz tego typu doświadczenia zadaj sobie pytanie – dlaczego jestem teraz w miejscu w którym jestem? Co powoduje, że mimo starań, zawsze mi nie wychodzi? Czy moje działania są właściwe? Czy zbliżają mnie realnie do mojego celu?
Następnie zastanów się – jakie emocje i myśli (wyobrażenia, oczekiwania) towarzyszą mi w związku z całą tą sprawą? Jakie konkretne doświadczenia z przeszłości przyczyniły się do tego, co teraz czuję i w jakim miejscu się znajduję? I dlaczego akurat one?
Aż wreszcie – jak mogę się tymi emocjami, myślami i traumami zająć, w taki sposób aby móc je zrozumieć i przepracować? Co mogę zrobić, aby REALNIE sobie pomóc?
Metod i sposobów jest wiele, więc nie będę tutaj na ten temat się rozpisywać, jednak już samo świadome zadanie odpowiedniego pytania pomoże Ci ukierunkować się na samodzielne znalezienie tych odpowiedzi. Wystarczy szukać i próbować, zawsze możesz też poprosić w tym wszystkim Boga o wsparcie i prowadzenie 🙂.