Ćwiczenia, Inspiracje, Kartka z Pamiętnika

Jestem kompletna – o poszukiwaniu tego, co w nas ukryte

Niedawno zaczęłam pracować z nowym dekretem poruszającym ten sam temat od nowej strony, wzbudzającym we mnie mnóstwo nowych odczuć i uświadomień. Zawsze kiedy pomyślę, że nie można już dojść do przyczyn głębiej albo uświadomić sobie nic odkrywczego w długo przerabianym temacie, to przychodzą tak niesamowite przełomy, które uwalniają we mnie kolejne pokłady niebywałej siły i piękna mojego wnętrza. Ale do rzeczy 🙂.

Po pierwszym dniu pracy z dekretem moja podświadomość postanowiła „pomielić” treść afirmacji podczas snu. Sen był baardzo długi i emocjonalnie męczący – wydawało mi się, że trwał całą noc, bo tak wiele było w nim wątków, akcji, dramatów i rozmyślań. Główna oś fabularna nie była jednak skomplikowana, bo chodziło tylko o to, że będąc na spacerze z psem… zgubiłam smycz. Spacerowaliśmy sobie brzegiem morza i wszystko było super, dopóki nie zorientowałam się, że tej smyczy nie mam w ręku. Wtedy zaczęła się cała historia związana z szukaniem, bo wiedziałam, że z dużym psem ciężko będzie wrócić z powrotem do domu bez smyczy (nie doszukujcie się powiązań z samym przedmiotem, bo to mogło być cokolwiek innego, po prostu często wychodzę z psem i kiedyś zdarzyło mi się zgubić smycz w parku, stąd takie skojarzenie). Sen ciągnął się wręcz absurdalnie długo i nie będę Wam opowiadała szczegółów, bo najważniejsza jest tutaj puenta. Po długich poszukiwaniach, angażowaniu ludzi, rozkminach, emocjach i innych historiach wokół zaginionej smyczy, na samym końcu okazało się, że… cały czas miałam ją ze sobą w kieszeni.

Rano obudziłam się nieco zmieszana, z ironicznym „ha ha” skierowanym do samej siebie. Ale kiedy wstałam z łóżka i spojrzałam na wschodzące słońce od razu przypomniał mi się fragment dekretu:

„(…) Czuję ulgę uświadamiając sobie, że jestem kompletna – mam w sobie absolutnie wszystko co jest mi potrzebne do szczęśliwego życia i sprawnego funkcjonowania w mojej pracy i w życiu”.

Wtedy poczułam to tak wyraźnie jak chyba nigdy wcześniej. Pomyślałam sobie o tym jak często na przestrzeni lat nie wierzyłam w siebie, zatracałam się w poczuciu beznadziei albo wycofywałam się w lękach sabotując swoje działania. Jak doszukiwałam się emocji i robiłam dramaty tam, gdzie ich wcale nie było. Jak często negowałam swoją własną wartość, umniejszałam siebie, swoje osiągnięcia i umiejętności. I ile razy robiłam wielką emocjonalną historię poszukiwawczą wokół czegoś, co zawsze było we mnie.

Może to o czym teraz piszę, nie jest niczym odkrywczym, bo pewnie wiele razy podobne rzeczy już na tym blogu pisałam. Ale tym razem poczułam to zjawisko z jeszcze głębszego poziomu. To, co w nas cenne, to co w nas prawdziwe – zawsze nosimy przy sobie. Nawet jeśli czujemy się zagubieni, jeśli emocje przysłaniają nam realny obraz rzeczywistości – to ta prawdziwa część nas, nasza istota zawsze w nas będzie. Jest i była.

Kiedy pewnego dnia ockniecie się z amoku tkwienia w negatywnych napięciach, stresach, emocjach lub innych ograniczeniach i uświadomicie sobie, że Wasza:

– wartość
– potencjał
– miłość, mądrość, moc
– pewność siebie
– zaradność
– genialność

i wszystkie inne Boskie aspekty Waszego przejawiania się – zawsze w Was były… to poczujecie ulgę i radość wprost nie do opisania. Na pewno tego typu odkrycia będą pojawiały się często, z różnych poziomów świadomości i na różnych głębokościach czucia i doświadczania. Ale z czasem będzie to coraz wyraźniejsze, coraz mocniejsze i coraz bardziej oczywiste, aż w końcu stanie się nieodłączną częścią Waszej codzienności 🙂.

Na koniec polecam Wam wspomnianą afkę, nieco zmodyfikowaną, do popisania koniecznie z kolumną reakcji:

„Ja …, uświadamiam sobie, że jestem kompletny/a i mam w sobie absolutnie wszystko co jest mi potrzebne do …” (i tutaj wpisz w jakiej sferze życia albo w jakim aspekcie swojego przejawiania się czujesz jakiekolwiek braki czy ograniczenia).

Powodzenia ❤