Na drodze naszego rozwoju duchowego, nawet po latach intensywnej pracy często dochodzimy do wniosku, że musimy wrócić do podstaw – zbudować trwały, mocny fundament na którym będziemy stawiać kolejne kroki. I czy to będzie praca nad poczuciem bezpieczeństwa, podstawami samooceny i relacji ze sobą, nauka czucia i oswajania się ze swoimi emocjami czy praca z dzieciństwem – nie ma w tym absolutnie nic uwłaczającego czy wstydliwego.
Zdarza się, że klienci z którymi pracuję reagują emocjami kiedy mówię im, że mają nienaruszone podstawy w jakimś temacie albo że potrzebują jeszcze głębiej nad nimi popracować, bo ewidentnie nadal coś tam nie działa. Najczęściej unosi się ich duma, że tyle już zrobili, tyle sesji przeszli, tyle książek przeczytali, tyle warsztatów odwiedzili – a nadal muszą skupiać się na podstawach. Nasuwa się więc pytanie – w jaki sposób mielibyśmy poukładać swoje życie i ułożyć temat nad którym pracujemy, skoro dotykanie samego sedna uaktywnia w nas tak wielki ból i wysiłek? Czy nie powinniśmy zająć się tym sednem w taki sposób, by ostatecznie odczuwać w związku z nim realny luz i pogodzenie?
Często wydaje nam się też (szczególnie jeśli rzetelnie wykonywaliśmy swoją pracę), że wracanie do podstaw jest cofnięciem się o kilka kroków do tyłu. To powoduje, że czujemy się nieco zmieszani, a nawet zawiedzeni sobą i drogą, którą dotychczas przeszliśmy.
Tak naprawdę wracanie do podstaw, by postawić jeszcze solidniejsze fundamenty pod swoją pracę, jest efektem pójścia do przodu. Jeśli po latach pracy nad sobą wracasz do emocji stłumionego dziecka, z którym dotychczas nie miałeś kontaktu, to nie oznacza, że się cofasz, ale robisz OGROMNY postęp. Konfrontujesz się w końcu z tym, co tak długo w sobie skrywałeś i to jest powód do dużej satysfakcji, a nawet radości.
Sama wielokrotnie wracałam (i nadal wracam) do różnych podstaw, co w rozwoju jest normalne. A to dlatego, że rozwój duchowy w gruncie rzeczy jest prosty i opiera się na pewnych fundamentalnych założeniach, które my ugruntowujemy krok po kroku, z coraz głębszym zrozumieniem i świadomością – która przecież potrzebuje dojrzeć w swoim czasie.
Pamiętajmy też, że pracujemy nad sobą od tych stron do których mamy dostęp i to jest całkowicie w porządku. Droga, którą przeszedłeś była Ci potrzebna, byś dotarł do nowych uświadomień. I to jest bardzo ważna perspektywa, szczególnie jeśli masz tendencję do negowania swoich osiągnięć i zamiast cieszyć się nowymi odkryciami, traktujesz je jako porażkę. Jeśli z kolei część Twoich działań wynikała raczej z negatywnych intencji i próby naprawiania szkód z ich poziomu (co nie miało pozytywnych skutków) to tym bardziej warto zająć się pracą z podstawami, bo to właśnie ona wyciąga Cię z tych negatywnych intencji i naprostowuje Twoje działania.
Na powrót do podstaw i budowanie solidnych fundamentów nigdy nie jest za późno. I to wcale nie chodzi o to, żeby czuć, że jesteśmy ponad podstawami – że są dla nas zbyt oczywiste, by się nimi zajmować. Te podstawy stają się częścią nas – są fundamentem naszej osobowości, to punkt wyjścia każdej naszej kreacji! Jak więc możemy być PONAD fundamentem, kiedy naszym zadaniem jest tworzenie z nim JEDNOŚCI.
Podstawy są ważne, bo to na nich budujemy wszystko inne. Nie zawsze jesteśmy w stanie zacząć od podstaw, ale to nie szkodzi. Zawsze jest dobry moment, żeby do nich wrócić. Nigdy nie staniesz się przez to gorszy, a wręcz przeciwnie – to klucz to zrównoważonego, zdrowego i efektywnego rozwoju. Podstawy są fajne 🙂 I mogą przynieść dużo nieoczywistych odkryć. Nawet jeśli sama podstawa wydaje się być na pierwszy rzut oka totalnie banalna.