Jeśli nie będzie liczyło się dla Ciebie to, jaki jesteś – to Twoje prawdziwe Ja nie będzie liczyło się również dla innych. A jeśli znajdą się tacy, którzy mimo Twojego zamknięcia zobaczą w Tobie coś wyjątkowego i zapragną być w Twojej przestrzeni, zaczniesz ich odrzucać nie dowierzając, że taka relacja ma w ogóle miejsce.
I w jednym i w drugim przypadku odrzucając siebie nie dajesz innym szansy, aby mogli Cię poznać, przyjąć i pokochać takiego, jakim właśnie jesteś. Wiem, że w praktyce przyjęcie siebie w pełni i wyjście z tym do ludzi nie jest wcale takie proste, ale to głównie z powodu naszych własnych oczekiwań. Wierzymy, że będąc takimi jacy jesteśmy nie będziemy tak naprawdę rozumiani, akceptowani czy chciani przez innych. Zaczynamy wtedy nieświadomie podejmować za innych decyzję o tym czy chcą być z nami w relacji czy nie, prowokując do ostatecznego odrzucenia. Takie odrzucenie może przejawić się na wiele sposobów i np. jeśli dana osoba nie jest zainteresowana zranieniem Cię, ale Twoje odpychanie będzie na tyle silne, by relacja się rozpadła, to zawsze znajdzie się ku temu jakiś powód.
Ostatnio przypomniała mi się sytuacja ze studiów, kiedy byłam na skrajnym etapie odcinania się od ludzi. Starałam się trzymać na uboczu i nie wdawać w żadne głębsze relacje. Ludzie co prawda do mnie zagadywali, ale dość szybko to urywałam. Po jakimś czasie dołączyła do naszej grupy niesamowicie sympatyczna dziewczyna, z którą od razu złapałyśmy wspólny „vibe”. Siadała obok mnie na każdych zajęciach, a potem zawsze odprowadzała mnie na dworzec, byśmy mogły jeszcze dłużej spędzić ze sobą czas. Na początku było mi niesamowicie miło, szczególnie, że czułam, że jej sympatia do mnie jest całkowicie szczera. Jednak bardzo szybko zaczęło towarzyszyć mi nieprzyjemne, stresujące i dość dziwne odczucie. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego ona tak bardzo mnie lubi, skoro ja jestem TYLKO sobą. Nie byłam ani jakoś bardzo rozmowna ani przebojowa, nie udawałam też nikogo lepszego niż jestem, bo nawet nie chciało mi się wchodzić w takie gierki. Wydawało mi się, że „zwyczajna ja” jest po prostu nudna, nie warta uwagi, a szczególnie nie warta tak szczerej sympatii i zaangażowania. Koleżanka często mówiła mi jak bardzo podoba się jej moje podejście do różnych spraw, mówiła jaka jestem zdolna i podkreślała we mnie rzeczy, które dla niej były ważne i wyjątkowe, a dla mnie wydawały się takie zwyczajne i nie warte większej uwagi. Ja w niej też dostrzegałam wiele dobrego i cech które mi się podobały, co było dla mnie oczywiste. Nie rozumiałam jednak, jak ktoś tak fajny może tak bardzo lubić właśnie mnie.
Z czasem relacja z koleżanką się „rozjechała”, gdyż przerwałam studia i przeprowadziłam się do innego miasta. Próbowałam utrzymywać z nią kontakt, ale z powodu ogromnych problemów z którymi się wtedy mierzyłam, po prostu nie byłam w stanie. Z jednej strony kiedy przypomnę sobie tą i podobne sytuacje (bo mimo wzorców odrzucenia miałam to szczęście spotykać naprawdę wspaniałych i kochanych ludzi), to na swój sposób szokuje mnie, jak bardzo nie wierzyłam w swoją wartość i że tak bardzo nie chciałam, by inni ją dostrzegali. Z drugiej strony pojawiły się we mnie emocje, które przypomniały mi o tym, że mimo progresu, jaki osiągnęłam przez lata, nadal jeszcze bardzo ograniczam się w byciu sobą i z wyjściem do ludzi w pełnej okazałości, tak by czuć się z tym całkowicie dobrze i swobodnie. Oczywiście cały czas zdawałam sobie sprawę z tego, że jeszcze mam tu swoje do odkrycia, ale kiedy dotknęłam tych emocji będąc w samym ich centrum, poczułam coś więcej. To było swojego rodzaju współczucie, ale też i dużo miłości dla tej Karolinki, która ciągle się powstrzymuje z wyjściem do świata taka jaka jest, bo ciągle boi się odrzucenia. Dla mnie było to niezwykle ważne uświadomienie.
Lubię czuć, że wolno mi być sobą, że mogę wyjść do ludzi taka „zwyczajna” i taka mogę być kochana przez innych. Mogę też być niekochana, niechciana i nieakcetpowana z tym jaka jestem. Ale nawet w takim przypadku mogę czuć się w pełni bezpiecznie, bo nie mam obowiązku podobać się wszystkim, a to czy się komuś podobam czy nie, wcale nie świadczy o mojej wartości.
Dość długo wydawało mi się, że na miłość i uznanie innych ludzi muszę sobie jakoś zasłużyć. Tymczasem najcudowniejsze i najwartościowsze relacje zawsze tworzyłam z tymi, którzy chcieli być ze mną i przy mnie dlatego, że podoba im się to, jaka jestem. Nie dlatego, że czegoś ode mnie oczekują albo liczą na to, że się zmienię. Poczułam, że warto to docenić i przenosić to nastawienie na relację ze sobą. Warto docenić tych ludzi, którzy zauważają naszą wartość i w ramach tego docenienia pozwolić sobie kochać siebie jeszcze bardziej, odpuszczając wszelkie warunki. Co ciekawe, właśnie z tego poziomu – bezinteresownej miłości, mamy największą chęć rozwijania się, bo w takich warunkach chcemy być coraz bliżej siebie i swoich potrzeb.
Uczcie się więc dopuszczania do siebie swojej wartości i bycia w dobrej relacji ze sobą, by czuć się coraz swobodniej i coraz bardziej w porządku z tym jacy jesteście. Właśnie po to, byście mogli korzystać z możliwości i pięknych relacji jakie świat Wam oferuje. Po to, by już ich nie odpychać, tylko się nimi zwyczajnie cieszyć. Negując swoją wartość zawsze będziecie czuli, że czegoś Wam brakuje, że musicie coś zrobić, coś w sobie zmienić albo coś osiągnąć, by inni Was pokochali. Ale to nie jest prawda. Na miłość nie musicie specjalnie zasługiwać, nie musicie się ulepszać, za niczym gonić, nikogo udawać. Wystarczy, że pozwolicie sobie być sobą i w tym byciu sobą zauważycie jaka ogromna płynie z tego wartość. To samo w sobie zasługuje na miłość. Sam fakt, że istniejesz jest wystarczającym powodem do tego, by Cię kochać. Jeśli miłość jest tym, czego potrzebujesz, nie oszczędzaj jej sobie. Wzbudzaj to uczucie i dziel się nim ze sobą i z innymi tak często jak potrafisz. Nie na siłę, nie wbrew sobie, nie wymuszając niczego. Ale na spokojnie, naturalnie, tyle ile potrafisz. Z takim podejściem będzie jej coraz więcej nie tylko w Twoim sercu, ale i w Twojej życiowej przestrzeni. Spójrz na siebie przez pryzmat miłości i powiedz sobie, że liczysz się dla siebie, właśnie taki jaki jesteś. A skoro sam akceptujesz i uznajesz siebie takiego jakim jesteś, łatwiej Ci będzie pozwalać na to innym.