Zdarza mi się usłyszeć pytanie: czy to prawda, że harmonię można odczuwać tylko będąc w związku? Oczywiście, że nie! Ale wszystko zależy od tego czym harmonia dla nas właściwie jest.
Samo pojęcie harmonii możemy interpretować w różnych kategoriach, zarówno duchowych, jak i typowo materialnych (np. w dziedzinie aranżacji wnętrz harmonijne będzie właściwe ułożenie mebli, tak aby poszczególne elementy stanowiły pewną całość). Inny rodzaj harmonii zaobserwujemy w naturze, a konkretnie w działaniu ekosystemu, w którym dzięki harmonijnej współpracy organizmów i otaczającego środowiska możliwy jest swobodny przepływ energii i krążenie pierwiastków w materii. Harmonię możemy odczuwać też jako wzajemne dopełnienie albo dopasowanie się z drugą osobą (w związkach, ale też w innych relacjach) oraz w formie uczucia, a raczej pewnego stanu, którego doświadczamy w sobie.
Każda cecha urzeczywistnienia (czyli uczucie wyższe) rządzi się swoimi prawami. Z pewnością nasz umysł bardzo to wszystko upraszcza, ale na na tym etapie jest to nam potrzebne, by łatwiej pewne rzeczy zrozumieć i się na nie otworzyć. Harmonia nie jest typową cechą urzeczywistnienia, tak jak np. miłość, moc czy akceptacja, bo harmonię bądź dysharmonię możemy odczuwać na wielu poziomach, w kontekście wszystkich aspektów życia i przejawiania się. Dla przykładu – mimo że cechę miłości również jesteśmy w stanie poczuć i przejawiać w różnych aspektach, to jednak uczucie to najmocniej poczujemy w okolicach naszego duchowego serca, od którego miłość będzie promieniowała. Harmonia jest z kolei uczuciem uniwersalnym, które tworzy w nas pewien stan wewnętrznej spójności. Ona w zasadzie wynika z tego jak wiele przejawiamy w sobie właśnie miłości, akceptacji, spokoju, szacunku i wszystkich innych cech, które są wspólne z naszą Boską naturą. To proste – im więcej w nas miłości i podobnych do niej uczuć, tym bardziej otwieramy się na harmonię w sobie.
A więc według mnie harmonia to przede wszystkim poczucie mojej wewnętrznej jedności, spójności w tym co we mnie prawdziwe, Boskie, dobre… Można ją też porównać do stanu wewnętrznej równowagi – kiedy to żyjemy w zgodzie ze sobą, ze swoim sercem, swoją Boską naturą. Jesteś wtedy świadomy swojej prawdziwej wartości i nawet jeśli nie przejawiasz jej jeszcze w pełni, to dobrze czujesz czym ona jest i z jakimi działaniami konkretnie się wiąże. Chętniej pozwalasz sobie wtedy kierować się miłością i wszelkimi innymi Boskimi uczuciami – do siebie, do Boga i innych istot, oczywiście w zgodzie z ich wolą i otwartością, bez napięć czy narzucania się. Kierujesz się nimi częściej dlatego, że te uczucia i związane z nimi wibracje (dzięki pracy nad sobą) są z Tobą coraz bardziej zgodne.
Życie w harmonii to też życie w wolności od konfliktów (wewnętrznych i zewnętrznych), od sprzeczności, skrajnych, niszczących emocji oraz walk o cokolwiek, z kimkolwiek. Jest spokój, luz i radość z tego w jakim miejscu się jest, jakim się jest i jak się ze sobą i ze swoim życiem czujemy. Nasze cele i dążenia również są z nami spójne i zgodne, a więc jest nam łatwiej je realizować i sprawia nam to więcej przyjemności.
Osiąganie wewnętrznej harmonii jest więc możliwe, kiedy rozwijamy zdrową relację ze sobą, coraz lepiej dogadujemy się ze swoim wnętrzem i żyjemy w coraz większej prawdzie na swój temat. Wszelkiego rodzaju zaburzenia, negatywne emocje i wszelkie sztuczne uwarunkowania powodują w nas dysharmonię i to nimi potrzebujemy się zająć, by otworzyć sobie drogę do czucia wewnętrznej harmonii.
Teraz już widzisz, że błędem będzie jeśli ograniczysz swoje rozumienie harmonii tylko do pojęcia harmonii w związkach. Wtedy rzeczywiście możesz wpaść w takie przekonanie, że bez związku nigdy nie będziesz w stanie poczuć żadnej harmonii. To powoduje w nas duże niespełnienie, a żeby było jeszcze ciekawiej – najczęściej oddala nas to od harmonijnych związków!
To właśnie dlatego mówi się, że aby przyciągnąć harmonijnego partnera, najpierw sam musisz otworzyć się na te cechy, które chciałbyś, aby Twój partner przejawiał – i coś w tym rzeczywiście jest. My najczęściej myślimy, że harmonia polega na dopełnieniu w nas naszych niedoskonałości przez tą drugą osobę. Ale tak naprawdę tym sposobem sam pielęgnujesz w sobie niedoskonałości, które powstrzymują Cię od wejścia w potencjalnie najlepszy związek. Bo np. czujesz się niegodny kochanej partnerki, bo jest dla Ciebie zbyt dobra – Twoje wyobrażenia o sobie podpowiadają Ci, że na nią nie zasługujesz. Albo – stwierdzasz, że jesteś zbyt brzydka, za mało atrakcyjna, by mieć partnera, który fizycznie Ci się podoba itd. Co więc z tego, że chcesz wypełnić kimś innym swoje braki w sobie, skoro pielęgnując te braki z dużym prawdopodobieństwem nie dopuścisz do siebie nikogo, kto w Twoim odczuciu przejawia się w tych aspektach dużo lepiej niż Ty. Nie chodzi mi tutaj o porównywanie się do siebie, ale o to, by poczuć się zwyczajnie godnym tego, na co sami chcemy się otwierać. A żeby to poczuć, potrzebujemy zacząć od siebie i nauczyć się samodzielnie te braki wypełniać.
Warto jednak podkreślić, że wcale nie musicie być oboje idealni, by Wasz związek był harmonijny – wystarczy, że Wasze cele będą ze sobą współgrały i że wspólnie będziecie sobie wzrastać, razem, ale jednocześnie każde z osobna – w swoim własnym wnętrzu, dzięki czemu staniecie się coraz lepszymi partnerami dla siebie :). Wzorce odrzucenia i poczucie niegodności (jeśli nie będzie tak silne, by całkowicie zasabotować wejście w związek), można przepracować również w samym związku. Tutaj jednak potrzeba dać sobie nawzajem bardzo dużo zrozumienia i wymaga to też pewnej dojrzałości, którą zresztą również możecie razem wypracować. To jest tylko kwestia obopólnego zaangażowania.
Oczywiście związek może być swojego rodzaju dopełnieniem w naszym życiu, szczególnie jeśli czujesz potrzebę realizacji siebie w takiej roli – jednak nigdy nie będzie on lekarstwem na poskładanie Twojego wewnętrznego rozbicia. To Ty potrzebujesz pozbierać się do kupy i odnaleźć swoją wewnętrzną harmonię, bo nawet ta najbardziej kochająca i wspierająca Cię osoba nie będzie w stanie zrobić tego za Ciebie.
Podsumowując – harmonia wewnętrzna jest wynikiem naszego poukładania, życia w coraz mniejszym chaosie, ale za to w coraz większej równowadze psychiczno – uczuciowo – emocjonalnej. Jest w nas mniej sprzeczności, za to więcej życia w zgodzie z miłością i innymi naturalnymi dla nas uczuciami. A im bardziej jesteśmy wewnętrznie poukładani, tym bardziej zwiększają się nasze szansę i otwartość na stworzenie wspierającego, harmonijnego związku. W tym celu – zamiast czekać na księcia albo księżniczkę na białym koniu, uczcie się świadomej pracy nad sobą – np. poprzez rozmowę ze swoim wnętrzem (myślami i emocjami), pracę z podświadomością (oczyszczanie jej z negatywnych wyobrażeń, jak i świadomą zmianę nastawień), otwieranie się na uczucia wyższe, uzdrawianie zranionych części siebie, różnego rodzaju techniki relaksacyjne i oddechowe pogłębiające świadomy kontakt ze sobą, medytację i wszystko to, co będzie zbliżało Was do jedności z Waszą prawdziwą naturą.