Dzisiaj chciałabym podzielić się przemyśleniami z osobami, które za wiele od siebie wymagają w swojej pracy zawodowej i które mimo swoich starań, wciąż czują się niekompetentni. A także z tymi, którzy hobbystycznie chcą rozwijać swoje umiejętności, ale ich własne ambicje im na to nie pozwalają. Ten post jest też dla tych, którzy chcą wyjść do ludzi ze swoimi umiejętnościami, talentami i potencjałem, ale boją się cudzych opinii. Dla zniechęconych, niezadowolonych z siebie i pozbawionych chęci do działania. Dla tych, którzy nie dają sobie prawa do błędów oraz nauki.
Problem w naszym podejściu bardzo często polega nam tym, że stawiamy siebie za wysoko, zamiast uznać, że jesteśmy na takim poziomie, na jakim rzeczywiście jesteśmy, np. na etapie początkującego. Ważne jest to, aby znać swoje miejsce i pozwolić sobie z tego miejsca wzrastać. Nie ma nic uwłaczającego w byciu osobą początkującą. W każdej dziedzinie (bez względu na to, czy jest to praca zawodowa czy hobby) zawsze jest przestrzeń dla amatorów, dla tych średnio zaawansowanych i mistrzów. Zawsze jest przestrzeń we wszystkim dla każdego. A dla każdego z tych poziomów stopień przejawianych umiejętności jest po prostu właściwy. Dlatego dobrze jest rozwijać w sobie poczucie, że to co robimy jest WŁAŚCIWE dla naszego poziomu.
Nie musisz być więc od razu doskonały, szczególnie kiedy działasz w zgodzie z poziomem, na którym jesteś. Wszystko jest w porządku, wszystko działa i jest na swoim miejscu. Kiedy sobie to uświadomisz, poczujesz ogromną ulgę i co najważniejsze przestrzeń do tego, by rzeczywiście się rozwijać i skutecznie dążyć do pewnej doskonałości, ale w sposób naturalny i zgodny z Tobą.
Naturalność jest najcenniejsza. Kiedy jesteś naturalny, czyli pozwalasz sobie być po prostu sobą (taki, jaki jesteś) to zawsze powstanie z tego coś nieprzeciętnego, bo to co stworzysz będzie TWOJE, a Ty jesteś jedyny w swoim rodzaju. Z kolei kiedy tworzymy i działamy tylko i wyłącznie pod oczekiwania innych, stajemy się jednymi z wielu klonów, których na rynku nie brakuje. Zauważyłam, że prawdziwy i największy sukces osiągają Ci, którzy pomimo swoich niedoskonałości, trudów i oczekiwań tworzą to, co potrafią, tak jak sami to czują i uważają za słuszne – bez zbędnej chęci przypodobania się innym na siłę. W ten sposób wyróżniają się spośród tłumu.
Bardzo ważnym aspektem do rozpatrzenia jest również dawanie sobie przestrzeni do nauki. W wielu dziedzinach do nowych poziomów umiejętności dochodzi się poprzez praktykę, a praktyka zawsze będzie wiązała się z potknięciami, błędami, a nawet pewnym niezadowoleniem z tego co się stworzyło (bo jeszcze nie jest tym, co chcielibyśmy uzyskać). Jeśli na samym początku nie damy sobie prawa do tego, żeby próbować, uczyć się i popełniać błędy, to nigdy się w tej dziedzinie nie rozwiniemy. A jeśli się nie rozwijamy i nie spełniamy w rzeczach, które lubimy i do których lgnie nasze serce, to będziemy po prostu nieszczęśliwi.
Uczenie się i poszerzanie swoich kompetencji jest normalną sprawą w każdej branży. Jednak to, że jeszcze czegoś nie potrafisz albo nie wiesz, nie oznacza, że nie jesteś kompetentny. Najlepsi psychologowie czy terapeuci też biorą udział w różnych kursach, szkoleniach, czytają wiele książek, uczą się w trakcie rozwijania swojej kariery i nie przeszkadza im to, że już pracują w swoim zawodzie. Czy to oznacza, że taka osoba nie powinna pracować z ludźmi, bo jeszcze nie wie wszystkiego? Zobaczcie, jak to absurdalnie brzmi – „wiedzieć wszystko”. Nasz rozwój trwa całe życie i uczyć się też będziemy przez całe życie. To jest tak naprawdę część całej zabawy – bo Ty masz co rozwijać, masz co odkrywać. Gdybyś miał i wiedział już wszystko w swojej dziedzinie, najprawdopodobniej szybko byś się nią znudził.
Czasami pojawia się też taka myśl: „okej, wiem już, że nie muszę być idealny w tym co robię, wiem, że się uczę, ale jednak nadal odczuwam presję, że wykonując mój zawód, przecież muszę pewne rzeczy ogarniać”. To prawda i tutaj najlepiej jest się skupić nie na ograniczeniach, ale właśnie na tym, co już udaje Ci się zrobić i co działa. Bo jeśli Twoja praca działa, to znaczy, że pomimo Twoich niedoskonałości, wykonujesz ją wystarczająco dobrze. W pracy zawsze najważniejsze jest zachowanie należytej staranności – czyli uczciwie robisz tyle, ile jesteś w stanie – i to zawsze jest wystarczające. Przecież i tak nigdy nie będziesz w stanie zrobić więc, niż jesteś w stanie 🙂. A skoro robisz tyle, ile jesteś w stanie, to znaczy, że to jest okej. Zwolnij się z obowiązku, że musi być perfekcyjnie, bo naprawdę nie musi, a czasami nawet tak się nie da. Przestań więc walczyć ze sobą i z rzeczywistością.
Z własnego doświadczenia powiem Wam, że jednym z większych przełomów w moim rozwoju był czas, kiedy w końcu pozwoliłam sobie być zwyczajną Karoliną, bez wymagań, bez nadmiernych starań, bez otoczki. Po prostu pozwoliłam sobie wyjść do ludzi zwyczajnie z tym jaka jestem, również ze swoimi niedoskonałościami, których przecież też mam wiele. Trochę tak jak dziecko. Ale nie chodzi mi tutaj o infantylne podejście, ale właśnie pewną dojrzałość zaczerpniętą z dziecięcej niewinności. Niewinności, która jest w nas naturalna, ale została utracona gdzieś po drodze.
Jako dziecko tworzyłam rysunki, bo miałam na to ochotę. Nie oceniałam ich, tylko cieszyłam się z procesu nauki i tworzenia. One z czasem były rzeczywiście coraz lepsze, ale to dlatego, że po prostu się tym zajmowałam. Wtedy nie miałam też problemu, by wyjść z rysunkami do ludzi. Przyklejałam je na ścianie w domu, pokazywałam w szkole, brałam udział w różnych konkursach. Moje działanie wypływało z wewnątrz, nie zważając na to, jak świat zareaguje. Dopiero z czasem utraciłam tą niewinność, właśnie z powodu zbędnego przejmowania się i analizowania – „co powiedzą inni?”, „jak mnie ocenią, skoro jeszcze nie osiągnęłam takiego poziomu, na jakim chciałabym być?”. Takie myślenie sprawia, że tracimy chęci do dalszego działania i rozwijania swoich umiejętności. Stajemy się sfrustrowani, niezadowoleni, tracimy siły i energię, by w ogóle próbować. Wtedy utwierdzamy się w coraz głębszym przekonaniu, że jesteśmy beznadziejni. A przecież to nie jest prawda o nas.
Warto więc nauczyć się wychodzić z działaniem do świata z głębi siebie, ze swojego wnętrza, a nie z zewnątrz oglądając się na innych, na to jak Cię ocenią i co powiedzą. Bo tak naprawdę – czy te opinie mają realnie jakiekolwiek znaczenie w kontekście całości naszego życia? Czy świadomie zgadzasz się na to, by nadawać tym opiniom moc kierowania Twoimi decyzjami? Jak się nad tym zastanowić, to wręcz absurdalne. Na szczęście one same z siebie nie posiadają takiej mocy. Wystarczy przestać nadawać im wartość 🙂. Jak to zrobić?
Gdy rozwijasz w sobie poczucie utraconej, dziecięcej wręcz niewinności i naturalności w tym co robisz, wtedy pozwalasz sobie działać. A kiedy działasz w niewinności, jesteś skupiony tylko na konkretach. Dzięki temu zauważasz, że nie masz potrzeby walczyć czy porównywać się z innymi. Wychodzisz z roli bycia doskonałym i nagle wszystko staje się proste. Znikają ogromne wymagania wobec siebie. Zrzucasz ogromny ciężar, bo przyjmujesz do siebie fakt, że to co robisz nie zawsze musi być najlepsze, że nie musisz wszystkim pokazywać jaki jesteś super. A kiedy przestaniesz obciążać siebie tymi oczekiwaniami, pozwolisz innym ludziom by mieli taką opinię na Twój temat, jaką mają. Bo wtedy „bycie super” w oczach innych nie będzie miało już dla Ciebie wielkiego znaczenia. Nie będziesz musiał szukać potwierdzenia swojej wartości i sensu swoich działań u innych – bo będziesz czuł to wszystko w sobie. To właśnie z tego wewnętrznego poczucia możesz coraz swobodniej pracować, tworzyć, uczyć się czy działać. To tutaj tkwi cudowny punkt rozluźnienia i swobodnego korzystania ze swoich możliwości.
Dlatego pozwalaj sobie działać jak dziecko, w zgodzie ze sobą. Pozwól sobie, żeby to co robisz było tak naprawdę zwyczajne, niewinne i proste. Jeśli chcesz np. rysować, zacznij to robić, ale skup się tylko na działaniu, na niczym więcej. Żadnych myśli, że skoro już się za to zabierasz, to musi być idealne. Nie musi. Niech będzie takie, jakie jest. Właściwe na ten moment.