Artykuły

Efekty i lekkość w rozwoju

W rozmowie z klientką doszłam do wniosków, którymi chciałabym podzielić się również z Wami. Dotyczą one przede wszystkim wzorców oczekiwania na szybkie i lekkie efekty w rozwoju duchowym, kiedy jeszcze tej łatwości i lekkości nie ma. A także poczucia zaskoczenia kiedy dzięki pracy nad sobą czujemy się lepiej, ale po jakimś czasie znów wracamy do „punktu wyjścia” albo gdy nasze warunki zamiast ulec natychmiastowej poprawie, zaczynają się nagle pogarszać.

Powiedzmy sobie szczerze i wprost – życie nie raz będzie nas zaskakiwać, również w tym negatywnym sensie, szczególnie kiedy nie mamy jeszcze idealnie czystych intencji. Ruszając trudne tematy, możemy poruszyć lawinę różnych emocji a nawet zdarzeń, które tylko będą nam potwierdzały to, w co dotychczas wierzyliśmy. Dlatego w przypadku pogorszenia, tym bardziej powinniśmy pracować dalej nad sobą, oczyszczać te intencje i w zamian uczyć się nowego, zdrowszego podejścia. A to potrwa jakiś czas. Nie jesteśmy w stanie zrezygnować z dnia na dzień z czegoś, co stanowi istotny fundament naszej osobowości i na czym opierało się nasze działanie przez długie lata (a nawet i wcielenia). To więc normalne, że potrzebujemy czasu, naszego zainteresowania i pracy, by te zmiany zaczęły kiełkować.

Zanim ułożyłam temat mojej pracy zawodowej, sama miałam setki wzlotów i upadków – raz było lepiej, raz gorzej. Długi czas kręciłam się jak na emocjonalnej karuzeli i na pewnych etapach jest to całkowicie normalne zjawisko. W końcu odnalazłam swoją drogę, ale do dziś wychodzą kolejne, nowe aspekty tematu, których wcześniej, z powodu braku świadomości i gotowości na konfrontację nie mogłam ruszyć. Wiara w to, że już zawsze wszystko będzie idealnie się układać, już bez żadnych przeszkód, jest zwyczajnym zakłamywaniem siebie. A to jest krzywdzenie siebie i dawanie sobie złudnych nadziei bez pokrycia, co tylko jeszcze bardziej potęguje naszą bezsilność i zawiedzenie rozwojem. Kiedy bardzo chcemy coś osiągać, ale nie dzieje się to od razu, to często potwierdzamy sobie, że nie możemy tych zmian dokonać…. A możemy, tylko źle się do tego zabieramy. Tutaj nie ma szybkich i magicznych rozwiązań – aby coś zmienić potrzebujemy gruntownych zmian w swoim myśleniu, czuciu, postrzeganiu, funkcjonowaniu. I jest to jak najbardziej do zrobienia, ale nie w jeden dzień, nie w miesiąc a nawet rok. Musicie sobie zaufać i dać sobie tyle czasu, ile Wam potrzeba, bez względu na to ile to jeszcze zajmie. Jeśli Wam naprawdę zależy i jeśli chcecie dla siebie jak najlepiej to dacie sobie ten czas. Takie podejście naprawdę się opłaca.

Nie wymagajcie też od siebie za wiele – nikt z nas nie jest robotem do szybkiego zaprogramowania. Nie ma takiego włącznika, który sprawi, że nagle wszystko cudownie zmieni się na lepsze. Człowiek to dużo bardziej złożona istota. Złożona z masy różnych emocji, wzorców, intencji, nastawień, wyobrażeń na temat siebie i wszystkiego co go otacza… To jest cały ogrom rzeczy do przerobienia. Wiem, że nie jednej osobie może „wywalać” do tego co teraz piszę. Wiem też, że cukierkowa wizja rozwoju dobrze się sprzedaje. Ale nie zamierzam wciskać Wam kitu, że kiedy tylko zaczniecie swój rozwój to będzie pięknie, lekko i różowo. Jeśli jesteście silnie obciążeni, jeśli nosicie ze sobą spory bagaż doświadczeń, to czeka Was… praca. Czeka Was wiele konfrontacji, konsekwencji podtrzymywania przez lata negatywnych intencji względem siebie i różnych dziedzin życia, a także lata odkrywania i poznawania siebie prawdziwych w tym wszystkim. Lekkość i łatwość w działaniu i rozwoju oczywiście są możliwe. Sama rozwijam się i pracuję pod szyldem „Lekkości Rozwoju” i jest to właśnie taka jakość rozwoju do którego zawsze dążyłam i dążę. Ale nie od zawsze rozwój był dla mnie lekki i również dzisiaj nie zawsze wszystko przychodzi mi z łatwością.

Nie dajcie się więc omamić wizji, że w rozwoju wszystko musi być idealne… Że nasze przejawianie się i zachowanie musi być pozbawione słabości… Że wszystko musi być dla nas już na zawsze lekkie i przyjemne, nawet wtedy kiedy życie daje nam ostro po dupie. Przecież z takim podejściem można zwariować. Jak czuć się lekko i przyjemnie bez dojrzałości i świadomości, by takie ogromne zmiany wdrożyć w życie, kiedy podstawy naszej samooceny i swobodnego czucia się w świecie leżą i kwiczą. Rzecz w tym, że – owszem, życie jak najbardziej może być proste i może być lekkie, ale nie od razu. Nie wtedy kiedy dla nas realnie jeszcze takie NIE JEST. Kiedy sami jeszcze nie wierzymy, że mogłoby być inaczej, kiedy sami jeszcze się męczymy w niesprzyjających warunkach, kiedy jesteśmy jeszcze przyzwyczajeni do „starego” czucia i myślenia, kiedy nie mamy jeszcze na tyle oczyszczonych intencji względem siebie, by w te zmiany uwierzyć…

Podświadomość z ogromem negatywnych wyobrażeń zawsze będzie nastawiała się przeciwko zmianom. Zaraz włączy się myślenie: „że się nie da”, „że nie zasługuję”, „że nie mogę”, „że mi się nie należy”, „że innym to się zawsze udaje, a mnie nie”, „że ja mam zawsze pod górkę”, „że ten rozwój to nie działa, że to ściema, bo nie ma szybkich efektów”. Znacie to? Kiedy podświadomość jest tak zaśmiecona to jak po jednej sesji czy po jednej medytacji ma nauczyć się zupełnie odwrotnego podejścia? Jak ma działać z lekkością, funkcjonując z zupełnie innego poziomu? Najpierw potrzebujemy zająć się tymi wyobrażeniami i pomóc naszej podświadomości nauczyć się nowego podejścia. By to zrobić musicie dać podświadomości szansę i czas, na to, by ona to nowe podejście zrozumiała, zaakceptowała i przyswoiła. Uczcie swoją podświadomość z miłością – „że się da”, „że można”, „że zasługuję”, „że Bóg mnie prowadzi i wspiera”, „że te zmiany na lepsze są dla mnie w ogóle możliwe”… Za tym będzie szło budowanie jeszcze kolejnych i kolejnych wyobrażeń – na temat siebie, swojej samooceny, ludzi, pracy, pieniędzy i wszystkiego, w czym jeszcze jesteście poblokowani, a co chcielibyście uzdrowić. I to wszystko będziecie przerabiać krok po kroku, jedno po drugim. I właśnie wtedy, z każdym takim krokiem, stopniowo będzie Wam coraz lżej i lżej :). To nie będzie żaden przeskok – że jest niesamowicie ciężko i nagle już zawsze będzie lekko. To proces odkrywania lekkości w sobie i dawania jej przestrzeni do tego, by się w nas zrodziła. Lekkość będzie w Was dojrzewała i wzmacniała się wraz z otwieraniem się na nią i coraz częstszym (choć jeszcze nie stałym) doświadczaniem.

Podsumowując. Zmiany zawsze przychodzą stopniowo, a uwalnianie się od negatywów jest jak droga po spiralnej osi – kiedy pracuje się nad sobą to wszelkie emocje czy też negatywne oczekiwania maleją, ale wracają co jakiś czas, tylko że z coraz mniejszą siłą. Dlatego ważne, żeby mimo tych nawrotów pracować dalej i nie zatrzymywać się na tym, nie załamywać rąk, że coś wróciło albo, że się pogorszyło (bo tak też może być). To naturalna kolej rzeczy, kiedy ma się jeszcze swoje do przerobienia. Więc nie buntuj się :). Najważniejsze, że to wszystko JEST do przerobienia i że ten proces TRWA i że naprawdę robisz COŚ w tym kierunku. Jest do przerobienia oczywiście w swoim czasie i pod warunkiem, że podejdziesz kompleksowo i naprawdę uczciwie do swojego rozwoju. Z wyrozumiałością i wsparciem dla siebie. Bez nadmiernych oczekiwań i wymagań, nierealnych do spełnienia na ten moment życia. Tylko z miłością. I z pokorą.

Z czasem, kiedy zaczniecie już oswajać się z tym pozytywnym podejściem i kiedy zaczną układać się fundamenty Waszej relacji ze sobą i Waszego życia, zbuduje się także ZAUFANIE do siebie, do rozwoju, do Boga, że będzie dobrze i tylko coraz lepiej. To właśnie dzięki temu zaufaniu praca nad sobą nie jest dla mnie przykrym obowiązkiem, ale ciekawą podróżą w głąb siebie i szansą na poszerzanie swoich możliwości – nawet wtedy, gdy pojawiają się przeszkody oraz trudności. I na ten moment, w taki właśnie sposób przejawia się lekkość w moim rozwoju.