Skutecznym i podstawowym sposobem na pozbycie się nerwicy jest rezygnacja ze spełniania swoich oraz cudzych oczekiwań, odstających od realiów tego jak się przejawiamy. Potrzebę spełniania tych oczekiwań zastępujemy akceptacją siebie i tego jak funkcjonujemy na ten moment, nawet jeśli jesteśmy pełni słabości i braków.
Całe napięcie, stres i emocje jakie odczuwamy nie są spowodowane bezpośrednio tym jacy jesteśmy i jak się przejawiamy, ale brakiem akceptacji takiego stanu oraz szarpaniem się ze sobą, by jak najszybciej ten stan zmienić … Wtedy zależy nam, by za wszelką cenę stać się kimś kim nie jesteśmy, bo to nam daje złudną nadzieję, że dopiero wtedy poczujemy się ze sobą lepiej. Ale nic bardziej mylnego. Jeśli nie potrafisz zaakceptować siebie teraz, to nie będziesz w stanie zaakceptować siebie w żadnej innej odsłonie. Tym bardziej, że jeśli ta „lepsza odsłona” miałaby być zbudowana na nieakceptacji siebie, to możemy być pewni, że nie jest ona ani szczera, ani autentyczna. Udając więc kogoś kim nie jesteśmy i kim się w głębi siebie nie czujemy, doprowadzamy się do stanu wiecznego niezadowolenia z siebie – czegokolwiek byśmy nie osiągnęli.
Wyobraźcie sobie osobę, której ograniczenia na ten moment nie pozwalają czegoś przejawiać. Ona zamiast skupić się na sobie, popracować z tym tematem, uwolnić się od przyczyn takiego stanu i otworzyć się na zdrowsze funkcjonowanie w swoim tempie – to pod presją nieakceptacji będzie próbowała jak najszybciej i jak najmniejszym wkładem w swój własny rozwój, wyegzekwować (a raczej wymusić) to, czego od siebie oczekuje. Nawet jeśli wymusi na sobie jakieś zachowania, czy działania, to jednak w głębi siebie, niegotowa i niedojrzała do tych zmian, będzie siebie surowo oceniać, karcić i nienawidzić za to jakie jeszcze błędy popełnia. Bo te błędy będą się pojawiać, a brak akceptacji prędzej, czy później da się jej we znaki. I nic – nawet największy sukces tego nie przykryje. Jeśli nie posłuchamy siebie i nie damy sobie tego, czego naprawdę potrzebujemy, to pogoń za byciem kimś więcej, może stać się niezłą pułapką i wiele nam namieszać w zdrowiu psychicznym, a nawet fizycznym.
Objawami takiej pułapki mogą być – silne, stłumione emocje, stany nerwicowe i lękowe, niesprawiedliwa i surowa krytyka wobec siebie, niskie poczucie własnej wartości, silne napięcia w ciele i związane z tym dolegliwości fizyczne (takie jak np. bóle brzucha, drżenie mięśni, kołatanie serca), stany depresyjne, poczucie niemocy i bezsilności, bądź nadmierna ucieczka w ciężką pracę, tak by nie mieć czasu zająć się sobą… To tylko część tego, co można sobie „wypracować” nieodpowiednim podejściem. Ale na szczęście kiedy będziemy rozwijać się w zgodzie ze sobą i ze swoim wnętrzem, z tym jacy jesteśmy naprawdę, w akceptacji – wtedy otworzymy się na taką drogę, która najbardziej się opłaca i jest dla nas dużo przyjemniejsza i korzystniejsza, niż to całe cierpienie.
Sama doświadczam, że bardziej opłaca mi się być sobą i akceptować to jaka jestem i jakie mam ograniczenia. Wolę być sobą w tym wszystkim i pozwalać sobie działać tak jak potrafię, niż obciążać siebie oczekiwaniami, którym nie jestem w stanie sprostać i które generują tylko coraz więcej stresu i napięcia. Jeśli mam cokolwiek osiągnąć to osiągnę to, ale w swoim tempie i w swoim czasie. I pozwolę sobie rozwijać mój potencjał zgodnie z Najwyższym Dobrem, a nie zgodnie z oczekiwaniami, które sama sobie narzuciłam.
Pracując nad sobą udało mi się to poczuć i zrozumieć. Miałam silną nerwicę i często dopadały mnie kompleksy i ogromny stres związany z tym, że nie podsiadam odpowiedniej wiedzy, czy umiejętności. Przejawiało się to i w szkole, w pracach i w relacjach z ludźmi. W pewnym momencie zrozumiałam, że bardziej opłaca mi się działać z poziomu akceptacji siebie i tego co już umiem i potrafię, niż z poziomu presji i oczekiwań, że powinnam umieć i wiedzieć więcej. Choć pracowałam nad tym latami i trudno było mi ten fakt przyjąć do wiadomości, to jednak… można wypracować sobie właśnie takie myślenie, poparte czuciem z wnętrza swojego serca. I teraz czuję i wiem, że jestem w porządku taka jaka jestem. Że to ile umiem i potrafię, to zawsze jest w porządku. Akceptuję swoje słabości, choć jak każdy, chciałabym je zmienić. Ale nauczyłam się z nimi nie walczyć – a przynajmniej na tyle, by ta walka nie uprzykrzała mi życia. Dzięki temu mam wolną drogę do tego, żeby się rozwijać. Nie ma bata, szarpaniny, wymagań. Jestem ja – akceptowana taka jaka jestem, ale która nie stoi w miejscu, bo nieustannie się rozwija. I są moje umiejętności – takie jakie są, ale które również chętnie rozwijam – bez presji, ale w poczuciu szczerych chęci i płynącej z tego przyjemności. Zapewniam Was, że taki rozwój przynosi najwspanialsze efekty.