Artykuły

Odwlekanie właściwych działań

Na nasze działania czasami wpływają różnego rodzaju uwarunkowania – „zrobię coś, pod warunkiem, że po drodze wykonam szereg innych rzeczy”. Są to często zachowania nerwicowe (choć u każdego przejawiają się inaczej i nie zawsze rozwijają się do tego stopnia), wynikające z przekonania, że do uzyskania jakiegoś efektu musimy wykonać określoną ilość czynności, by w ogóle móc zrealizować plan docelowy.

Jesteśmy wtedy przekonani o słuszności i wartości podjętych kroków, mimo że realnie są one całkowicie zbędne i tylko wydłużają nam drogę do głównego celu. Każda z takich pośrednich, sabotujących czynności będzie więc zabierała nam dużo czasu i energii, albo ogółem nazbiera się ich tak wiele, że prędzej, czy później zniechęcimy się do jakiegokolwiek działania i zrezygnujemy z dojścia do celu w trakcie, bądź w ogóle się do niego nie zabierzemy.

Tego typu schematów działania i myślenia uczyliśmy się w domu, czy w szkole – musiałeś zrobić coś tak, a nie inaczej, według konkretnych oczekiwań osoby dorosłej, która „wie lepiej”, a nie tak jak Ty uważasz za słuszne (albo tak jak czujesz z głębi Intuicyjnej Mądrości). Uczymy się, że działanie musi być wysiłkowe i musi być czasochłonne, nie może być proste, szybkie i bezpośrednie. A my – jako dzieci mogliśmy się tylko temu poddać i w poczuciu bezsilności odgrywać dokładnie to, czego od nas oczekiwano.

Bardzo częstym elementem odwlekania właściwego działania jest koncentrowanie się na wszelkiego rodzaju rozpraszaczach, by zasabotować nam drogę do celu. Pamiętam, że w szkole miałam niechęć i lęki przed nauką, mimo, że tak naprawdę (na zdrowych warunkach) bardzo lubiłam się uczyć. W moim przypadku z powodu braków w samoocenie i faktu, że nie czułam się w porządku z tym, że mogłabym być po prostu przeciętną uczennicą, wzrosły we mnie nadmierne oczekiwania wobec samej siebie. To z kolei powodowało we mnie duże przeciążenie i zmęczenie nauką – bo przez długi czas uczyłam się ponad swoje możliwości i siły, często wymagając od siebie niemożliwego. W efekcie mimo moich ambicji, wzrastała we mnie coraz większa niechęć do nauki, a każde przygotowanie się do klasówki odkładałam na ostatnią chwilę. Skumulowało się we mnie wiele negatywnych sprzeczności – z jednej strony byłam już zmęczona i nie miałam ochoty się uczyć, bo nauka powodowała we mnie nieprzyjemne, odrzucające skojarzenia, a z drugiej strony odczuwałam wewnętrzną presję, stres i lęk, że jeśli nie będę się uczyć, to dostanę niską ocenę – a oceny były wtedy dla mnie wyznacznikiem mojej wartości jako ucznia… A więc nie mogłam przestać się uczyć, ani wyluzować, bo wtedy zgodnie z moimi wyobrażeniami poniosłabym porażkę.

Z powodu całego tego pomieszania miałam duży problem ze zmobilizowaniem się do nauki i odkładałam wszystko na ostatnią chwilę. Najczęściej wyglądało to tak, że zasiadałam do książek i zamiast skupić się na nauce, odrobić zadanie i mieć resztę dnia dla siebie – rozglądałam się dookoła i zastanawiałam się co by tutaj jeszcze ważnego zrobić, by łatwiej było mi się uczyć. Wstawałam więc i sprzątałam cały pokój w nadziei, że kiedy uporządkuję przestrzeń wokół siebie, to wtedy szybciej skupię się na nauce. Oczywiście podczas sprzątania do głowy przychodziły mi kolejne “ważne” pomysły, np. skoro sprzątam pokój, to może przy okazji posprzątam też kuchnię, a może jeszcze łazienkę i tak dalej. W pewnym momencie cały dom już błyszczał, a ja byłam już tak zmęczona sprzątaniem, że całkowicie odechciewało mi się uczyć.

Podczas sprzątania z pewnością rozładowywałam napięcie, które było spowodowane stresem jaki towarzyszył mi przed sprawdzianami. Bałam się, że nie będę w stanie nauczyć się wszystkiego, albo nie tak dobrze, jak powinnam. Z tego powodu zamiast działać, wolałam uciekać – a strach nie pozwalał mi się skupić na właściwym działaniu, ani w porę się do niego zabrać. Oczywiście im bliższy był dzień sprawdzianu, tym bardziej się stresowałam, a gdy nie było już czasu na ucieczkę, łapałam za książki. W praktyce okazywało się, że nauka wcale nie była taka zła i trudna jak podpowiadały mi wcześniej emocje. Szczególe, że nie miałam już czasu na nadmierne wymagania wobec siebie, więc uczyłam się tyle, ile byłam w stanie na tamten moment. W końcu stawiałam się na sprawdzian z tym co potrafiłam i prawie zawsze kończyło się to dobrą oceną. Razem z nią przychodziła zbawienna ulga, choć jak możecie się domyślać – chwilowa. Bo przy kolejnej okazji schemat znowu się powtarzał.

Jak myślicie – czy warto było się wtedy stresować i czy warto było tracić nerwy i czas na odwlekanie zadania w czasie? Pamiętam, że w czasach szkolnych potrafiłam sobie w ten sposób zniszczyć nawet całe ferie. Ucieczka przed działaniem wydawała mi się bezpieczniejsza. Ale to ona powodowała mój stres, a nie klasówka, czy nauka sama w sobie! Ona – oraz cały szereg przyczyn jakie stały za tą ucieczką. Czyli moje lęki, niskie poczucie własnej wartości, opieranie tej wartości na ocenach i osiągnięciach, brak luzu i brak czucia się w porządku z tym, jaka jestem i jak się przejawiam.

Jako dziecko nie rozumiałam, że rozwiązanie tkwi w zmianie mojego podejścia do działań i celów, które sobie stawiałam. Nie rozumiałam też, że mam prawo do błędów i porażek, a to, że mogę potencjalnie sobie z czymś nie poradzić i dostać gorszą ocenę, wcale nie świadczy o mojej wartości. Potrzeba było długich lat, abym to zrozumiała i wprowadziła takie myślenie w swoje życie.

Jeśli chodzi o lęki sabotujące nasze działania – warto zastanowić się nad tym, jaki lęk stoi za nie wykonanym dotychczas zadaniem? Spróbuj odkryć w sobie ten lęk i świadomie się z nim zmierzyć. Bo może (a raczej na pewno) podświadomie boisz się czegoś, co realnie wcale nie jest takie straszne? Najpierw musisz odkryć swoje lęki, by spojrzeć na nie na trzeźwo i przytomnie, a nie z perspektywy przestraszonego, nieświadomego dziecka.

Innym bardzo ważnym aspektem do przyjrzenia się są przywiązania do stanów wewnętrznej bezsilności i niemocy, związane również z brakiem wiary w swoje możliwości. Są to wzorce opierające się na naszych lękach i z tymi wzorcami również należy popracować. Dobrym kierunkiem będzie odkrywanie w sobie mocy i siły do działania oraz wiary w swoje możliwości, przy jednoczesnym poczuciu zasługiwania na korzystanie. Bowiem w poczuciu niezasługiwania oraz niskiej samooceny, nie pozwalamy sobie tak po prostu po coś sięgnąć, nawet jeśli mamy to na wyciągnięcie ręki. Z kolei wierząc w naszą bezsilność i braki w możliwościach, podświadomie będziemy sabotować podejmowane przez nas działania. To również są wzorce, którymi przesiąkamy w domu, chociażby obserwując i chłonąc bezsilność swoich rodziców, którzy sami nie potrafili odnaleźć się w działaniu. Tylko zastanówmy się – czy działania naszych rodziców rzeczywiście były właściwe?

No właśnie. W dążeniu do celów najczęściej mamy poczucie, że naprawdę zależy nam na osiągnięciu danego celu – a więc jesteśmy pewni, że zrobimy WSZYSTKO, by ten cel osiągnąć. Jednak kiedy nie jesteśmy świadomi podświadomych mechanizmów, które kryją się w naszym umyśle – to nasze WSZYSTKO może przejawiać się jako gromadzenie zbędnych i hamujących nas działań. Pamiętaj, że ilość nie zawsze idzie w parze z jakością i nie liczy się to, ile zrobisz, ale co konkretnie zrobisz – i to może być kluczowe. Spróbuj podejść do tego bardziej świadomie. Wypisz sobie te czynności, które uważasz za słuszne, a potem zastanów się, czy te działania są Ci realnie potrzebne do osiągnięcia celu. Jeśli do tej pory nie udało Ci się osiągnąć swojego celu to nie narzekaj, że „zrobiłeś już wszystko, a i tak Ci nie wychodzi”. Zastanów się raczej, czy podjąłeś WŁAŚCIWE działania.

A jak rozpoznać właściwe działania? Właściwe działania to będą zawsze takie działania, które realnie zbliżają Cię do celu. Nawet jeśli są to pomniejsze kroki (bo tak też może być – realizacja niektórych celów może wymagać cierpliwości i pracy rozłożonej w czasie), to wykonując je zawsze masz realne efekty i głębokie poczucie, że to co robisz rzeczywiście ma głęboki sens. Tutaj skupiłabym się głównie na wyciszeniu i swoich własnych, wewnętrznych odczuciach. Do tego najlepszym narzędziem będzie praktyka medytacji jako obserwacji siebie, swoich myśli oraz uczuć.