Kiedy stawiasz sobie cel i tracisz po drodze wszelkie chęci i motywację, by dążyć do tego celu, zadaj sobie proste pytanie – „po co i dlaczego ja do tego dążę?”. Wiem, że na pierwszy rzut oka takie pytanie może wydawać się banalne, ale uwierzcie mi – świadomość prawdziwych powodów potrafi zdziałać cuda.
Często dążymy do jakiegoś celu tak długo, że zapominamy już po co właściwie do niego dążymy. Nie zastanawiamy się nad tym, czy ten cel jest jeszcze aktualny, czy jest zgodny z nami. Podobnie jest z powodami, które przecież sprawiają, że my w ogóle za ten cel się zabieramy. To normalne, że z biegiem czasu i wraz z rozwojem zmieniają się nasze potrzeby, powody i cele. Może być więc tak, że pracując nad samooceną i miłością do siebie, zaczynamy czuć, że jednak wolimy zajmować się czymś zupełnie innym… bo np. dawno temu przyjęliśmy nasz cel za swój tylko i wyłącznie ze strachu, że nic lepszego nam się nie należy. Może być też tak, że nasz cel nadal będzie zgodny z nami, ale zmienią się powody dla których my do tego celu dążymy. A one z pozytywnych, mogą z czasem zmienić się na negatywne – co jest tak naprawdę główną przyczyną późniejszych problemów z motywacją i chęcią do działania – a bez działania, trudno osiągnąć jakikolwiek cel. Dlatego warto wiedzieć, że powody naszych działań mogą się zmieniać, w zależności od tego, co my sami zasilamy i na czym się skupiamy. A najważniejsze w tym wszystkim jest to, że my nad tymi zmianami nie zawsze świadomie nadążamy. Dlatego warto czasem sobie w tym pomóc.
Zdziwilibyście się jak często nie zastanawiamy się nad (wydawałoby się) oczywistymi rzeczami. Sama musiałam latami dążyć do konkretnego celu zawodowego, by potem stwierdzić, że w sumie to zmieniłam się na tyle, że wolę się spełniać w czymś zupełnie innym, na co wcześniej nie byłam otwarta. To nie jest tak, że ja uświadomiłam to sobie od razu. Zdecydowanie za długo jeszcze w tym tkwiłam – mimo, że już kompletnie nie chciało mi się tego robić i nie potrafiłam już czerpać z tego przyjemności. Parłam dalej, mimo braku jakichkolwiek szczerych chęci i sensownych, zgodnych ze mną powodów. Nie zastanawiałam się nawet nad tym, „po co ja to robię?”, „dlaczego ja nadal do tego dążę?”. Bałam się usłyszeć odpowiedzi i wolałam tkwić w niewiedzy, dalej uparcie robiąc „swoje”. Powodem dla którego nie konfrontujemy się z tym wszystkim w porę jest najczęściej siła przyzwyczajenia, a także lęk przed zmianą, który narastając wzmacnia w nas braki w szczerości ze sobą. A im mniejsza szczerość, tym większy opór przed przyznaniem się sobie, że nasze cele i marzenia już dawno się pozmieniały. Albo że nasze podejście, mimo zgodności celu, nie jest odpowiednie.
Okej, to teraz skupmy się na przypadku, kiedy wiemy już, że nasz cel jest z nami zgodny i czujemy, że chcemy go realizować, ale nadal mamy trudności z jego realizacją. Aby osiągnąć upragniony cel, zawsze musimy wykonać szereg różnych czynności, które mają nas do niego doprowadzić. Celu nie udaje nam się zrealizować, kiedy w trakcie rezygnujemy z działania. A skoro rezygnujemy i brakuje nam chęci, to znaczy, że coś musi być nie tak w naszym podejściu. Szukając w sobie odpowiedzi, będzie nam łatwiej, bo:
– albo odnajdziemy w sobie pozytywną chęć (czy też powód), którą z jakiegoś powodu zatraciliśmy po drodze – a ta pomoże nam zacząć działać w ten najlepszy dla nas sposób,
– albo zaczniemy zdawać sobie sprawę z tego, że powody na których opierają się nasze działania są na tyle negatywne, że sabotują nam dążenie do celu. Wtedy, dzięki tej świadomości będziemy mogli zmienić nasze powody na takie, które naprawdę pomogą nam w jego realizacji.
Aby więc zobaczyć co kryje się za naszą biernością i niemożnością osiągnięcia tego, co sobie już dawno postawiliśmy za cel – musimy porozmawiać ze sobą szczerze. Zadać to proste pytanie: „po co i dlaczego ja do tego dążę?” i z tymi odpowiedziami spojrzeć na swoją sytuację całkowicie na nowo.
Jeśli chcę coś osiągnąć, muszę wiedzieć o co mi właściwie chodzi, a także po co i dlaczego ja do tego dążę. Może to brzmi mało rozwojowo, ale wcale nie chodzi mi o to, by upierać się przy swoim za wszelką cenę i kontrolować sytuację, wbrew Najwyższemu Dobru. Chodzi mi raczej o to, aby przyjrzeć się swoim powodom i motywacjom, które kierują nas do osiągnięcia zgodnego z nami celu. Bo to, że cel jest z nami zgodny, nie oznacza, że osiągnięcie go będzie od razu proste albo, że jego realizacja spadnie nam z nieba. Nawet jeśli masz Boskie wsparcie to siłą rzeczy musisz podnieść tyłek i zrobić co potrzeba, by ten cel osiągnąć. To bardzo ważne, bo to od Twoich chęci i motywacji zależy, czy ten cel uda Ci się zrealizować, czy też nie. Nikt nie chce się angażować w coś do czego nie ma żadnych sensownych powodów, by się tym zajmować i czego kompletnie nie czuje swoim sercem. Jeśli tak się dzieje, zazwyczaj jesteśmy niespełnieni i nieszczęśliwi. Cel przestaje być celem, kiedy staje się tylko pustym hasłem do odhaczenia.
Teraz z trochę innej strony. W odpowiedzi na takie proste pytanie może kryć się również lęk przed osiągnięciem celu. Okazuje się, że sami nie wiemy, czy my właściwie chcemy ten cel osiągnąć, bo mamy w sobie jeszcze wiele negatywnych wyobrażeń na temat celu samego w sobie. A im bardziej się do niego zbliżamy, tym bardziej narasta niepokój, że nagromadzone wyobrażenia się spełnią. Po co więc dążyć do czegoś co ma nam przynieść np. dużo stresu i innych nieprzyjemności? Zaznaczę, że to nie musi oznaczać, że cel sam w sobie jest zły, złe mogą być tylko nasze wyobrażenia!
To samo dotyczy wyobrażeń na nasz własny temat – czyli jak my sami siebie postrzegamy w tym zrealizowanym już celu. Jeśli dążymy do upragnionego związku, albo pracy marzeń, to czy nasza samoocena pozwala nam, by rzeczywiście otworzyć się na doświadczanie tego celu? Chęć posiadania wspaniałej pracy i dążenie do niej jest super, ale jeśli wewnątrz siebie przekonujemy nas samych do tego, że jesteśmy za słabi, by to robić, to jak niby ten cel ma się zrealizować? Wtedy w odpowiedzi na nasze „po co, dlaczego?” czujemy: – „robię to po to, by w końcu poczuć się ze sobą lepiej (bo teraz nie potrafię), by być kimś”, albo „robię to po to, by dowiedzieć się, że nie dam rady, bo jestem beznadziejna”. I jedno i drugie nie jest dobrym powodem do realizacji celu. Poszukaj w sobie tej dobrej motywacji, bo może… robisz to dla siebie, swojej pasji i przyjemności? Po to by się rozwijać? Dlatego, że kochasz to robić i uważasz, że świetnie będziesz się w tym spełniać? Jeśli to prawda, poczujesz to. Nawet jeśli Twoja samoocena nie jest jeszcze gotowa na taką realizację, to Ty i tak poczujesz, że masz potencjał. Więc z taką motywacją zrobisz wszystko co potrzeba, by ten cel zrealizować. Podniesiesz swoją samoocenę i zmienisz negatywne wyobrażenia na temat siebie, czy swojego celu – a to będzie Cię do niego zbliżać.
Jeszcze inną ciekawą odpowiedzią na to „po co i dlaczego” staramy się coś osiągnąć, może być silna chęć, by komuś coś pokazać, bądź udowodnić (np. że nam się udało). W ten sposób nierzadko próbujemy dowalić innym, by poczuli, że oni są od nas gorsi, skoro nam wyszło, a im nie. Może na pewien czas takie podejście jest w stanie nas zmotywować (kiedy mamy w sobie jeszcze wiele nieuzdrowionych emocji względem innych osób i kiedy pielęgnujemy w sobie potrzebę zemsty, bądź walki z innymi), ale z pewnością nie na długo. Każda negatywna motywacja, prędzej czy później umiera śmiercią naturalną. Powoduje, że nasze chęci maleją do tego stopnia, że na dłuższą metę ciężko nam cokolwiek sensownego osiągnąć. Negatywne motywacje wysysają energię bardziej, niż mogłoby się wydawać.
Przede wszystkim, żeby motywacja i chęci do wykonywania odpowiednich czynności (realnie zbliżających nas do naszego celu) mogły się realizować – powinny być kreowane na pozytywnych fundamentach. Realizacja celu nie ma doprowadzić nas do katastrofy, albo do tego, by kogoś skrzywdzić, bądź komuś coś udowodnić… Tylko do tego, co jest NAPRAWDĘ zgodne z naszym sercem, czego naprawdę potrzebujemy. Dlatego najlepszym motorem napędowym w realizacji celów będzie nic innego, jak nasza miłość do siebie. Kiedy robisz coś dla siebie i robisz to z miłości do siebie, cel zaczyna nabierać głębszego sensu. Natomiast chęci i możliwości do jego realizacji zaczynają naturalnie się rozwijać.
Zanim zadasz sobie tytułowe pytanie, pamiętaj, by nie wmawiać sobie na siłę wartości Twojego celu. Podejdź do tego szczerze i poczuj, co tak naprawdę w tym momencie Tobą kieruje. Odkryj co w Twoim podejściu, czy celu jest nie tak. Co sprawia, że Ci nie wychodzi? Co tak naprawdę kryje się za tym „po co i i dlaczego ja to robię”? Nie bój się przyznać do tego przed sobą. Nawet jeśli poczujesz – „robię to, by udowodnić coś innym!”. „Robię to po to, żeby moim rodzicom opadła szczęka!”. „Robię to dlatego, że nie wierzę, że mógłbym robić coś lepszego”. „Robię to dlatego, żeby mieć prestiżową pracę i dużo zarabiać, ale w gruncie rzeczy nie sprawia mi to żadnej przyjemności”. „Robię to dlatego, bo inni tak robią”. „Dążę do tego dlatego, bo uwierzyłem, że nic lepszego na mnie nie czeka” itd.
Jeśli przyjdą takie odpowiedzi, to nic straconego. Wręcz przeciwnie – dzięki szczerości ze sobą odkryjesz co jest nie tak w Twoim podejściu i w każdej chwili będziesz mógł to zmienić. W każdej chwili możesz zmienić powód, dla którego chcesz coś osiągnąć. I niech ten powód Cię uskrzydla, a nie zniechęca i nie ciągnie jak kamień w dół.
Poza tym, jeśli Twój cel jest zgodny z Tobą, zawsze za tymi wątpliwościami, lękami, negatywnymi wyobrażeniami i tak zawsze pojawi się jakaś pozytywna odpowiedź i poczucie, że jednak ten cel ma być realizowany dla Twojego szczęścia (tylko z jakiegoś powodu o tym zapomniałeś). Jeśli jednak minie pewien czas, a Ty całym sobą poczujesz, że nic pozytywnego się nie pojawi, warto się wtedy zastanowić, czy cel, który sobie obrałeś jest rzeczywiście zgodny z Tobą? Czy jest sens do niego dążyć, kiedy motorem napędowym są same negatywne emocje? Pamiętaj, że jeśli chcesz spełniać się w tym, co ma dać Ci szczęście, to samo dążenie do tego celu również powinno sprawiać Ci radość. Daj sobie czas, aby odkryć w sobie prawdę i dojść ze sobą do porozumienia, czy Twoja odpowiedź na „po co i dlaczego” jest naprawdę tym co chcesz w sobie pielęgnować, czy też nie.
Kiedy uświadamiam sobie, że dążę do mojego celu nie dla innych, nie z lęku, nie po to, by sobie udowodnić, że jestem do niczego, nie po to, by udowadniać innym, że jestem od nich lepsza – tylko dla siebie i swojej przyjemności, to od razu automatycznie chce mi się działać. Mam wtedy ochotę zrobić jak najwięcej w tym kierunku, żeby ten cel w swoim tempie osiągać. I co najlepsze – wtedy samo dążenie też staje się dla mnie przyjemnością, a im więcej radości i przyjemności z działania, tym częściej i chętniej chce mi się do tego działania wracać.
Odpowiednie podejście jest zawsze kluczem do sukcesu. Tylko, aby ta Wasza chęć była naprawdę szczera, to szczery i zgodny z Wami musi być powód dla którego do tego celu dążycie. Nie bójcie się więc zatrzymać i zweryfikować jaki jest Wasz prawdziwy powód. Niezależnie od tego, czy to miałoby być potwierdzenie Waszego celu i w rezultacie skupienie się na jego pozytywnych motywacjach, czy zrezygnowanie z niego na rzecz tego, co jest z Wami rzeczywiście zgodne.