Artykuły

Poczucie niewinności

Czy kojarzycie sytuacje, w których zachowaliście się w porządku, nie mając zamiaru nikogo skrzywdzić, czy urazić, ale mimo to zostaliście ocenieni i potraktowani w niesłuszny dla Was sposób?

Pamiętam taką sytuację ze szkoły, na zajęciach teatralnych. Każda osoba z klasy wychodziła na środek sceny i miała za zadanie przedstawić przedmiot ze swojej przeszłości, który wiele dla niej znaczył, a potem opowiedzieć jego historię. Na scenę wyszła dziewczyna z którą nie miałyśmy najlepszych kontaktów, a raczej wcale ich nie miałyśmy. To była jedna z tych osób, która od początku traktowała mnie jak powietrze. Mimo, że chodziłyśmy do tej samej klasy, nie wiedziałam o niej wiele, ale tamtym razem bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Opowiedziała intymną, bardzo wzruszającą historię, która dogłębnie poruszyła moje serce. Poczułam to, co miała do przekazania, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się swobodny, serdeczny uśmiech. Intymna atmosfera została jednak szybko przerwana, bo ze sceny nagle rozległ się ryk ów koleżanki i to skierowany bezpośrednio do mnie: „No i z czego się głupio śmiejesz? Takie to jest zabawne?!”. Prowadząca poprosiła o spokój na sali, a ja zalałam się falą gorąca. Do oczu momentalnie napłynęły mi łzy. Chciałam za wszelką cenę wyrwać się i wytłumaczyć, że ja wcale się nie śmieję, że nie miałam nic złego na myśli… że się tylko uśmiechnęłam, bo ujęła mnie jej historia… Tego jednak nie miałam odwagi powiedzieć głośno.

Podobnych sytuacji było w moim życiu sporo, szczególnie w dzieciństwie i w czasach szkolnych. Za każdym razem miałam palącą potrzebę, by jak najszybciej się wytłumaczyć, wyjaśnić, że ja wcale nic złego nie zrobiłam. To było takie rozpaczliwe błaganie o litość, by inni już się na mnie nie złościli, by mnie nie krzywdzili, nie wyładowywali na mnie swoich frustracji… Czasem zapadałam się pod ziemię, odejmowało mi mowę i zostawiałam to tak jak jest. Ale bywało też tak, że chodziłam za drugą osobą i próbowałam jej wszystko wyjaśniać i prosić żeby mnie zrozumiała, ale najczęściej bez efektu. Wydawało mi się, że dopóki jej nie przekonam, nigdy nie zaznam spokoju. Nie rozumiałam wtedy w czym leżał problem i nie potrafiłam sobie z tym poradzić.

Jak się w tym wszystkim odnaleźć?

Wyjście z prowokowania do podobnych sytuacji mocno opiera się na ugruntowanym czuciu oraz świadomości swojej własnej niewinności. Nie na tym co okazywane jest tylko na zewnątrz, a na tym jak my sami czujemy się ze sobą. Jedna osoba może nie mieć złych zamiarów, ale pozostanie źle potraktowana, bo wewnętrznie nie czuje się ze sobą w porządku. Z kolei inna może być powierzchownie odbierana za bardzo pozytywną, ale w środku mieć mnóstwo jadu i chęci, by innym dowalić. Nie jest to regułą, ale czasami tak jest, że zewnętrzne przejawy mogą mylić, a i tak zawsze będzie liczyło się to, co mamy w środku – co w nas dominuje i co czujemy na co dzień. A więc jeśli nie będziesz czuł się wewnętrznie niewinny i w porządku, dopóki nie poczujesz luzu do tego jak oceniają Cię inni, ciężko Ci będzie poczuć swobodę w przejawianiu siebie i w relacjach z ludźmi.

Jeśli wiesz, że nie zrobiłeś nic złego, albo nie miałeś nic takiego na myśli, pozwól sobie poczuć, że jesteś z tym całkowicie niewinny. To nie Twoja wina, że ktoś inny myśli o Tobie inaczej, niż Ty sam czujesz. Jeśli czyjeś wyobrażenia podważają Twoje uczucia, to znaczy, że te uczucia nie są w Tobie ugruntowane, a Ty potrzebujesz się na nich skoncentrować i wzmocnić je w sobie.

Brak uczuciowej niewinności i luzu jest przyczyną wchodzenia w postawę przepraszającą, o której już wspominałam. Postawa „przepraszam, że żyję – tylko mnie nie krzywdź” – to nic innego jak rezygnacja z siebie. Próbujesz za wszelką cenę przekonać drugą osobę, że Ty nic złego nie zrobiłeś, tym samym uznając jej wyższość nad Tobą i odkładając swoje zdanie i swoje własne odczucia, po to by ochronić się przed skrzywdzeniem. Odsuwasz siebie na bok i zaczyna liczyć się tylko to, co myśli i czuje ta druga osoba (która w dodatku ma prawo nigdy nie zmienić zdania, bądź po prostu nie będzie chciała się z Tobą zgadzać).

Czy rzeczywiście chronisz się w ten sposób przed nieszczęściem, czy może stwarzasz sobie nieszczęście uzależniając swoje samopoczucie od tego co myślą i czują inni? Taką postawą tylko utwierdzasz się w przekonaniu, że Twoje samopoczucie i Twoje czucie niewinności wcale nie jest zależne od Ciebie. A właśnie, że jest :). I tak naprawdę jest zależne TYLKO I WYŁĄCZNIE od Ciebie. Pod warunkiem, że nauczysz się odpuszczać ludziom, którzy nie potrafią lub nie chcą Cię zrozumieć.

Mówi się, że winny się tłumaczy, ale to nie jest do końca prawda. Często właśnie z powodu niesprawiedliwej oceny dajemy sobie wmówić, że wina leżała po naszej stronie, właśnie po to by ta osoba nas nie krzywdziła. Zaczynamy się więc tłumaczyć, ale to wcale nie oznacza, że realnie jesteśmy czemuś winni. Problem nie tkwi więc w winie, a w braku poczucia niewinności. Niewinny, któremu brakuje poczucia niewinności zawsze będzie próbował się wytłumaczyć.

Ja nigdy nie czułam się w pełni niewinnie i w porządku z tym co czuję, myślę, czego potrzebuję, co okazuję, co mówię, jaka jestem. Nie potrafiłam wyznaczać zdrowych granic w relacjach, pozwalałam się dominować i stawiałam potrzeby innych wyżej ponad swoje. Ważne było tylko to, by druga osoba nie czuła się urażona, skrzywdzona, żeby nie pomyślała o mnie w zły sposób. Musiałam więc obchodzić się z takimi osobami jak z jajkiem, a sama brać poprawkę na wszystko co czuję, myślę i wyrażam. Wiele zaczęło się zmieniać kiedy zaczęłam uczyć się ufać swoim uczuciom. Ufać sobie i odkrywać w sobie subtelne poczucie niewinności.

Ważne jest, by mieć świadomość czym jest Boskie uczucie niewinności i nad tym można by długo dyskutować, ale najlepiej jest to poczuć w medytacji. Dla jasności dodam, że czucie niewinności nie jest jednoznaczne z postawą, że teraz to ja mogę zrobić dosłownie wszystko i będę się z tym czuła w porządku. Nie chodzi to, by niewinnością usprawiedliwiać każde swoje zachowanie, bądź wykręcać się od przyznania i dostrzeżenia swoich błędów. Prawdziwe urzeczywistnienie poczucia niewinności będzie zawsze wiązało się z tym co Boskie, czyli z Prawdą, Mądrością, czy Miłością. A skoro jest Boskie, będzie prowadziło Cię do takich działań, które są z zgodne z Najwyższym Dobrem, zarówno Twoim jak i innych.

Wiem, że są sytuację w których wina może leżeć po naszej stronie, a skoro tak jest to znaczy, że musieliśmy zrobić coś co rzeczywiście skrzywdziło tą drugą osobę. A skoro skrzywdziło, to samo w sobie oznacza, że nie było to zgodne z naszą Boską naturą, musiało więc wypływać z niczego innego, jak z naszego ego – które nie jest ani Boskim, ani doskonałym tworem. To z jego poziomu krzywdzimy, mścimy się, winimy, karzemy – dopóki rządzi nami ego, takie reakcje zawsze będę nam towarzyszyć. Kontemplując poczucie niewinności uczymy się rozgraniczać co pochodzi od ego, a co wypływa z przejawów Boskiej cząstki nas samych. Natomiast dopóki istnieje jedno i drugie uczymy się podchodzić do naszych czynów z równowagą – czuć niewinność w taki sposób, by nie krzywdzić innych, a jednocześnie mieć świadomość swojej niewinności niezależnie od sytuacji. Jednak tak jak wspominałam – Boskie poczucie niewinności pochodzi od Boga, a więc nie ma związku z zadawaniem komukolwiek krzywdy. Nie będzie więc wymówką dla czynów, które są niezgodne z Najwyższym Dobrem.

Pamiętajcie więc, że Boskie poczucie niewinności tyczy się raczej naszej Duszy, a nie ego, które działa na zupełnie innych zasadach. Będzie się więc zdarzało, że kogoś skrzywdzimy i w związku z tym będziemy czuli się winni tej sytuacji. Dopóki popełniasz błędy, to normalne, że będziesz miał też potrzebę kogoś przeprosić, czy z kimś porozmawiać. Jednak i w tym przypadku warto odkrywać w sobie Boskie poczucie czystości i niewinności, bo to właśnie dostrajanie się do tych uczuć sprawia, że mamy coraz mniejszą ochotę bawić się w gierki naszej podświadomości, czyli w krzywdzenie siebie i innych. Zbliżasz się bowiem do swojej Boskiej naturalnej części, której urzeczywistnianie zawsze prowadzi do idealnych rozwiązań.

A więc jeśli trudno Ci jeszcze wyczuć granicę, niech weryfikatorem będzie Twoje serce. Serce w swojej czystości nikogo by nie skrzywdziło. Biorąc za przykład sytuację z koleżanką ze szkoły- czy ja realnie ją skrzywdziłam uśmiechając się do niej szczerze? Zauważcie, że tak naprawdę to ona skrzywdziła siebie wmawiając sobie, że skoro się otworzyła, to pewnie inni się z niej śmieją. W ten sposób mogła wywalić swoją frustrację, ale to nie oznacza, że ja musiałam jej reakcję brać bezpośrednio do siebie. Wcale nie musiałam czuć się poszkodowana i skrzywdzona. Ja mogłam się czuć w tamtej sytuacji w porządku, bo przecież… naprawdę nie zrobiłam nic złego. Poczułam się źle tylko i wyłącznie dlatego, że sama nie czułam się ze sobą w porządku. I taką prawdę czuje moje serce. Jednak gdybym realnie ją skrzywdziła, czy zrobiła coś niemiłego i uznała swój błąd za taki, który rzeczywiście wymaga wyjaśnienia, to wtedy jeśli byłoby to potrzebne i możliwe – mogłabym z nią porozmawiać i ją przeprosić.

W kontekście czucia niewinności bardzo ważna jest również świadomość dogrywania się intencji. Właśnie to zdarzyło się pomiędzy mną, a koleżanką. Nasze intencje dograły się – ona nie poradziła sobie ze swoimi emocjami i przy okazji chciała się na kimś wyładować, a ja – nie czułam się w porządku ze sobą i z tego powodu sama chętnie brałam udział w sytuacjach, w których byłam odrzucana, atakowana, bądź „niesprawiedliwie” traktowana. W kontekście gry podświadomych intencji nie ma czegoś takiego jak niesprawiedliwość, czy też wina sama w sobie. Każdy odegrał to, na co był otwarty i to czego podświadomie chciał doświadczyć. Mając świadomość istnienia takich zależności stajemy się coraz bardziej wolni od potrzeby szukania winnych. Tutaj tak naprawdę nie ma winnych, bo każdy odegrał to, co do niego „należało”. Można to tylko wybaczyć, odpuścić, pogodzić się z tym co zaszło. A ze sobą zawsze można popracować, by rozgryźć mechanizm przyciągający takie sytuacje i więcej nie plątać się w tego typu konflikty. Po to właśnie oczyszczamy swoje intencje względem siebie i innych.

Odkrywanie, doświadczanie i pielęgnowanie w sobie poczucia niewinności sprawdza się więc w każdym możliwym przypadku, o ile rzeczywiście czujemy czym ta niewinność jest. W sytuacjach w których zostaliśmy źle potraktowani, mimo że świadomie nie mieliśmy złych zamiarów – stajemy się świadomi gry intencji, dzięki czemu widzimy i rozumiemy całą sytuację z nieco szerszej perspektywy. Do tego możemy czuć się całkowicie niewinni z tym co zrobiliśmy, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy prawo tak czuć, nawet jeśli inni twierdzą inaczej. W sytuacjach w których świadomie wybieramy zranienie drugiej osoby, poczucie niewinności sprawdza się jako uczucie, które wyprowadza nas z chęci plątania się w takie sytuacje. Ucząc się czym jest prawdziwa niewinność, czując jak lekkie i przyjemne jest to uczucie, pragniemy doświadczać go więcej, a więc uwalniamy się od pielęgnowania w sobie poczucia winy i sytuacji, które nas do poczucia winy skłaniają.

Choć z mentalnego poziomu pojęcie niewinności może wprowadzić wiele zamieszania, to jednak jako uczucie wprowadza nieopisaną równowagę, poczucie błogości i spokoju. Warto odkrywać je w sobie poprzez medytację, np. z zadanym tematem („uświadamiam sobie czym jest prawdziwa, Boska niewinność we mnie”), bądź wspierając się przy okazji modlitwą: „Dobry Boże, pokaż mi proszę czym jest prawdziwe poczucie niewinności”, albo „Dobry Boże, naucz mnie czuć Boskie uczucie niewinności”. Powodzenia 🙂