Artykuły

Mechanizm „domyśl się”

Zadziwiające jest to jak często oczekujemy, by inni domyślili się czego chcemy albo o co nam chodzi. Wielu ludzi ma problem z prostą komunikacją, wyrażaniem swoich potrzeb, czy przekazywaniem swoich własnych uczuć w rozmowie, tak by czuć się z tym całkowicie w porządku. Zjawisko to możemy zaobserwować w związkach partnerskich, ale nie tylko. Przytoczę dzisiaj dość stereotypowy przykład i oczywiście nie jest on tutaj regułą.

Partnerka wymaga od swojego partnera, by domyślał się o co jej chodzi. Dla niej będzie to wyrazem tego, że on się nią interesuje, że o niej myśli, że ją kocha. Chce, by czytał w jej myślach, pragnie, by sama nie musiała o nic prosić, a tym samym by jej zachcianki były spełniane. Chce się czuć ważna, zdobywana, chciana. Jeśli partner nie odczytuje jej często niejasnych „sygnałów” i w rezultacie nie spełnia jej oczekiwań, czuje się urażona, pominięta i skrzywdzona.

W umyśle takiej skrzywdzonej osoby kryje się silna obawa – „co jeśli wyrażę swoją potrzebę i podzielę się nią wprost, a ona nie zostanie zaakceptowana?”. Ona bardzo boi się odrzucenia, zranienia, tego, że ktoś po prostu nie zgodziłby się na to czego pragnie, bądź nie zrozumiałby jej potrzeby. Tutaj do głosu dochodzą nieuleczone zranienia z dzieciństwa (są to wzorce często występujące u DDA i ogólnie osób wychowanych w rodzinach dysfunkcyjnych), wszelkiego rodzaju niezaspokojone braki, niska samoocena, problemy z komunikacją, czy silne poczucie niezasługiwania na wsparcie i zrozumienie od bliskiej osoby. U dorosłego z trudną przeszłością reguły gry w związku nigdy nie są jasne. Nigdy nic nie może być proste. Dlatego sam (często zupełnie nieświadomie) jak najwięcej komplikuje.

Partnerce wydaje się więc, że jeśli partner „domyśli się”, to w rezultacie otrzyma od niego to upragnione wsparcie i zrozumienie. Jednak wieczna walka o uwagę drugiej osoby nigdy nie skończy się zaspokojeniem. Bo jeśli raz uda się partnerowi jakimś cudem domyślić i zrozumieć o co jej chodzi, to drugi raz może się już nie udać. I co wtedy? W rzeczywistości taki system myślowy nie jest żadnym sposobem na poczucie się ważną i kochaną. To mechanizm sabotujący zdrową i jasną komunikację w związku, niezbędną do tego, by miłość w takiej relacji mogła się w ogóle realizować. Zauważcie, że cały ten mechanizm jest zbudowany na wzorcach odrzucenia i to z ich powodu to, czego boimy się najbardziej właśnie się odgrywa. To taki podświadomy sabotaż. Emocjonalna pułapka, której elementy z założenia miały nas przed odrzuceniem chronić….

Partnerka dla własnego „bezpieczeństwa” stwierdza, że lepiej będzie jeśli odpowiedzialność za jej potrzeby przejmie partner i to on powinien wiedzieć co jest dla niej ważne. Podświadomie wydaje jej się, że kiedy on ustala reguły, wtedy zmniejsza się szansa na to, że jej potrzeby zostaną odrzucone. Najczęściej jednak te potrzeby nie są nawet brane pod uwagę – stają się mało ważne, odchodzą na drugi plan. Głównie dlatego, że partnerka ich nie wyraża, a partner zwyczajnie o nich nie wie.

Według niej to partner ma się domyślać, to on ma wiedzieć co jest dla niej ważne i to on ma przejąć odpowiedzialność za jej potrzeby. Z lęku przed odrzuceniem naciska, aby to wyszło od niego, a od niego nie za bardzo to wychodzi, bo z powodu oczekiwania na to, że on się domyśli – odcina go od świadomości jej potrzeb. A co za tym idzie sabotuje ich realizację – bo z powodu lęku przed odrzuceniem sama boi się wyrażać je wprost.

A więc cały ciężar odpowiedzialności zrzuca na niego, a potem… ma pretensje. Rodzi się konflikt, partnerka wkurza się na partnera i zwala całą winę na niego. W ten sposób wyładowuje na nim swoje frustracje i emocje, z którymi sama sobie nie radzi. Zdarza się też, że ucieka myślami w piękne marzenia o cudownym księciu z bajki, który pojąłby całe jej pomieszanie (co może mieć miejsce tylko w jej marzeniach).

Pomyślmy o tym w ten sposób – jak Twój biedny partner ma ustosunkować się do Twoich potrzeb, jeśli nawet o nich nie wie? Jeśli naprawdę czegoś od niego oczekujesz, spraw by on rzeczywiście mógł się o tym dowiedzieć i coś z tym zrobić. I to najlepiej w najprostszy sposób – poprzez szczerą rozmowę. Możesz czekać aż on się domyśli, ale pamiętaj, że jakkolwiek nie bylibyście blisko ze sobą – on nie jest Tobą i o ile się do Ciebie nie dostraja i nie stara się Tobie czytać w myślach (co już samo w sobie gdyby się działo, nie byłoby zdrowe) to on tak naprawdę nie musi, a nawet nie ma prawa na to wpaść. Wiem, że to brzmi romantycznie: „jesteśmy tacy sami, czytamy sobie w myślach, rozumiemy się bez słów”. I nie zaprzeczam, że jest w tym jakieś ziarno prawdy, bo zdarzają się sytuacje, gdy porozumienie między dwojgiem ludzi jest tak głębokie, że rzeczywiście nie zawsze słowa są potrzebne. Ale bez rozmów nie osiągniecie głębokiego porozumienia. A „domyślanie się”, czy czytanie w myślach wcale nie jest przejawem czystej miłości, czy porozumienia. To tylko wprowadza niepotrzebne komplikacje.

Dlatego podstawą dobrej i zdrowej relacji jest jasna i prosta komunikacja. Jeśli na czymś Ci zależy – powiedz o tym drugiej osobie. Jeśli ona nie będzie się z Tobą zgadzała, albo nie będzie miała ochoty by je zaspokoić, wtedy doświadczysz cennych konfrontacji w których coś sobie uświadomisz, albo nauczysz się wielu potrzebnych rzeczy. Może dojdziesz do tego o co tak naprawdę chodzi w dobrej relacji, jak radzić sobie z brakami, co robić kiedy inni tych potrzeb nie chcą spełniać i z czego to tak właściwie wynika. Może dzięki takiej konfrontacji zobaczysz siebie od takiej strony jakiej nigdy wcześniej nie widziałeś. To wcale nie boli tak bardzo jak myślisz, a tylko oszczędzi Ci mnóstwa bólu i emocji, które gromadzą się poprzez tkwienie w tej całej pułapce.

A więc zamiast czekać godzinami na ruch partnera, udowadniać sobie jak bardzo nie możesz na niego liczyć, a potem wyskakiwać do niego z pretensjami (“chciałam wyjść dzisiaj na miasto – ubrałam się tak ładnie, a ty się nie domyśliłeś!”), wyraź mu swoją potrzebę („kochanie, czy wyjdziemy dzisiaj na miasto? Mam ochotę gdzieś pójść i miło spędzić z tobą czas”).

Brzmi łatwo, ale dlaczego w praktyce takie nie jest? Albo dlaczego wydaje się nie być?

To dlatego, że mało skomplikowane i pomyślne odpowiedzi ze strony partnera („okej, fajny pomysł, chodźmy!”) nie mieszczą się w oczekiwaniach osoby z silnymi wzorcami odrzucenia. W jej pomieszanym rozumowaniu taka sytuacja byłaby zbyt prosta i zbyt łatwa, bo przecież przywykła do dramatów, konfliktów i niewyjaśnionych sytuacji. Najczęściej nie zdaje sobie sprawy z mechanizmów jakie nią kierują i podświadomie nie rozumie dlaczego miałaby z tych dramatów tak po prostu zrezygnować. Proste podejście jest jak najbardziej możliwe i osiągalne do zrealizowania, kiedy tylko uświadomimy sobie cały sens i wszystkie korzyści wynikające z nowego nastawienia.

Kiedy z kolei partnerka wyraża potrzebę, ale w odpowiedzi dostaje dobry argument przeciw („dzisiaj źle się czuję, ale jeśli chcesz możemy pójść jutro”, albo: „nie mam ochoty dzisiaj wychodzić, ale możemy zrobić miły wieczór w domu), wtedy tak naprawdę nie ma z czym walczyć, nie ma na kogo zrzucać winy. A ze swoimi wzorcami do takiej sytuacji dopuścić nie chce. Tylko pytanie – czy obwinianie, frustrowanie się i obarczanie emocjami swojego partnera, z powodu własnych braków jest w porządku? Tym bardziej kiedy jego podejście jest wspierające i kiedy on oferuje jej coś w zamian.

W jeszcze innym przypadku, jeśli partner sam coś kręci, nie ma dobrych argumentów i pojawia się jakiś zgrzyt w poruszanej sprawie, zawsze można pociągnąć temat, zapytać dlaczego pomysł mu się nie podoba, porozmawiać z nim i spróbować przedstawić swoje zdanie, ale przy okazji spróbować go zrozumieć. Nie przekonywać go na siłę. W takiej konfrontacji uczysz się nie tylko wyrażać swoje potrzeby i mówić o tym, co jest dla Ciebie ważne, ale uczysz się również słuchać i brać pod uwagę potrzeby swojego partnera. Wtedy nie istnieje tylko „moje”, a zaczyna wykształcać się „nasze”.

Na tym polega nauka siebie nawzajem. Nauka swoich wzajemnych potrzeb, a także stawiania zdrowych granic w relacji. To nie tak, że rezygnując z oczekiwań typu “domyśl się o co mi chodzi” stracisz okazję do tego, by partner okazywał Ci swoje zainteresowanie. To nie oznacza, że on nie będzie już chciał Cię rozumieć, ani liczyć się z Twoimi potrzebami. Wręcz przeciwnie – im więcej będziecie ze sobą rozmawiać, im częściej mówić o tym co czujecie i co jest dla Was ważne, tym bardziej będziecie siebie poznawać i rozumieć.

Mechanizm „domyśl się” funkcjonuje najczęściej u tych osób, które wcale nie chcą słuchać o tym jakie potrzeby mają inni. To one są najważniejsze, bo przecież są takie skrzywdzone, takie biedne, potrzebują wsparcia i uwagi. A jeśli nie dostaną tego, czego chcą poczują się odrzucone. Tylko i wyłącznie dlatego, że druga osoba również posiada swoje własne potrzeby. Czasami ciężko jest się do tego przyznać, ale niestety takie są efekty uboczne wzorców odrzucenia. Z chęci zapełnienia bolących braków wydaje nam się, że to co robimy jest okej. Niby stawiamy siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu, próbując udowodnić to światu, ale w rzeczywistości wcale tak nie jest. Dbanie o siebie i swoje potrzeby, a także stawianie siebie na pierwszym miejscu nigdy nie wiąże się ze stawianiem nierealnych oczekiwań, ani w stosunku do siebie, ani do innych.

Niezależnie od tego czy jesteś kobietą, czy mężczyzną i posiadasz te wzorce o których piszę – ważne, żebyś wiedział/a, że nie jesteś jedyną zranioną osobą na tym świecie. Nikt nie będzie się do Ciebie dostrajał, ani czytał Tobie w myślach, tylko dlatego, że sobie ze sobą nie radzisz. Jeśli chcesz tworzyć zdrowe relacje, jeśli chcesz, by spotykały Cię dobre rzeczy ze strony innych, jeśli chcesz być kochany – naucz się rozmawiać i liczyć z tym, że inni też mają swoje uczucia, też mają swoje potrzeby i też potrzebują miejsca dla siebie. Zupełnie tak jak Ty! Dlatego pozwól sobie zająć się tą zranioną częścią siebie, która potrzebuje TWOJEJ uwagi. Zajrzyj w głąb swoich emocji, które powodują niepotrzebne komplikacje. Spróbuj znaleźć swój cel i sens rezygnacji z tego, co Tobie nie służy. Nic ważnego na tym nie stracisz – tylko zyskasz. Lepszą relację ze sobą, a tym samym lepszą relację z ludźmi, na których Ci zależy.