Artykuły

Czy Dorosłe Dziecko Alkoholika może być szczęśliwe?

Mamy za sobą cały pakiet trudnych przeżyć, dźwigamy bagaż ciężkich i silnych obciążeń. Złe samopoczucie, niska samoocena, trudności w relacjach międzyludzkich, braki w odczuwaniu miłości, poczucie niezasługiwania i odrzucenia, nadmierne oczekiwania wobec siebie i innych, liczne lęki, trudności w radzeniu sobie z emocjami, poczucie zranienia i osaczenia, ciągły stres i napięcie spowodowane przyjściem najgorszego – wszystkie zamieniają się w nasze codzienne nawyki. Czasami czujemy, że nie może być inaczej, jakby nic nie było w stanie zmienić naszego życia. Nie radzimy sobie z nim, tak jak pijany rodzic nie radził sobie ze swoim życiem. Czujemy, że nie mamy na nie większego wpływu. Nic nie jest zależnie od nas, a emocje na pewno nam w tym nie pomagają.

Bezradność w rodzinie alkoholowej jest na porządku dziennym. Przyzwyczajamy się do bezradności, oswajamy się z nią, szczególnie gdy obserwujemy jak np. tata nie radzi sobie z codziennymi problemami, szukając ucieczki i ulgi w alkoholu oraz kiedy mama nie radzi sobie z nałogiem męża i nie wie co powinna w takiej sytuacji zrobić. My jako dzieci również czujemy się bezradni, nie rozumiejąc w jakiej sytuacji się znajdujemy, nie wiedząc, że z problemów w których tkwią rodzice, da się wyjść. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to co się dzieje w domu jest problemem. Oswajamy się z tym co mamy i uczymy się żyć ramię w ramię z niekończącymi się, wiecznie powstającymi trudnościami. Uczymy się, że trudności są nierozłączną częścią naszego życia.

Potem dorastamy, staramy się poukładać swoje życie po swojemu, ale naturalnym jest, że układamy je tak, jak potrafimy – z czym nam najłatwiej funkcjonować. I to „najłatwiej” niestety najczęściej oznacza odtwarzanie wspominanych nawyków. Tego, z czym czujemy się bezpiecznie, bo wiemy jak się w tych przestrzeniach poruszać.

Nie radzimy sobie w związkach, bo nie wiemy jak funkcjonuje zdrowy związek. Do tego stłumione emocje prędzej czy później muszą mieć swoje ujście, więc sami prowokujemy do drażliwych starć i sytuacji, by móc odreagować i wyładować się emocjonalnie. Często nie radzimy sobie również finansowo i mamy problemy ze znalezieniem takiej pracy, która nie byłaby dla nas udręką. Podobnie jak u pijącego ojca, który poprzez swój alkoholizm traci kolejną pracę i prędzej czy później traci też chęci, by angażować się w kolejną. Albo matka, która jakoś próbuje wiązać koniec z końcem, pracując ponad etat, by nadrobić straty pijanego męża.

Niektórzy by „zaradzić” tym problemom, tak jak rodzice tłumią się i sięgają po alkohol, inni – mają do niego wstręt i za wszelką cenę starają się nie popełniać błędów rodziców. Bez świadomej terapii również ci drudzy nie potrafią poradzić sobie ze sobą i swoim życiem. Do gry bowiem wchodzi podświadomość i mimo świadomych chęci, zakodowane w niej programy zaczynają kierować naszym życiem.

W związku z tym wszystkim nasuwa się więc pytanie – czy osoba z tak ciężką przeszłością może zaznać spokojnego i szczęśliwego życia?

Moja odpowiedź brzmi – tak. I choć mnie samej wydawało się to nieprawdopodobne, doświadczyłam, że rzeczywiście można wyjść nawet z tych najcięższych i najtrwalszych obciążeń. Choć musicie sobie zdawać sprawę z tego, że to nie jest prosta droga.

Zmiana życia na lepsze u DDA, to całkowita zmiana funkcjonowania. To zmiana myślenia, odczuwania, interpretowania otoczenia, zmiana systemu wartości i nadawania priorytetów w życiu. Poruszasz tutaj fundamentalne sfery swojej osobowości, burzysz cały skrupulatnie zbudowany (ale chwiejny) domek z kart, by postawić solidne, zdrowe fundamenty. Zmieniasz się od podstaw – uczysz się żyć całkowicie na nowo. U dorosłej osoby, z zakodowanym już systemem funkcjonowania to wcale nie jest takie proste. Nie zmienisz całego fundamentu osobowości w jeden dzień. Nie nauczysz się prawidłowo funkcjonować po przeczytaniu kilku książek, przerobieniu dwóch afirmacji, czy jednej sesji uzdrawiania. To praca na lata, ale z pewnością opłacalna.

***

Od czegoś trzeba zacząć – i tutaj włącza się nasza bezradność. „Czy jest sens angażować się w taką pracę, skoro nie mogę mieć efektów od razu?” Zawsze możesz dokonać wyboru – albo poddaj się na starcie i przekreśl z góry swoje życie, albo – daj sobie szansę i tyle czasu, ile Ci potrzeba.

Praca nad sobą, to inaczej zajęcie się sobą. Potrzebujesz, żeby ktoś się Tobą zajął, zaopiekował, zatroszczył, nauczył, że możesz czuć się ze sobą dobrze i bezpiecznie na tym świecie. Niektóre osoby potrzebują specjalistycznej opieki terapeuty, ale sporo osób jest w stanie poradzić sobie z tymi problemami samodzielnie. Tak, czy inaczej potrzebujemy tutaj naszego własnego wsparcia. Jeśli więc mimo trudności ciągnie Cię w kierunku samorozwoju – dlaczego nie spróbować?

A więc pierwszym punktem do odznaczenia na Twojej drodze jest:

1. Akceptacja drogi i czasu jaki chcesz pokonać. Spróbuj. Daj sobie szansę, by nauczyć się funkcjonować na nowo.

***

Kolejna sprawa to odkrywanie siebie. Nawiązywanie kontaktu ze sobą poprzez świadome interakcje ze swoim „ja”. Towarzyszy temu konfrontacja z trudnymi emocjami z przeszłości. Pamiętaj, że nie dotykasz ich po to, aby się zdołować, ale po to, by się od nich uwolnić. Bardzo często samo dojście do przyczyn odczuwanego bólu emocjonalnego, ostatecznie prowadzi do jego uzdrowienia.

Poprzez pracę nad sobą poszerzasz swoją świadomość. Zaczynasz zauważać mechanizmy Tobą rządzące, a kiedy już je rozpoznasz, zaczyna się rodzić w Tobie gotowość, by je odpuścić. Zmienia się również Twoje postrzeganie otoczenia. Inaczej interpretujesz ludzkie zamiary, gesty, słowa. Coraz mniej bierzesz do siebie, coraz rzadziej interpretujesz je przeciwko sobie. Coraz wyraźniej czujesz i rozumiesz siebie i na takim zrozumieniu budujesz poczucie własnej wartości. Przestajesz być workiem treningowym dla cudzych emocji, zaczynasz nabierać pewności siebie, miłości i szacunku. Jednak, żeby mieć do siebie szacunek, trzeba umieć spojrzeć sobie prosto w oczy. Kolejny punkt brzmi:

2. Spójrz w oczy swoim lękom i ograniczeniom. Nie bój się ich odkrywać w sobie i poznawać. Kiedy nauczysz się żyć z nimi świadomie, prędzej czy później nauczysz się żyć bez nich.

***

Rozwój to nie tylko oczyszczanie, a na pewno nie wieczne przeżywanie starych historii na nowo. To przede wszystkim odkrywanie w sobie i ugruntowywanie pozytywów, wszystkiego, czego brakowało Ci przez całe życie. To odkrywanie i odczuwanie miłości, to doświadczanie szczęśliwości, radości, błogości i spokoju. To, szczególnie na początku, czucie ulgi po odpuszczeniu czegoś większego. Czujesz się wtedy lekki jak piórko, po zrzuceniu ciężkiego emocjonalnego bagażu. Potem patrzysz wstecz i przypominasz sobie, z czym np. rok, czy kilka miesięcy temu zupełnie sobie nie radziłeś. A dziś czujesz ogromny postęp jaki zrobiłeś przez ten czas, widzisz drogę przez którą przeszedłeś.

Wiele razy z partnerem przypominaliśmy sobie stare sytuacje z przeszłości. Problemy z którymi zupełnie sobie nie radziliśmy. Miło jest poczuć, że mijają lata, a my do tamtych konkretnych emocji już nie wracamy. Co najwyżej pamięcią, żeby pogadać o naszym progresie. Ale tych emocji już nie ma. One nie istnieją. Zostały już dawno odpuszczone, choć wtedy wydawały się nieoderwalną częścią mnie. Zupełnie jakbym miała pozbyć się własnej ręki. Po latach, już z dużo szerszą świadomością siebie ja wiem, że one nie powrócą. I dziś już wiem, że nie ma takich obciążeń, których nie mogłabym się pozbyć. I z pewnością już żadnego z nich nie utożsamiam z własną ręką  .

Kolejne punkty to:

3. Buduj pozytywy, ucz się zadowolenia z siebie i swojego życia. Otwieraj się na boskie uczucia w sobie, by zastąpić nimi gojące się rany. Pamiętaj, że miłość ma największą moc uzdrawiania, więc rozwijaj ją w sobie.

4. Obserwuj swoje postępy i bądź z nich dumny, doceń siebie za swój progres, jakikolwiek by nie był.

***

Ten artykuł, zresztą jak wszystkie moje przemyślenia, nie służą jako niepodważalna wytyczna w rozwoju każdego człowieka, nie jest to też szczegółowy opis drogi jakie przechodzi Dorosłe Dziecko Alkoholika, ani cudowna krótka recepta na życie. Gdybym miała opisywać wszystkie etapy przez które przechodziłam, musiałabym napisać o tym książkę .  A sama już nawet większości wzorców i przebiegu ich uzdrawiania nie pamiętam. Ale jest to inspiracja, z mojego życia dla Was, informacja, że można wyjść z pewnych problemów, mimo że są one tak silne i pożerają tak dużą część naszej osobowości.

Jeśli podejmiesz decyzję o tym, że chcesz nad sobą pracować, zawsze znajdą się odpowiednie materiały i narzędzia, żebyś mógł to zrobić. Boska opieka i ochrona zadziała, abyś uniknął najgorszych dróg, a wybrał te, które są na ten moment najlepsze dla Ciebie. Choć teraz może wydawać się to abstrakcyjne, choć odkąd pamiętasz masz z czymś duży problem, Ty możesz się od tego problemu uwolnić. Mówi się, że „ludzie się nie zmieniają”. Jeśli spojrzeć na to stwierdzenie z pozytywnej strony, rzeczywiście można stwierdzić, że każdy z nas ma swoją pierwotną, boską naturę, której się nie zmienia, a do której się powraca. Można ją w sobie tylko stłumić. Jednak interpretując słowa dosłownie, odnosząc się do ludzkich emocji i sposobu przejawiania się – owszem, ludzie zmieniają się! Ale tylko wtedy, jeśli w głębi swojego serca, naprawdę tego chcą. A uwierzcie mi – do podjęcia chociaż tych małych, pierwszych kroków wystarczy minimum Waszej otwartości, a więc do rozpoczęcia tej drogi wiele Wam nie potrzeba…