Artykuły, Ćwiczenia

Celowość w Życiu + proste ćwiczenie

Jeśli nie wybierzesz w jakim kierunku chcesz podążać, zatrzymasz się w martwym punkcie, a zamiast rozwiązań, zaczniesz mnożyć kolejne wymówki, aby tylko nie nawiązać kontaktu ze sobą. Odcinając się od siebie godzisz się na to, co przyniesie Ci los, a Twoja bierność stanie się regularną ucieczką od potrzebnych zmian i realnego działania.

Kiedy nie wiesz czego chcesz od życia i o co Ci właściwie chodzi w realizacji Twoich celów, nawet Twoja pasja może zamienić się w przykry obowiązek. Zamiast cieszyć się z tego co potrafisz, co stworzyłeś, dążysz do odrealnionej doskonałości, która zamienia się w nieustanną pogoń za satysfakcją (której z dużym prawdopodobieństwem nigdy nie doświadczysz). Z takim nastawieniem nic dziwnego, że wszystkiego Ci się odechciewa, że tracisz wszelką motywację i energię do działania, a podjęte na ostatkach sił próby nie przynoszą oczekiwanych efektów.

Upragnione cele również stają się odległe, bo choć brakuje Ci w życiu celowości, to nie oznacza, że nie posiadasz żadnych celów, a na pewno masy wyobrażeń na temat ich spełniania. Choć upierasz się, że przecież dobrze wiesz czego chcesz, to jednak dążysz do tego celu w taki sposób, aby jeszcze bardziej się od niego oddalić, byle tylko nie zbliżyć się za bardzo. Dlaczego? Po pierwsze w odcięciu od siebie nie zawsze ciągnie Cię do tych celów, które są rzeczywiście zgodne z Tobą. Po drugie – nawet jeśli są zgodne z Tobą, tym bardziej nie będziesz chciał po nie sięgnąć, bo wtedy musiałbyś przyznać, że rzeczywiście na nie zasługujesz i że możesz tak zwyczajnie się w nich spełniać. A to z kolei najczęściej trudno jest osiągnąć bez świadomego czucia siebie.

Każdy człowiek, który nie ma w sobie prawidłowej celowości, nie wie czego TAK NAPRAWDĘ chce od siebie i od życia. W rezultacie sprawia, że jego kreacje stają się przypadkowe. Boimy się odpowiedzialności za swoje życie, boimy się konfrontacji, czujemy że nie zasługujemy, więc wolimy poddać się temu co nam „los przyniesie”. Tak wydaje się być lżej, łatwiej, bezpieczniej – sami z siebie niczego (a przynajmniej tak nam się wydaje) nie ryzykujemy… Pamiętaj tylko, że te „przypadkowe” realizacje również zależą od Ciebie i są wynikiem podświadomych i często nieuświadomionych intencji, które też mają wpływ na Twoje życie. Ucieczka od podjęcia świadomej decyzji, wcale nie sprawi, że Ty w ogóle o swoim życiu nie decydujesz… Jeśli więc decydować, to najlepiej świadomie i z miłości do siebie.

Problem jednak w tym, że wszystkie te nasze losowe, nieudane kreacje powodują jeszcze większe rozczarowanie sobą – bo znowu kolejna rzecz w Twoim życiu Ci nie wyszła. To sprawia, że jeszcze bardziej chcesz oddalić się od siebie. Swoich celów nie chcesz realizować w rzeczywistości, bo „jeszcze ci wyjdzie”, a przecież to porażka jest dla Ciebie priorytetem, gdy karzesz siebie. Wkurzasz się i masz do siebie żal za to co Cię spotyka, jakie masz życie i jak paskudnie czujesz się ze sobą. Te emocje wydają się być silniejsze i nie w głowie Ci poddać się mocy uwalniającej miłości. Z takiej pozycji czujesz, że Ty na miłość na pewno nie zasługujesz. Po co więc próbować? Po co się starać? Szczędzisz sobie miłości na każdym kroku. Zaczynasz wręcz tłumaczyć siebie, dlaczego nie możesz jej doświadczać, a Twoje argumenty wydają się być twarde i niepodważalne: ” ja nie umiem czuć miłości”, „ja nie wiem jak”, „nie chce mi się wzbudzać w sobie miłości, bo to takie męczące!”. „poddaję się na starcie, bo wiem, że i tak nic nie poczuję”, „to nie dla mnie”, „muszę odpocząć”. No, skoro wiesz, nie umiesz i nie jesteś godny by poczuć miłość, to jej nie czuj i daj sobie z nią spokój! A Ty ciągle i ciągle chcesz do niej wracać… Ciekawe dlaczego? Może jakaś cząstka Ciebie czuje, że to wcale nie jest takie trudne do poczucia i przede wszystkim, że jest to dla Ciebie dostępne?

Nie ma nic prostszego od odczuwania miłości, która jest dla nas całkowicie naturalnym uczuciem. Wiem, że chciałbyś odpocząć, bo pozbawiony wsparcia i świadomego czucia ze swojej strony rzeczywiście jest Ci ciężko. Potrzebujesz przerwy od rozwoju, który tak bardzo Cię męczy, do którego tak wywala, z którego nie ma żadnych efektów, a medytacja i inne przyjemne praktyki sprawiają Ci ogromną trudność… Jeśli Twoim CELEM zawsze będzie ucieczka przed sobą, niesprawiedliwe ocenianie siebie i karanie się za to, że sam bronisz się, by cokolwiek poczuć, to ten cel będzie się sukcesywnie realizował i rozwój rzeczywiście BĘDZIE dla Ciebie męczarnią i nieprzyjemnym obowiązkiem.

Rozwój wcale nie musi wiązać się z ciężką pracą. Tak samo jak medytacja – jeśli uważasz, że powinieneś od niej odpocząć, to znaczy, że masz na jej temat błędne wyobrażenia. Medytacja jest chwilą przyjemności i ukojenia, to właśnie dzięki niej zaczynasz panować nad chaosem w swojej głowie, uczysz się pozostawać w spokojnych, przyjemnych uczuciach. Skutki wyciszenia umysłu, czucia siebie i swoich boskich uczuć prędzej, czy później mają swoje przełożenie na Twoje codzienne życie. Im częściej się do nich dostrajasz, tym częściej zauważasz jakie wspaniałe zmiany w Tobie zachodzą.

Nadaj więc odpowiednią celowość swojemu życiu, niech prawdziwa – ta lekka i przyjemna miłość do siebie stanie się dla Ciebie priorytetem.

Odpowiedz sobie więc na pytanie – czego tak naprawdę chcesz od swojego życia? Z kolei, gdy wstajesz rano i znów czujesz się źle ze sobą i swoim życiem, ale masz już tego dość i chcesz przerwać stan bierności, zapytaj siebie – co mogę dziś zrobić, aby poczuć się lepiej? Co mogę zrobić, by choć trochę zbliżyć się do życia, którego w głębi siebie tak bardzo pragnę?

To wcale nie musi oznaczać wiele, nie musisz od razu zmieniać pracy, domu, partnera, żeby zmienić swoje życie na lepsze. Wystarczy zmienić swoje własne podejście i CZUCIE siebie, a Twój świat nabierze głębszego sensu. I może dzięki temu rzeczywiście otworzysz się na więcej? A może zwyczajnie dostrzeżesz, że to co masz to już wielki skarb, warty docenienia?

Jeśli chcesz zmienić cokolwiek większego w swoim życiu, ZAWSZE musisz zacząć od akceptacji tego, co jest. Jakiekolwiek Twoje życie by nie było.

Odkąd pamiętam moim największym marzeniem była praca nieetatowa, w której się spełniam, rozwijam, w której jest mi dobrze i przyjemnie i nikt nie mówi co i jak mam robić. Zanim udało mi się to zrealizować musiałam zaakceptować, że jestem w zupełnie przeciwnym położeniu. Wiedziałam, że jeśli nie pokocham siebie na etacie, z tymi „ochłapami jakie podsunęło mi życie” (bo tak wtedy czułam) to nie będę gotowa, ani otwarta na to, aby ze świadomego punktu widzenia wykreować sobie więcej. Musiałam zaakceptować, a nawet docenić to co mam, zobaczyć tą jaśniejszą stronę mojego życia, takiego jakie było. A kiedy nadal tkwiłam w czymś co nie było dla mnie pod żadnym już względem korzystne, musiałam poczuć, że mogę, że zasługuję, że jestem warta tego, aby takie zmiany miały się w ogóle zadziać w moim życiu! A w tym pomagało mi rozwijanie miłości do siebie.

Pamiętam jak przychodziłam zmęczona po pracy i medytacja nie była dla mnie przykrym obowiązkiem, a chwilą relaksu, ulgi i ukojenia po ciężkim dniu. Podczas medytacji czułam, że moje zmęczone ciało odpoczywało, odpoczywał mój zmęczony umysł, uspokajały się moje wzburzone emocje. W końcu czułam, że mogę odetchnąć i dawałam sobie prawo do tego. Do tego, że zasługuję na relaks, na to aby moje życie było pozbawione stresów i skrajnych emocji. Tylko, żeby to się miało z automatu realizować w moim życiu, ja sama musiałam poczuć, że mogę i potrafię. Dlatego relaksowałam się tak często jak się dało. A już szczególnie w tych najtrudniejszych i najbardziej stresujących sytuacjach.

Ale nie zawsze tak było! Ja również długo walczyłam z samą sobą, długo uciekałam od siebie i męczyłam się w ciężkiej pracy przez kilka lat. Wywalało mi do rozwoju, wywalało mi do medytacji, do Boga (bo czym/kim właściwie był dla mnie wtedy Bóg?), do siebie. Ach, nienawidziłam siebie tak bardzo. Bywały momenty, że miałam ochotę umrzeć. Po prostu zostawić to wszystko, bo tak wydawało mi się wtedy najłatwiej. Wiele się od tamtego czasu zmieniło. A to, co mnie mocno różni od siebie z przeszłości to fakt, że dziś moje życie ma głęboki SENS, WIEM CZEGO CHCĘ, WIEM i CZUJĘ co chcę realizować w moim życiu i co chcę w sobie PIELĘGNOWAĆ. Wybrałam już jaki stosunek do siebie i jakie nastawienie jest dla mnie priorytetowe i dlatego kiedy mi wywali i poczuję się jeszcze źle ze sobą, to CZUJĘ, że to TYLKO negatywna myśl, wywalanka, czy emocja. Nic więcej. Miłość jest dla mnie najważniejsza i nieważne co by się działo, pamiętam, że zawsze warto jest się do niej dostrajać. Kiedy kochasz siebie i dbasz o siebie tak bardzo, nawet gdy spotyka Cię coś niemiłego, Twoje serce rzuca się do Ciebie z pomocą, żebyś tylko mógł poczuć się lepiej.

A najczęściej tak niewiele trzeba, żeby poczuć się lepiej. Naprawdę. Zwykła, krótka medytacja może poprawić Ci samopoczucie. Nawet chwila spędzona w ciszy, ze sobą, sama na sam, bez ucieczki. Kilka dobrych słów skierowanych w swoim kierunku, patrząc w lustro. Szczery i radosny uśmiech do siebie, który też może być pewnym krokiem w kierunku zmiany nastawienia do siebie. Napisanie krótkiej wiadomości rano, w której życzysz sobie coś miłego, albo na czym rzeczywiście chciałbyś się dziś skupić. Możliwości jest tyle, ile jest w stanie stworzyć Twoja własna wyobraźnia.

Zróbmy więc na koniec proste ćwiczenie, które pomoże Ci nadać odpowiednią celowość w Twoim życiu. Niech to będzie mały, prosty, przyjemny krok – a może z wielkimi efektami?

Po obudzeniu napisz do siebie wiadomość, w której zawrzesz krótkie przywitanie i kilka zdań (codziennie uzupełniaj na nowo):

Cześć, kochana/y …… Witam Cię w tym nowym, pięknym dniu .

Dziś z miłości do siebie wybieram……
Dziś uwalniam się (powstrzymuję się) od ….. , a w zamian zawsze daję sobie…..
Życzę sobie, aby ten dzień…..

np.

„Cześć, kochana Karolinko! Witam Cię w nowym, pięknym dniu Dziś z miłości do siebie wybieram … dobre samopoczucie i pozytywne nastawienie do siebie. Wybieram akceptację i miłość dla siebie, w każdej możliwej, nawet trudniejszej sytuacji. Wybieram życie bez stresu, w przyjemności i relaksie, dzięki praktykowaniu medytacji.

Dziś powstrzymuje się od… negatywnych myśli na swój temat, a w zamian zawsze daję sobie… zrozumienie, wsparcie i dużo miłości.

Życzę sobie, aby ten dzień … był dla mnie sprzyjający, pełen cudownych niespodzianek i przełomów. Niech mnie pozytywnie zaskoczy”.

Przykład jest bardzo prosty, ale może być bardziej rozbudowany i tyczyć się wszystkiego, na czym potrzebujesz się skupisz i od czego potrzebujesz się uwolnić.

To ćwiczenie może pomóc Ci otworzyć się na świadomość tego, czego chcesz od siebie i od życia każdego dnia. Bo może jeszcze się nad tym nie zastanawiałeś? A warto .

Wieczorem, spójrz na tą listę jeszcze raz i koniecznie napisz co udało Ci się dziś zrealizować. Jeśli się nie udało, jeśli poddałeś się negatywnym emocjom, napisz sobie słowa otuchy, wesprzyj siebie, pod żadnym pozorem nie obwiniaj się i nie atakuj. Jeśli to co zrobiłeś mocno Ci nie odpowiada, zamiast przelewania na siebie żalu i krytyki, pomyśl jak mógłbyś zachować się następnym razem i zapisz to. Może przy kolejnej okazji przypomnisz sobie to rozwiązanie i tym razem go użyjesz? Na mnie działało to świetnie, szczególnie kiedy denerwowałam się w pracy .

Na koniec podziękuj sobie za wsparcie, wszystkie spostrzeżenia i za wszystkie dobre rzeczy jakie udało Ci się tego dnia poczuć. Nastaw się, że kolejny dzień będzie równie dobry, albo jeszcze lepszy. Kolejnego dnia zrób następne ćwiczenie. To może być tylko klika minut dziennie. Powtarzaj je tak długo jak potrzebujesz i masz ochotę. Nie zmuszaj się do niczego! To ma być konstruktywna, owocna, ale i fajna zabawa.

Dobrego dnia wszystkim 🙂