Inspiracje

Próbowanie i zabawa swoimi możliwościami

Jeśli masz fajny pomysł na siebie, jeśli coś Cię kręci i fascynuje, jeśli przy okazji otwiera Cię na radość z życia – rób to, przeznacz swój czas na doświadczanie tego, baw się tym.

Spontaniczność i niewinność w działaniu są niezwykle ważne. Często hamujemy się z przejawianiem tych cech przy innych, czasem nawet najbliższych nam osobach. „Zajmij się czymś poważnym”, „Ty to zawsze wymyślasz”, „Strata czasu, powinieneś zająć się czymś bardziej wartościowym”, „Po co w ogóle zaczynasz, przecież i tak nigdy nic nie kończysz”, „A skąd weźmiesz na to pieniądze?”, „Teraz masz ważniejsze rzeczy na głowie, niż ta pierdoła”, „Na zabawę jeszcze będziesz miał czas”, „Daj sobie spokój” – słyszymy.

Nie poddawaj się, szczególnie jeśli czujesz, że coś jest dla Ciebie. Nie rezygnuj zanim jeszcze dobrze nie wystartowałeś… Nawet jeśli mogłoby to być odbierane jako Twoja fanaberia, czy kolejny wymysł. Nie ma nic złego w próbowaniu i jeśli komuś z Twojego otoczenia do tego „wywala” to zazwyczaj sam nie potrafi poczuć luzu w swoim życiu, albo nie ma na siebie pomysłu. Nie bądź smutasem, zacznij żyć, bo świat jest PEŁEN przeróżnych, wspaniałych możliwości… Baw się, nawet jeśli ktoś Ci powie, że to głupie, czy dziecinne i szkoda na to czasu. Jeśli widzisz w czymś sens zaufaj temu. Cokolwiek by to nie było. Jak się nie uda – to trudno, ale zyskasz to poczucie, że przynajmniej dobrze się bawiłeś. Próbowanie jest fajne  .

Tylko Ty jesteś w stanie poczuć wartość swojej pracy i sam zdecydować o tym ile czasu, wkładu, czy pieniędzy (jeśli w ogóle trzeba) na nią poświęcisz. Nie pozwól, aby opinia innych, nawet najbliższych miała Ci w tym przeszkodzić. Zaufaj sobie, że wiesz co robisz kiedy prowadzi Cię serce. Nie ograniczaj się. Życie jest właśnie po to, żeby się nim bawić, próbować siebie w nowych przestrzeniach i sytuacjach! Nie poddawaj się i nie przejmuj brakiem wsparcia ze strony innych, bo najważniejsze i najsilniejsze wsparcie i tak znajdziesz W SOBIE  .

Czuję, że coraz bardziej otwieram się na próbowanie. I chyba po raz pierwszy po wielu latach poczułam znów twórczą ochotę na zabawę życiem. Zabawa wzbogaca w doświadczenia, uczy, sprawia radość i rozwija. Pamiętam, że w dzieciństwie, czy ogólnie w czasach szkolnych nie bałam się próbować – rysowałam, malowałam, rzeźbiłam, szyłam, projektowałam, pisałam, recytowałam, śpiewałam, fotografowałam, grałam na basie, walczyłam na miecze, czy występowałam na scenie w prawdziwych spektaklach. Lubiłam się uczyć, często rzeczy zupełnie niezwiązanych ze sobą – czy to biologii i anatomii zwierząt, czy historii ulubionych czasów i krajów. Próbowałam siebie w naprawdę wielu dziedzinach, ale nie po to, aby dojść do jakiś wielkich osiągnięć, dowartościować się, czy komuś coś pokazać. Robiłam to z czystej przyjemności, ciekawości, radości, zabawy… Szukałam w tym wszystkim siebie i pamiętam, że w każdej dziedzinie świetnie się bawiłam – czy to na studiach w laboratorium chemicznym, czy na zajęciach z pantomimy (haha, to było zabawne i ciekawe ).

W pewnym momencie kiedy „wydoroślałam” coś się we mnie „wypaliło”. Czułam, że muszę się ustatkować i nie miałam już czasu na „niepoważne” rzeczy. Wyprowadziłam się z domu, wynajęłam z partnerem pokój i poszłam do pracy, taką jaką udało mi się dostać i na jaką siebie wtedy ceniłam, czyli marną  . Wracałam do domu zmęczona przekonana o tym, że już wiele mi nie zostało. W między czasie, głównie z frustracji pracą etatową próbowałam wskrzesić w sobie ducha walki o pracę marzeń i z jednej z moich pasji starałam się uczynić pracę życia. Nie wyszło, bo za bardzo siebie cisnęłam – zamiast czerpać przyjemność z tego co robię i niewinnie się tym bawić tak jak wcześniej, presjonowałam się, że muszę jak najszybciej osiągnąć dobry poziom, aby móc z tego żyć. To nie było dobre podejście, bo to właśnie ONO wysysało ze mnie moją energię do działania. To moje nastawienie kreowało poczucie mojego wypalenia.

Pamiętam, że miałam w sobie też pewne poczucie winy, że tak wiele rzeczy doświadczyłam, a żadnego z nich „nie dokończyłam”. Zaczynałam po kolei trzy kierunki studiów, które koniec końców okazywały się niezgodne ze mną i sama z nich rezygnowałam. Owoce moich największych pasji chowałam do szuflady, z przekonaniem, że wcale nie są tak dobre, a wiele pomniejszych rzeczy uleciało wraz z zapałem do nich. Dopóki nie znalazłam i nie zrozumiałam swojego miejsca (w sensie duchowym) ciężko mi było dostrzec, że to co robię było niewinną zabawą, doświadczaniem, ŻYCIEM. Czułam się z tym źle i przykleiłam sobie łatkę osoby, która zaczyna i nie kończy tego za co się zabiera i która jest przeciętna we wszystkim po trochu, ale nie najlepsza w tej jednej rzeczy, na którą nie mogła się zdecydować.

W pewnym momencie zrozumiałam, że nie muszę się na nic decydować. Mam na myśli to, że nie muszę przez całe życie robić tylko jednej rzeczy. Mogę rozwijać się jako uzdrowiciel, mogę dalej rozwijać swoje umiejętności artystyczne, mogę zajmować się jeszcze masą innych rzeczy. Nie potrzebuję siebie definiować, nie potrzebuję już opierać swojego bytu na tym kim jestem i co robię. Wystarczy, że jestem sobą… robię to, na co mam ochotę… i że czerpię przyjemność z życia…

Przez kolejne lata po moim „wypaleniu” skonfrontowałam się z masą rzeczy w sobie, wiele przeszłam. Podnosiłam samoocenę, pracowałam nad sobą. Moje życie zaczęło się układać, trochę w inny sposób niż zakładałam, ale zaczęłam się w końcu czuć i spełniać tak jak chciałam. W pewnym momencie po prostu poddałam się prowadzeniu Wyższego Ja i zaufałam. Z czystym sercem mogę dziś powiedzieć, że nie żałuję – lubię moją pracę, kocham rozwijać moje talenty duchowe i cieszę się, że się na nie otworzyłam. Poza pracą (z resztą i pasją) czerpię również przyjemność z rysowania, więc siedzę i rysuję. Nie mam już potrzeby wysilania się, żeby moje rysunki były najlepsze, po prostu tworzę je dla własnej przyjemności. Widzę też, że z czasem mój poziom sam wzrasta, czego dowodem są kartki mojego szkicownika. Nie trzeba się więc wysilać, wystarczy po prostu działać dla swojej własnej przyjemności.

Ostatnio przyszedł do mnie całkiem nowy pomysł na siebie, stąd też przyszła inspiracja na ten post  . Jest to coś w czym chciałam się realizować od dziecka, a czego jeszcze nigdy tak naprawdę nie próbowałam. I nie pokładam w tym wielkich planów, nie opieram na tym swojego bytu, czy własnej wartości – bo ja tę wartość już znam  . Chciałabym po prostu robić to dla przyjemności. Usiadłam więc na próbę i zrobiłam to. Sama już nawet nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać… z radości i wzruszenia, bo autentycznie czułam jakbym odzyskała jakąś zapomnianą, zakurzoną cząstkę siebie. Czuję jakby zapalił się we mnie mój przygaszony ogień, który kiedyś tak miło i wesoło buchał we mnie. Zabawa życiem jest super! Zabawa życiem nie jest głupia, nie jest bezcelowa. Ona naprawdę rozwija i sprawia, że znów czuję, że żyję!

Próbujcie, doświadczajcie, smakujcie nowych wrażeń. Możliwości masz nawet więcej niż sobie na ten moment wyobrażasz. Bez względu na Twój wiek – w każdej chwili możesz znaleźć nową, zaskakującą, przyjemną i radosną dla siebie pasję. Każdy może znaleźć coś takiego dla siebie. Więc jak już przyjdzie, nie zastanawiaj się – próbuj i zaufaj swojemu sercu  .