Artykuły, Inspiracje

Lęk przed ujawnieniem swojej wewnętrznej Mocy

Czy czułeś się kiedyś inny niż wszyscy? Wyjątkowy, specjalny, jedyny w swoim rodzaju? A może w inną stronę – wyobcowany, niepasujący, niedostosowany, wyróżniający się, zepchnięty gdzieś na bok w swojej odmienności, odrzucony i niedoceniony?

To Twoja odmienność często podpowiada Ci, żebyś uciekał z tego świata, że nic nie może być tutaj tak łatwe jak przychodzi to innym. Jednocześnie czujesz w tej swojej inności ukrytą Moc, która pochodzi od Twojej boskiej cząstki i jest całkowicie unikalna.

Kiedy byłam młodsza czułam się porzucona przez świat i przez ludzi. Pamiętam jak zamykałam się w szafie i płakałam powtarzając w kółko, że nikt mnie nie lubi. W pewnym momencie dotarło do mnie, że to nie ludzie mnie odrzucali, tylko ja odrzucam ludzi, tworząc pomiędzy nami bariery – w tamtym przypadku nawet dosłownie zamykając się w szafie  . Całe to odczucie przekładało się również na życie codzienne, w szkole i w zabawach z innymi dziećmi. Choć oczywiście otwierałam się na rówieśników, to jednak z czasem było mi coraz trudniej i bałam się wchodzić w głębsze relacje. W mojej podświadomości rodziło się skojarzenie – im więcej ludzi – tym więcej zagrożenia, im mniej – tym spokojniej. Niby potrafiłam tworzyć bliskie relacje, jednak i w nich prędzej czy później coś nieprzyjemnego musiało się odegrać – uaktywniało się wtedy całe poczucie zranienia i chęci odrzucenia. I tak każda z takich relacji powoli wygasała. A ja czułam swojego rodzaju ulgę, że tych ludzi znów jest w moim życiu mniej, niż przedtem.

Wszystko dlatego, że bałam się przy nich być sobą. Bałam się poczuć swobodę i radość z przejawiania się – bo w ogóle nie chciałam żeby ktokolwiek zobaczył jak się przejawiam. Bałam się odrzucenia, to swoją drogą, ale martwiło mnie też samo ujawnienie mojej odmienności jako atutu. Bałam się, że mogę dla ludzi naprawdę wiele znaczyć, że mogę się tym wyróżniać bardziej od innych.

Niedawno wyszedł mi taki ciekawy lęk, że osoby, które kompletnie nie interesują się rozwojem duchowym i nie do końca rozumieją czym się zajmuję nie zaakceptują mnie jako uzdrowiciela, czy przewodnika duchowego – jakkolwiek tę rolę nazwać. Bałam się, że zajmując się rozwojem duchowym nie tylko w domowym zaciszu pracując nad sobą, ale i pomagając ludziom na większą skalę, będę dużo bardziej widoczna i przy okazji odbierana jako odmieniec albo dziwak wśród „zwykłych” zjadaczy chleba. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, bo przecież wcześniej nie miałam z tym problemu. Poznałam i poznaję zresztą wiele wspaniałych, fajnych, nowych osób spoza środowiska duchowego i nie stanowi to absolutnie żadnego problemu. Najczęściej czuję porozumienie, czy fajny rezonans i w takich relacjach to czym się zajmuję (jakkolwiek dziwne i „obce” nie miałoby się to wydawać dla tych osób) nie stanowi żadnego problemu. Najczęściej wręcz wzbudza pozytywną ciekawość i inne miłe reakcje. Jednak w momencie kiedy weszłam w te emocje głębiej okazało się, że w związku z odrywaniem mojej wewnętrznej Mocy uaktywnił się mój irracjonalny, zakodowany lęk, że nie mogę wśród ludzi przejawiać swoich talentów, bo jestem z tym inna – a co za tym idzie nieakceptowalna dla społeczeństwa.

Z kolei z tej drugiej strony – środowiska duchowego odczuwałam nieco inny, ale bardzo podobny lęk, przed nieakceptacją. Ale już nie pod kątem niezrozumienia dla tego co robię, a pod kątem rywalizacji, że mogłabym kogoś przeskoczyć, przegonić, „przechytrzyć”, zniszczyć jego kruchą samoocenę, tylko tym jak sama czuję się ze sobą. Absurdalne, a jednak. Trafiałam nawet na karmiczne historie -osoby mające obsesję na punkcie rywalizacji i udowadniania innym jacy są wspaniali, a tym samym próbując umniejszać innych ludzi, aby czuć się lepiej ze sobą. Strasznie bałam się stać się taką osobą, bardzo nie chciałam być tego częścią… Byłam już zmęczona odgrywaniem w kółko tych samych scenek, które i tak już wielokrotnie odbywały się w poprzednich wcieleniach. Jednak czy tego chciałam czy nie, byłam tego częścią- zasilając te przestrzenie właśnie swoim strachem i uciekaniem przed sobą, tłumieniem swojej Mocy. Ucieczka owocowała w nieakceptację i bezsilność a to świetne podwaliny na bycie właśnie taką osobą – rywalizującą, wywyższającą się, zawistną, zakompleksioną… Wszystko z powodu intencji, aby mojej Mocy nie ujawnić! Ze strachu, że to znowu się odegra. No i się odegrało – właśnie przez moje zamknięcie. Żadne uciekanie przed swoją Mocą i przed sobą nie pomaga, a tylko szkodzi, nawet jeśli Twoją intencją jest poradzenie sobie z lękiem. Podświadomość chciała dobrze, ale zdecydowanie jej nie wyszło  .

Jakiś czas czułam się więc osaczona z każdej strony, czy to ze środowiska duchowego, czy spoza duchowego. Łatwiej więc było mi chować się ze swoimi talentami i uciekać przed sobą. Nie pokazywać tego jaka jestem i ile dla siebie znaczę. Ale czy rzeczywiście było mi tak łatwo? Tłumiąc swój potencjał, życie było dla mnie dużo cięższe i trudniejsze, co innego gdybym korzystała ze swojej wyjątkowości i zdolności, którymi zostałam obdarowana. Kiedy zaczęłam się otwierać na siebie i swoje talenty wtedy wszystko całkowicie się odmieniło… Z powodu silnych obciążeń był to jednak proces. Co nie zmienia faktu, że warto było w tym wytrwać.

Podważanie swojej wyjątkowości towarzyszyło mi przez całe życie. Czułam i wiedziałam, że jestem wyjątkowa, ale jednocześnie cały czas to podważałam. Albo wydawało mi się, że to jaka jestem i to co potrafię „to nic takiego”, albo czułam ogromną wartość tego, ale z kolei nie chciałam się z tym wszystkim wywyższać. To hamowało więc moje wyjście to świata pełną sobą, bo bałam się, że będę zbyt wyrazista, zbyt wspaniała i wiele osób mogłoby tego nie udźwignąć. Na pierwszy rzut oka takie podejście wydaje się być szlachetne, ale to przecież też był głos mojego ego – „pokażę Wam, że jestem od Was lepsza, nie pokazując Wam, że jestem od Was lepsza”  . No, podświadomość ma jak zawsze zajebiste pomysły  .

Bałam się ataków ze strony ludzi, bałam się, że będą mnie katować za to jaką mam Moc i ten strach był tak silny, że byłam przekonana, że ja tej Mocy jestem pozbawiona. Ona jednak cały czas była we mnie, a ja sama postanowiłam ją w sobie stłumić. W takim stanie łatwo poddawałam się cudzym wpływom, cudzym opiniom i cudzym „wywalankom” na mój temat. Identyfikowałam się z urojeniami innych ludzi. I często one nawet nie musiały być skierowane bezpośrednio w moim kierunku, one po prostu gdzieś tam sobie były, a ja w tym całym poczuciu niemocy i zranienia doszukiwałam się w nich „czegoś dla siebie”.

Pamiętam bardzo fajne ćwiczenie kiedy stanęłam przed lustrem i wypowiedziałam sobie w oczy na głos wszystkie negatywne rzeczy, które wydawały mi się, że mogliby myśleć na mój temat inni ludzie. Mówiłam do siebie naprawdę okropne rzeczy i bardzo się w nie angażowałam – „Jesteś brzydka! Jesteś głupia! Jesteś wredna! Jesteś zakompleksiona! Jesteś próżna!”. Na początku powychodziły emocje, przyszły łzy, a po wszystkim… to co poczułam było mieszaniną totalnego rozbawienia i niesamowitej ulgi. Poczułam coś w końcu i powiedziałam wtedy do siebie – „Przecież Ty taka nie jesteś… Przecież JA taka nie jestem”. Poczułam to. I wtedy zaczęły się największe przełomy w mojej samoocenie. Zrozumiałam, że nie mogę obarczać się cudzymi wyobrażeniami, cudzymi problemami. Zrozumiałam, że to ja sama się nimi katowałam, że ja sama identyfikowałam się z nimi, podejmowałam decyzję o tym, że chce się tak czuć ze sobą. To była tylko i wyłącznie moja zasługa, a ludzie? Mogą sobie przecież mówić i myśleć różne rzeczy. Zrozumiałam, że źródeł i przyczyn WSZYSTKICH problemów muszę doszukiwać się w sobie, a nie w innych, cokolwiek by nie robili. Wtedy też dużo bardziej pogłębił się mój kontakt ze sobą, a im lepszy kontakt, tym łatwiej rozwiązują się wszelkie problemy. I to naprawdę działa!

Po konfrontacjach i pracy nad sobą w końcu zamiast strachu, zamiast ograniczania się, zamiast ustępowania innym – poczułam ulgę. Pieprzyć to – chcę być sobą, jestem sobą, czy się to komukolwiek podoba, czy nie. Tak mi z tym dobrze i to jest w tym momencie najważniejsze  . Jestem wartościowa, jestem mądra, jestem piękna, jestem utalentowana – jeszcze więcej tych cech by się znalazło i jestem z tym naprawdę szczęśliwa. Czuję się z tym po prostu w porządku. Czuję swoją Moc. I to jest właśnie droga, która wyprowadza Cię ze strachu i wszelkich wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów.

Drogi Czytelniku, nie bój się być sobą. Nie bój się wyjść do ludzi i być sobą. Nie bój się kochać siebie i okazywać to światu. Ludzie Cię nie zjedzą za to jaki JESTEŚ. Jeśli już ktokolwiek miałby się do Ciebie przyczepiać to dlatego, że wyczuwa jak próbujesz siebie stłumić. Tylko wtedy jesteś podatny – kiedy tłumisz siebie, kiedy wyrzekasz się siebie! Zawsze znajdą się tacy, którzy chętnie Ci w tym „pomogą”  . Czy na pewno tego chcesz od życia?

Kiedy znasz swoją wartość i przede wszystkim CZUJESZ ją i zaczynasz przejawiać również na zewnątrz okazuje się, że i ludzie i świat stoją przed Tobą z otwartymi ramionami. Ludzie szukający konfliktu nie mają już punktu zaczepienia, więc odpadają. Z kolei pojawi się coraz więcej takich, którzy po prostu będą Cię lubić i akceptować takiego jaki jesteś. Bez udawania, bez umniejszania, bez wywyższania.

Twoja naturalność to dla Ciebie szansa na uwolnienie Twojej wyjątkowości, a warto ją eksponować, żeby móc ze światem się wymieniać tym co najlepsze. Oferując światu swoją wyjątkowość otrzymasz w zamian duże wsparcie, radość i swobodę istnienia. Pozwalając sobie być naturalnym ujawniasz swoją prawdziwą, boską naturę. I tylko z tą naturą tak naprawdę jesteś w stanie pozbyć się strachu i poczuć się bezpiecznie a z czasem silnie, radośnie i lekko ze swoją Mocą.

Również w relacjach z ludźmi i tych przyjacielskich, związkowych i biznesowych, ze środowisk duchowych, czy nieduchowych. Już nie musisz bać się siebie i bać reakcji ludzi na to, że jesteś sobą. Ty decydujesz w którym kierunku chcesz iść. Twoje ograniczenia i Twój strach to zawsze Twoje części, których możesz się pozbyć, które możesz przeskoczyć. Nikt nie jest w stanie wiedzieć lepiej od Ciebie KIM TY NAPRAWDĘ JESTEŚ. Nawet jeśli całe dzieciństwo byłeś tłamszony, nawet jeśli w szkole byłeś krytykowany, nawet kiedy odwrócili się od Ciebie przyjaciele. Stawiaj swoją wyjątkowość na pierwszym miejscu i nie bój się jej przejawiać – Twoja Moc jest Twoim skarbem, Twoja wyjątkowość jest Twoim darem. Jest Twoim największym atutem, motorem napędowym do korzystnego działania, a w rezultacie nieprzeciętnego, wspaniałego życia.

Jesteś wyjątkowy…? Wyróżniasz się? Poczuj w tym wartość i radość z tego, że właśnie taki jesteś!