Inspiracje

Otwarcie na zmiany

„Wszystkie odpowiedzi są w Tobie” – tylko dlaczego czasem ich nie słyszysz?

Największe opory przed zobaczeniem prawdy i konkretnych rozwiązań miałam wtedy kiedy bałam się skonfrontować z moimi prawdziwymi potrzebami. Bałam się dokonać zmian w moim życiu, bo zazwyczaj oznaczało to radykalne zmiany. Nie chciałam ruszać się z miejsca, w którym było mi wygodnie, a jednocześnie w którym ciągle czegoś mi brakowało. Pytałam więc nieśmiało mojego Wyższego Ja – co zrobić, aby uwolnić się od tego poczucia braku, jak wypełnić tą pustkę? I za każdym razem kiedy już miałam uzyskać odpowiedź, uciekałam przed nią z podkulonym ogonem, żeby tylko nie naruszyć mojego ciepłego, starannie uklepanego miejsca.

Taka walka ze sobą trwa jakiś czas, ale prędzej czy później musi się skończyć, bo przecież jak długo można uciekać, jak długo można się okłamywać? Na pewno nie całą wieczność. Prędzej czy później wygodne miejsce zaczyna coraz bardziej uwierać, jest coraz mniej ciepło i przyjemnie i coraz bardziej nas z niego wypycha. Wtedy zaczynamy czuć przerażenie, bo czujemy jak sypie się nasz wygodny grunt pod nogami. Nagle coś w czego podtrzymywanie wkładałeś tak dużo energii i tak zaczyna się rozpadać. Przychodzi więc kolejny moment – zasiadasz do medytacji, bądź modlitwy i prosisz Boga o rozwiązania. Znów zaczyna się opór, wychodzą jakieś emocje, łzy leją się po policzkach – „nie dam rady”, „jestem za słaby”,” nie uda mi się stworzyć nowego miejsca”. Pazurami wczepiasz się w coś, co już praktycznie nie ma prawa bytu, bo już dawno umarło śmiercią naturalną, a Ty jeszcze próbujesz na tym starym dalej coś tworzyć.

I wtedy kiedy już naprawdę nie ma co ratować, na tym skrawku, na tych „ochłapach danych łaskawie od życia” siadasz po raz kolejny i znów prosisz o inspirację. Inspiracja płynie, a Ty W KOŃCU już z braku wyjścia postanawiasz po raz pierwszy nie odcinać jej dopływu do siebie. Inspiracja przychodzi, uświadamiasz sobie, ze gdzieś tam zawsze czułeś te rozwiązania, ale z jakiegoś powodu się ich bałeś. Poznajesz ten powód i zaczynasz się z nim konfrontować. Nie masz wyjścia, więc wchodzisz w to – stawiasz na jedną kartę, realizujesz inspirację.

I nagle… wszystko zaczyna się układać. Zaczynasz czuć ulgę, widzisz jak tworzy się dla Ciebie nowe, lepsze miejsce. Coś się w Tobie zmienia, coś się zmienia w Twoim otoczeniu… Udało się! Ale… czy warto było tak długo czekać? Czy warto było się tak szarpać…?

Następnym razem spróbuj nie uciekać od rozwiązań i uważaj, żeby to nowe miejsce również nie stało się kolejnym uzależniającym, bezpiecznym azylem. Pozwól, aby kolejne inspiracje miały swobodny dostęp do Ciebie, nawet jeśli ich realizacja miałaby oznaczać zmianę nowego miejsca na kolejne.

Pamiętaj, że ilość i jakość Twoich inspiracji zależy od Twojego otwarcia, a Twoje otwarcie od realnej chęci zmian, więc zastanów się – czy Ty tych zmian potrzebujesz? I jeśli tak – to dlaczego nie chcesz po nie sięgnąć…?