Wczoraj wybrałam się na dłuższy niż zwykle spacer z moim psem. Wyprawa była spontaniczna, widoki były tak piękne, że nie mogliśmy się oprzeć, aby iść dalej i dalej… Nie spodziewałam się tego, bo tamtego dnia przyszła odwilż i jedyne czego mogłam oczekiwać to chlapa i woda po kostki. Tymczasem zaskoczyły nas przepięknie rozświetlające drogę promienie słońca i majestatyczna mgła unosząca się nad ziemią.
Nawiązując do wczorajszego postu – to był mój czas na wyluzowanie i wyciszenie. Zapuściliśmy się tak daleko, że nie mijali nas już żadni ludzie, słuchać było tylko śpiew ptaków i dźwięki naszych stóp i łapek zatapiających się w śniegu. Czułam jak się rozluźniam i jak cudownie się czuję i ze sobą i na tym pięknym świecie… Jak zaczynam twardo stąpać po ziemi, z jednoczesnym czuciem swojej boskiej natury. „To jest właśnie ta Moc…” – pomyślałam.
Weszłam w rzeczy, które mnie martwiły, czy męczyły i zaczęłam je rozpuszczać w modlitwie. Napięcie schodziło z moich barków, a nieprzyjemny kłębek emocji zmieniał się w płynną masę, która po chwili się ze mnie wylała. Czułam ulgę i niesamowite uczucie nie tylko na sercu, ale również w ciele. Czułam jak wszechświat mnie wspiera i że pomoże mi we wszystkim, czego tylko potrzebuje. Poczułam się tak jakbym była jedyna, stojąc w tym lesie całkiem sama (no z towarzystwem wiernego Charliego , a jednocześnie jakbym była nierozłączną częścią całego żywego organizmu jakim jest wszechświat.
Im dalej w las, tym widoki coraz bardziej mnie zaskakiwały. W pewnym momencie zaczęłam żałować, że nie wzięłam ze sobą aparatu. Jednak, zamiast się załamywać, porzuciłam swój perfekcjonizm i wyjęłam z kieszeni telefon. Nigdy nie lubiłam robić zdjęć telefonem, bo siłą rzeczy są wtedy gorszej jakości. Zaczęłam jednak pstrykać i ku mojemu zaskoczeniu, po powrocie do domu, zobaczyłam jakie są cudowne. Choć jak to zdjęcia – nie oddają w pełni tamtego klimatu, to jednak… są naprawdę świetne. Postanowiłam się nimi podzielić, robienie ich sprawiło mi wiele przyjemności.
Po powrocie do domu, problemy, które mnie męczyły nagle zaczęły się dosłownie rozwiązywać. Na moich oczach. Dostałam nawet wiadomość na którą czekałam od kliku dni, w sprawie zakupu rzeczy, na której mi bardzo zależało, a na którą miałam już dość małe szanse. Było to dla mnie ważne, bo to doświadczenie tyczyło się mojego pewnego braku z dzieciństwa i przekonania, że jak bardzo chcę czegoś materialnego, to tego nie dostanę… Okazało się, że wiele było chętnych na tą unikalną rzecz, ale sprzedawca wybrał właśnie mnie… Inne sprawy też potoczyły się z pomyślnością dla mnie, mimo że myślałam że są już zamknięte. I dziś odkąd wstałam dzieje się dokładnie to samo. Zaczęło się układać tak jak chciałam, wystarczyło tylko wyluzować… I zaufać .
Przyszło do mnie też kilka bardzo miłych wiadomości, odnośnie pracy ze mną i podziękowania za pomoc, która bardzo wiele znaczy dla tych osób jak i również dla mnie… Wspaniałe uczucie, które dodatkowo utwierdza mnie w przekonaniu, że świat, Bóg, ludzie… naprawdę mi sprzyjają. Czuję jak sprzyjamy sobie nawzajem . Czuję jedność ze światem i ogromne, wspaniałe WSPARCIE, którego Moc nie ma żadnych granic.