Otwierając swoje Serce masz dla siebie więcej wyrozumiałości i wsparcia. Wspierasz siebie w dążeniu do swoich celów, w realizacji marzeń. W tym roku udało mi się już spełnić wszystkie marzenia, które sobie na początku roku założyłam (niektóre cele i marzenia próbowałam spełnić jeszcze wcześniej, jednak widocznie potrzebowałam na to więcej czasu).
Pracowałam intensywnie nad stosunkiem do siebie i samooceną. Razem z pewnością siebie widzę, że rośnie również moje poczucie niezależności i samodzielności. Samoocena była jednak tematem przed którym długi czas uciekałam. Zawsze wydawało się, że jest coś ważniejszego. Jednak cały czas czułam, że na każdym kroku się ograniczam, nie pozwalam sobie być za bardzo szczęśliwa.
Narzekałam, że temat pracy nie układa mi się tak jakbym chciała, a uciekałam przed zaakceptowaniem i docenieniem siebie. Bałam się wyzwań, poddawałam się lękom, więc tkwiłam w starych przyzwyczajeniach. Wszystko to powodowało, że nie byłam zależna finansowo, zarabiałam mniej od mojego partnera, czułam, że nie mogę sobie pozwolić na wiele. O posiadaniu pieska – czasie dla niego i środkach na utrzymanie mogłam tylko pomarzyć. Nie mówiąc już o innych przyjemnościach jak wyjazdy na wakacje, czy na koncert ulubionej kapeli. Ciągle powtarzałam, że chcę coś zmienić, że staram się coś osiągnąć, ale w rzeczywistości nie dawałam z siebie wszystkiego. Wolałam uciec, zatracić się w swoim bezsensie i poczuciu niemocy. Czasem czułam się jak śmieć, który nie potrafi zrobić nic sensownego oprócz sprzątania. Zawsze w jakimś stopniu podważałam każdą swoją cenną umiejętność. Kiedy dowiedziałam się o swoich talentach duchowych, choć zawsze czułam, że ja mam – zaśmiałam się i myślałam tylko o tym, że teraz to będę musiała je rozwijać latami, zanim w ogóle zacznę je realnie wykorzystywać, szczególnie w pracy z ludźmi. Jak się okazało niewiele było mi trzeba, wystarczyła tylko wiara w siebie i w swoje możliwości, zaufanie do swojej własnej Intuicji. Siła jaka zrodziła się we mnie wynikła tylko i wyłączenie z mojej miłości do siebie. Gdyby nie ona, gdyby nie wzbudzanie w sobie pozytywnych uczuć i praca z moimi ograniczeniami nie osiągnęłabym w tym roku wszystkich tych wspaniałych rzeczy…
Praca marzeń – nieetatowa, dająca mi przestrzeń na decydowanie o moim życiu, lepsze zarobki i dużo wolnego czasu, najwspanialszy na świecie piesek, nowe, przyjemne mieszkanie, miłość w związku, która się tylko pogłębia i jeszcze takie smaczki jak zdobycie świetnych biletów na koncert ukochanego zespołu, czy miło spędzone wakacje w górach. Każda z tych rzeczy była dla mnie w sferze marzeń, każda z nich się zrealizowała. I to wszystko w jednym roku (jest to dla mnie zadziwiające, bo wiele rzeczy nie zależało jakby bezpośrednio ode mnie, tak jak decyzja właściciela o sprzedaży mieszkania, czy to że Pearl Jam ogłosi po 4 latach trasę po Europie i wpadnie do Polski). I tak jak kiedyś ciężko było mi w to uwierzyć, teraz sama tego doświadczam – moje życie może być na co dzień pełne Cudów i Niespodzianek. A to przecież… dopiero początek.
To śmieszne, bo wydawało mi się, że jak osiągnę to wszystko, to potem nie będę miała już żadnych większych celów do realizacji . Podświadomość lubiła się ograniczać. Teraz widzę, że to całe otwarcie sprawia, że mam ochotę sięgać wyżej, bo te moje marzenia z dzisiejszej perspektywy okazują się… wcale nie takie wygórowane, nie takie ciężkie do osiągnięcia, jak mi się wcześniej wydawały . Cieszę się, że z nowymi celami będzie podobnie.
Wczoraj siedząc sobie w ciszy poczułam się tak wolna. Wolna od swoich lęków, blokad, ograniczeń. Choć przez moment. I to nie oznacza, że ich nie mam – bo mam, oczywiście ich sporo. Mam nad czym pracować. Ale czy to przeszkadza mi w tym, aby cieszyć się życiem? Aby sobie nie żałować i sięgać po to, na co najzwyczajniej w świecie mam ochotę? Nie! Mogę po to sięgać, pomimo swoich ograniczeń! Wystarczy, że bardzo chcę je zrealizować i bardzo siebie akceptuję i kocham. Że się rozumiem, rozumiem swoje potrzeby i jakie są dla mnie ważne. Chcę sobie je dawać, więc je daję. Korzystam z tego i jestem wdzięczna za to. I sobie i innym, że mnie taką chcą, że mnie w tym wspierają…
Kiedyś myślałam, że rozwój duchowy to ciężka praca, emocjonalna jazda bez trzymanki, huśtawki nastrojów, trudne konfrontacje. Ale te wszystkie nieprzyjemności to nie rozwój – to my. Rozwój pomaga nam właśnie z takich ograniczeń wyjść. Zapytaj siebie czy Ci zależy, żeby być naprawdę szczęśliwym? Czy wolisz przymulać, oszukiwać siebie i narzekać, że próbujesz, ale nic Ci nie wychodzi?
Kiedyś serdeczna mi osoba, powiedziała do mnie – weź się w końcu do roboty! Bo się wykończysz! Pokochaj siebie i przestań być dla siebie wrogiem. I miała rację – podziałało. Taki kop tez czasem jest potrzebny. Bo ile można użalać się nad sobą? Nie ważne ile masz wymówek. Ja miałam ich zawsze sporo. Trudne dzieciństwo, czy smutna przeszłość nie jest żadną wymówką. Musisz przestać być dla siebie wrogiem. Nie kochaj siebie wybiórczo, ale pokochaj się całym sercem – bo jesteś przecież dla siebie… NAJWAŻNIEJSZĄ OSOBĄ NA ŚWIECIE!
I z takim podejściem warto wejść w ten Nowy Rok