Kartka z Pamiętnika

Może mi być dobrze…

W piątek był jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Miałam jechać w końcu po wymarzonego pieska, wiele razy w myślach wyobrażałam sobie ten cudowny dzień. Byłam przekonana, że będę wypełniona optymizmem i radością, bo przecież moje marzenie się spełnia. Zamiast tego czułam ścisk w brzuchu, napięcie i stres.

Rano przed wyjazdem zadzwoniła do mnie nowa klientka, bardzo sympatyczna i umówiłyśmy się na zabieg. Pomyślałam sobie jak fajnie jest poznawać nowych, wspaniałych ludzi, rozmawiać z nimi godzinami, wspierać ich, wymieniać się z nimi miłością. Pomyślałam sobie – czym ja się stresuję? Przecież moje życie jest cudowne, w końcu jest tak jak sobie wymarzyłam… Jak mogłabym być z tego niezadowolona? Praca nieetatowa, którą lubię i ma sens, niezależność finansowa i posiadanie pieska to były moje nadrzędne cele od naprawdę dłuższego czasu. Nagle te cele się zrealizowały i to jeszcze tak, że przerosły moje wyobrażenia, wiedząc, że przecież dopiero się rozkręcam i na pewno będzie tylko coraz lepiej i lepiej…

Stwierdziłam, że tak nie może być i postanowiłam się z tym skonfrontować. Jak się okazało to jak się źle czułam rano było efektem tego, że w jestem po prostu… szczęśliwa. Poczułam, że w sumie to w końcu niczego mi nie brakuje… I to doprowadziło moją podświadomość do szaleństwa, bo ZAWSZE jej czegoś brakowało. Wymyślałam sobie lęki, że z pieskiem może być coś nie tak, że może to jeszcze nie jest dobra decyzja. Całą drogę jechałam do niego ze ściskiem w brzuchu. Dzień wcześniej miałam nawet poważne wątpliwości czy brać właśnie tego psa i możliwe, że gdyby nie spokój mojego partnera to bym się wycofała. Nie poddawałam się temu, bo wiedziałam, że to tylko sabotaż.

Wtedy partner przypomniał mi afirmację: „Może mi być dobrze, może mi być lepiej, może mi być nawet za dobrze” – trafiła do mnie jak grom z jasnego nieba.

Podświadomość podpowiedziała mi, że nie może być cały czas dobrze, zawsze coś musi być nie tak, że prędzej czy później na pewno przyjdą jakieś nowe zmartwienia albo to, co osiągnęłam szybko się skończy. Poczułam autentycznie, że jest mi za dobrze i z automatu podświadomość zaczęła się przed tym bronić. Już jakiś czas temu zaczęłam uczyć się, że wyzwania i konfrontacje nie są niczym złym, ani strasznym tylko mnie rozwijają. To sprawiło, że było mi łatwiej nie poddawać się negatywnym wyobrażeniom. Jednak z tyłu głowy utrzymywał się ten lęk, że to na co zapracowałam prędzej czy później się skończy i nie będzie mi już tak dobrze.

Wtedy pomyślałam -ale jeśli się skończy… to przecież może mnie spotkać coś jeszcze lepszego, prawda? 

Czasami dużo trudniej nam przyjąć szczęście i się nim cieszyć, niż zamartwiać się, jeśli do martwienia się, czy cierpienia jesteśmy przyzwyczajeni. Dobrze jest dać sobie miejsce na czucie się dobrze i czucie się w porządku z tym, że czujesz się szczęśliwy. Może być Ci dobrze i nie musisz z tego powodu spłacać żadnego długu. Jak jest Ci dobrze to jest i niech tak zostanie. Zaakceptuj to, ciesz się tym i pielęgnuj w sobie to uczucie. Pamiętaj – mimo kolejnych celów, wyzwań i konfrontacji może być Ci tylko coraz lepiej