Kartka z Pamiętnika

Czy akceptujesz siebie w pełni?

Nie chowaj się przed światem . Jesteś piękna, jesteś piękny! Zaakceptuj ten fakt  

Przytoczę Wam fragment rozmowy o kompleksach i akceptacji siebie (wrzucam oczywiście za zgodą rozmówczyni):

Ona: Wszyscy mi mówią, że powinnam popracować nad akceptacją siebie, kiedy ja kocham siebie i codziennie walczę o to, aby czuć się ze sobą dobrze. Wolałabym zabrać się za inny temat… Ale mi za bardzo nie wychodzi.

Ja: Akceptujesz siebie, tak?

O: Oczywiście, że tak!

J: Ale tak w pełni, taką jaka jesteś? Ze wszystkimi swoimi wadami, niedoskonałościami?

O: Tak! no… wydaje mi się, że tak. Zawsze są takie rzeczy, których w sobie nie lubimy, za którymi nie przepadamy. Ale poza tym bardzo siebie kocham.

J: Każdy ma jakieś niedoskonałości, to prawda. Ale czy jesteś w stanie je akceptować? Akceptować fakt, że są, że je masz?

O: No nie!

J: Dlaczego? Przecież mówisz, że akceptujesz siebie, że kochasz siebie.

O: Bo to moje wady! One nie są moją częścią. Nie będę ich kochać, a na pewno nie akceptować.

J: Dlaczego?

O: Nie będę tolerować w sobie tego, czego nie lubię. Trzeba te niedoskonałości wypleniać, a nie jeszcze je klepać po plecach!

J: Klepać po plecach?  A co się stanie jak je w sobie zaakceptujesz?

O: Jak zaakceptuję te swoje niedoskonałości, to one sobie BĘDĄ. I nie będą dawały mi żyć. Nie będę mogła być szczęśliwa. One BĘDĄ – a ja im na to pozwolę. Żeby niszczyły mnie od środka. Niszczyły moje samopoczucie.

J: Dlaczego mają niszczyć Twoje samopoczucie tym, że będą? Dlaczego mają mieć na Ciebie taki wpływ?

O: Bo nie czuję się z nimi dobrze. Jak zaczynam być ich świadoma, zauważam że są i wtedy czuję się źle, z tym że je mam…

J: Ale one teraz też są. Są częścią Ciebie. Nawet kiedy udajesz, że ich nie ma, one cały czas są. I jak się z tym czujesz?

O: Źle… Staram się pokazać wszystkim wokół, że ich nie mam, ale to nie jest prawda… Wystarczy jedno krzywe spojrzenie i już mam wrażenie, że to z powodu moich kompleksów, których nienawidzę. I do których nie chcę się sobie przyznawać.

J: A chcesz z nich zrezygnować?

O: Tak…

J: Więc zamiast z nimi walczyć najpierw spróbuj zaakceptować, że są. Przyjmij do siebie fakt, że je masz. I odpuść sobie. Przestań się karać i nienawidzić za swoje wady. Daj sobie wsparcie i zrozumienie dla siebie i swoich wad. Jeśli tak bardzo kochasz siebie, bądź swoim przyjacielem, oparciem dla samej siebie. To bardzo ważne.

O: Czuję przerażenie. Lęk… Bałam się go poczuć.

J: Przerażenie przed czym?

O: Przed wiecznym życiem w kompleksach…Boję się, że jak je zaakceptuję to będę musiała z nimi żyć do końca życia… Boję się, że moje życie będzie wyglądało tak jak…

J: Do tej pory?

O: Tak…

J: Przede wszystkim kiedy zaakceptujesz swoje niedoskonałości nabierasz ochoty na to, aby zrobić coś pożytecznego dla siebie. Mając świadomość swoich wad, zauważając, że są, akceptując że są – wzrasta Twoje poczucie własnej wartości, a co za tym idzie pragniesz dla siebie coraz więcej i chcesz, aby żyło Ci się coraz lepiej. Jeśli jakaś Twoja cecha Ci przeszkadza, mimo że ją akceptujesz, nic nie stoi na przeszkodzie, abyś się jej pozbyła. Jeśli jesteś w stanie to zrobić to dlaczego nie? Nie ma nic złego w doskonaleniu się, pozbywaniu swoich ograniczeń i niedoskonałości. Na tym przecież polega rozwój. Kiedy ich nie akceptujesz i udajesz że ich nie ma, nic z nimi nie robisz, skupiasz tylko uwagę na tym, jak bardzo się za nie nienawidzisz – a takim podejściem wad się nie pozbędziesz, ale będziesz je tylko wzmacniać.

O: Teraz już rozumiem… Ale… Mam taką rzecz, taką wadę… Której nie da się zmienić. To znaczy… To pewna wada fizyczna, którą mogłabym zmienić chyba tylko operacyjnie. A może i nie. Ale tak czy siak nie mam na to ochoty. I w tym przypadku będę musiała zaakceptować, że to jest i będę musiała z tym już tak żyć?

J: Jeśli wiesz, że jest to cecha, której nie możesz zmienić, to będziesz z nią żyć do końca życia tak czy inaczej. Więc lepiej żyć z nią w akceptacji, a nawet jeśli się uda- obrócić ją w zaletę, niż całe życie katować się niesmakiem i pociskami w swoim kierunku…

O: No lepiej żyć w akceptacji . Choć na ten moment wydaje mi się to trudne.

J: A jak często masz do czynienia z tą Twoją cechą? Patrzysz na nią czasem?

O: Nigdy! To cecha, której się wstydzę i tylko odwracam wzrok, kiedy mi się nasunie:D

J: Spróbuj się jej przyjrzeć, spędzić z nią czas. Pogłaszcz, wzbudzaj w sobie uczucia. To nie musi być zachwyt, czy miłość. Nic na siłę. Powtarzaj sobie w myślach słowa: „akceptuję tę cechę” i obserwuj jakie emocje, czy odczucia przychodzą w trakcie.

O: Czy to może być… wdzięczność… do siebie… za to… że potrafię akceptować siebie i dawać sobie wsparcie… nawet w tak trudnych dla mnie sprawach…?

J: Super, oczywiście że tak. Ale pamiętaj, że to mogą być nie tylko pozytywne odczucia, ale też i negatywne emocje. Pozwól sobie je przeżyć, poczuć, skonfrontuj się z tym.

O: Nie wiem czy mi się uda. Nie wiem czy mnie nie zdominują negatywne emocje. Ale w sumie… To kiedy odwracam wzrok to wtedy czuję je chyba najbardziej. Czuję pogardę, nienawiść do siebie… Tym bardziej, im bardziej uciekam… Nie chcę tego czuć…

J: Więc spójrz i zaakceptuj… (zdejmuję skarpetkę) – to jest moja stopa Mam powyginane palce u stóp, jak u baletnicy. Prawdopodobnie jest to wada genetyczna. Większość życia nosiłam buty z zakrywanymi palcami, nie cierpiałam nosić sandałów. W dzieciństwie zdarzały się komentarze, że mam dziwne palce. Nie były obraźliwe, widać było, że komentowali często z ciekawości, bo widocznie jeszcze nie widzieli takich śmiesznych paluszków. Miałam wtedy ochotę sobie je połamać i sprawić, żeby odrosły mi na nowo, prościutkie i idealne, jak u innych. Bo wszyscy mieli przecież idealne palce!  A to też nie była prawda. W pewnym momencie zaczęłam się tym palcom przyglądać, „przebywać” z nimi, powtarzałam sobie, że są wyjątkowe. Uświadomiłam sobie, że inne – nie oznacza gorsze. Nie przeszkadzają mi w chodzeniu, nie zagrażają zdrowiu. Więc jest ok. I wtedy nadeszła pełna akceptacja. Zaczęłam nosić buty z odkrytymi palcami, może i ktoś zwrócił uwagę, ale nie słyszałam już żadnych komentarzy. Potem jak się okazało, moje palce nie wyglądają wcale tak źle i nie są aż tak krzywe jak je widziałam wcześniej. Moje reakcje były też mocno przerysowane i z perspektywy emocji wszystko wyglądało dużo gorzej, niż wygląda w rzeczywistości. Nie są ani gorsze od palców innych, ani lepsze swoją odmiennością. One po prostu są. I lekko mi się żyje, z tym że je mam. To bardzo miłe uczucie. Dziś mogę nawet powiedzieć, że je lubię. I to jest zrzucenie sporego ciężaru, mimo że wcześniej mogło się to wydawać taką pierdołą.

O: Wiesz… bo ta moja „wada”… To ja też ją na swój sposób lubię, ale bałam się, że ludzie sobie pomyślą, że coś jest ze mną nie tak. Że jak będę ją eksponować, to mi powiedzą, żebym się lepiej schowała. A ja lubię być w centrum uwagi, więc często zakrywam… Ale nie czuję się z tym dobrze.

J: To co jest ważniejsze dla Ciebie kiedy kochasz siebie? Twoje samopoczucie, czy cudze opinie?

O: Moje samopoczucie:) Czuję pewną ekscytację, że będę mogła uwolnić się od tego gniewu i zacząć tę cechę akceptować. Bo… tak sobie myślę, że w gruncie rzeczy to bardzo fajna cecha jest.

J: A jaka to cecha?

O: Odstające uszy.

J: Odstające uszy? Nie zauważyłam, że masz odstające uszy, a teraz nie są schowane. Wyglądają ładnie, normalnie. Twoje uszy do Ciebie pasują:) I jesteś piękną kobietą. I na pewno w niczym Ci nie ujmują .

O: No, wiem… To dla mnie czas, żeby w końcu nauczyć się z nimi normalnie żyć .