Inspiracje

„Chronię swoje dziecko” – ale czy na pewno?

Nadopiekuńczy rodzic i dorosłe, niewdzięczne dziecko – dziś parę słów o konflikcie z perspektywy mamy i o tym, jak sobie z nim poradzić.

Ostatnio przeprowadziłam ciekawy zabieg wypalania węzłów z klientką, która popadła w konflikt ze swoim dzieckiem. Cała sprawa opierała się na tym, że ona twierdziła, że wszystko co robi, wynika z miłości do niego i troski, aby zapewnić mu bezpieczeństwo. Dziecko jest oczywiście dorosłe i stara się żyć własnym życiem. Mama stara się kontrolować je na każdym kroku, a do tego choć wie, że nie jest to dobre – nie potrafi powstrzymać się od czarnych myśli. Często potrafi też dogryźć, czy krytykować. Krytykować… z troski. Ona przecież wie lepiej, bo jest mamą i jest bardziej doświadczona, a bez niej dziecko na pewno sobie nie poradzi…

W tego typu relacji musisz przede wszystkim uwolnić się od przekonania, że wiesz lepiej, niż Twoje dziecko. Zauważ że to, co uważasz za słuszne dla niego, wcale nie musi być najlepsze na jego drodze, mimo, że tak Ci się wydaje. A to dlatego, że niezależnie od tego jak dobrych intencji nie masz, jak bardzo kochasz to dziecko, sama możesz przecież się mylić – nie jesteś Bogiem i nie jesteś w stanie wiedzieć wszystkiego, również o swoim dziecku i o jego życiu.

Mimo, że to Twoje dorosłe dziecko to ono jest i będzie odrębną jednostką, która sama przeżywa swoje wewnętrzne emocje, ma swoje własne myśli, własne patrzenie na świat i własne uczucia, więc też i sama powinna o sobie decydować. Ważną rzeczą jest podejście do swojego dziecka z szacunkiem, jak do dorosłego człowieka, który ma prawo do podejmowania własnych decyzji NAWET jeśli sobie nie radzi lub czegoś nie rozumie. Każdy dorosły człowiek chce mieć przestrzeń na przeżywanie swojego życia tak, jak sobie wybierze i jak mu się podoba. Zupełnie tak jak Ty, prawda? Problem tkwi w tym, że dopóki tej przestrzeni nie będzie to konflikt prawdopodobnie nie minie.

Tak, rolą takiej mamy jest w tym momencie odpuścić. Choć jest to na początku bardzo trudna droga do przejścia. Najważniejsze jest to, aby najpierw poczuć się w porządku, kiedy pozwalamy naszemu dorosłemu dziecku żyć po swojemu. Dostrzec korzyści jakie płyną z takiego rozwiązania. Ważne jest więc ugruntowanie w sobie poczucia, że i Tobie i dziecku i Waszej relacji odpuszczenie SIĘ OPŁACA i że dzięki odpuszczeniu wszyscy wyjdziecie na tym dobrze. To jest dla Was całkowicie bezpieczne i pomocne. Zauważ też, że nie jesteś jedyną osobą w tej relacji, która odtwarza cały ten konflikt. Jeśli chcesz realnie pomóc swojemu dziecku, bądź pierwszą osobą, która sobie to wszystko odpuści.

Zazwyczaj pod tym „lękiem o dziecko” i potrzebą zapewnienia mu bezpieczeństwa jest coś więcej. Ciężko jest odpuścić kontrolę kiedy mamy w sobie przekonanie o swojej nieomylności – to już wiemy. Pod maską kochanej opiekuńczej mamy, która przecież chce dobrze, często kryje się też silne poczcie winy i potrzeba odpokutowania starych krzywd. Kryje się także jej skrzywdzone wewnętrzne dziecko, tragicznie niska samoocena i poczucie niezasługiwania, czy odrzucenia. Kiedy sobie to wszystko uświadamiasz, okazuje się, że jedynym dzieckiem, które realnie potrzebuje teraz opieki i wsparcia to Twoje własne wewnętrzne dziecko. Ty sama – kiedy byłaś malutka, skrzywdzona i niedostatecznie kochana. Pojawiają się czasem też lęki o to, że dziecko popełni nasze stare błędy, że będzie nieszczęśliwe tak jak my czujemy się teraz. Pamiętaj, że martwiąc się zasilasz tylko negatywne myślokształty, których zadaniem jest podtrzymywać takie właśnie wyobrażenie na temat tego co miałoby się potencjalnie wydarzyć. Im częściej się na nich skupiasz, tym bardziej rosną w siłę, więc czy martwienie się w jakiś sposób pomaga? Jeśli naprawdę chcesz, żeby Twoje dziecko było szczęśliwe, pozwól mu na to i uwaga – sobie również, bo NIGDY nie jest za późno na to, abyś była szczęśliwa.

Wiem, ciężko jest pokochać siebie, zająć się sobą z takim poczuciem winy – „Moje dziecko się ode mnie odwraca, bo na pewno je skrzywdziłam. Muszę to naprawić, muszę mu wszystko wynagrodzić, wyjaśnić, przeprosić”. Tylko co wtedy, jeśli dziecko nie chce tego przyjąć, nie jest zainteresowanie rozmową i kolejnym prowokacyjnym nawracaniem? Kiedy przez całe życie próbowało się je kontrolować , trzeba zrozumieć, że naturalnym jest, że to dziecko nie zaufa tak z dnia na dzień naszej zmianie. Nawet jeśli będzie to szczera wewnętrzna przemiana. Ono będzie wątpić, nie dowierzać, oczekiwać starych zachowań, może nawet prowokować. I niestety, albo i stety – musisz to zaakceptować. Wpajanie dorosłemu dziecku na nowo jak bardzo się zmieniłaś, jest niczym innym jak kolejną próbą kontroli i manipulacji nad drugą osobą. Na szczerą rozmowę zawsze będzie czas, nawet na przeprosiny i przytulenie, ale tylko jeśli pojawi się taka potrzeba i obustronna przestrzeń na to.

Rozwiązywanie konfliktu zaczynając od drugiej osoby nigdy nie skończy się dobrze. Zawsze trzeba zacząć od siebie. Nawet zwrócenie wolności drugiej osobie musi się zacząć od akceptacji nie tylko cudzych decyzji, ale także i swoich. Żeby je podjąć i im zaufać, musisz ufać sobie. Żeby sobie dobrze zaufać, najpierw poczuj się bezpiecznie ze swoimi decyzjami, poczuj że są dla Ciebie korzystne. Potem pracuj nad miłością do siebie, nad zasługiwaniem, wypełnij stare braki, skonfrontuj się z uczuciem pustki i skrzywdzenia, które dźwigasz. I to jest w największej mierze praca właśnie nad sobą, a skupianie się na sobie w rozwoju przynosi dużo większe i efektywniejsze rezultaty, niż ucieczka od siebie i próba zmieniania innych wokół.

Dochodząc do sedna – potrzeba kontroli innych jest tak naprawdę odwróceniem swojej uwagi od siebie. Zazwyczaj boimy się, że kiedy odpuścimy sobie kontrolę nad innymi i zajmiemy się sobą to wtedy POCZUJEMY jak bardzo tak naprawdę cierpimy, jacy jesteśmy odrzuceni, skrzywdzeni i że nie jesteśmy nic warci. Sztuczna samoocena budowana na poczuciu mocy manipulowania innymi i udowadniania racji wszystkim wokół, w końcu siada. Rezygnacja z niej może odbić się gorszym samopoczuciem, to prawda. Warto jednak przez to przejść, aby dostrzec tą prawdziwą cząstkę siebie, która woła o pomoc i której uleczenie przyniesie Ci na pewno dużo większą ulgę. Prędzej czy później na pewno zaczniesz działać i podchodzić do siebie z nowego, dużo przyjemniejszego poziomu i tylko w taki sposób masz na to szansę.

Nie bój się siebie. Spróbuj zadbać o siebie, nawet bardziej niż o swoje dziecko. Zadbana, bezpieczna i kochana przez siebie samą mama, jest dużo lepszą i przyjemniejszą mamą, niż ta, która swoje braki próbuje przekładać na innych. Nie obarczaj się poczuciem winy, zrzucić ten ciężar. Poczuj się w porządku z tym, aby zająć się sobą i poczuć siebie, zatroszczyć się o siebie, pokochać, zaakceptować i poczuć pełen spokój. Na pewno warto