Artykuły

Uwolnij siebie

Podzielę się z Wami cząstką mnie i ostatnimi zaskakującymi zmianami jakie mnie spotykają. Przykłady, które opiszę są nawet zabawne i na pierwszy rzut oka wydawałyby się mało istotne, choć dotykają naprawdę poważnych i głębokich zmian we mnie i w moim życiu.

Cała sprawa dotyczy naszych możliwości i wykorzystania potencjału, który w nas drzemie.

W dzieciństwie lubiłam grać na konsolach. Miałam ochotę zagrać w konkretną grę i po latach przypomnieć sobie smak dzieciństwa. Jak się okazało – nie bez przyczyny. Były to zazwyczaj popularne w tamtych latach platformówki zręcznościowe. Dziś raczej nie robi się tego typu gier, a z odpaleniem starej gry sprzed 17 lat miałam oczywiście problem. Koniec końców gry nie udało się zainstalować, a ja poczułam gęsty przypływ emocji. Sama nie mogłam w to uwierzyć, ale rozpłakałam się, a w głowie świdrowały mi słowa – „wiedziałam, że tak będzie”, „zawsze jak czegoś bardzo pragnę, to musi to szlag trafić”. I to były słowa, które towarzyszyły mi odkąd pamiętam i pojawiały się w większości sytuacji, kiedy na spełnieniu czegoś bardzo mi zależało. Kiedy byłam dzieckiem, ze względów finansowych kupowało się na rynku tanie podróbki konsol, które bardzo szybko się psuły i tylko robiły mi „smaka” na dobrą zabawę. Po rozegranych podejściach z niewyjaśnionych przyczyn chińska podróbka padała. To samo uczucie zawiedzenia było nawet z prawdziwym PlayStation, które brat pożyczał od kolegi, bo w końcu trzeba było je oddać, albo na którym ulubione gry też już się nie wczytywały. Tak więc smak zawiedzenia i poczucia utraty czegoś co bardzo lubiłam, akurat wtedy kiedy mocno mi na tym zależało – był mi świetnie znany.

Pod wpływem tych emocji zaczęłam sobie przypominać setki przykładów z dzieciństwa, kiedy to czułam się zawiedziona i niespełniona. Twierdziłam, że czegoś pragnę, jednocześnie podtrzymując lęk, że się pewnie nie uda, bo „to by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe”. Pamiętam, że bardzo często powtarzałam ten zwrot, a towarzyszyło temu również rozmarzenie – jak byłoby cudownie, choć to nie dla mnie. Pojawiała się też nadzieja, że jednak okaże się, że jest inaczej. Czasem nawet się udawało, ale bardzo rzadko i wtedy sama nie dowierzałam – „jakim cudem..?”. Zamiast się po prostu tym cieszyć, podtrzymywałam wyobrażenie, że jak już się uda, to jest to coś naprawdę niezwykłego, a co za tym idzie rzadko spotykanego.

Tego samego dnia byłam po wypalaniu węzłów. Zabieg dotyczył osiągania sukcesu zawodowego. Wiele rzeczy zaczęło wychodzić ze mnie i się układać, choć wiedziałam, że to dopiero początek… Konfrontacja z tymi emocjami była mocno oczyszczająca i nie sądziłam, że taka pierdoła jak odpalenie gry sprawi, że poczuję jakbym zrzuciła z siebie stutonowy kamień. Po wszystkim gra oczywiście odpaliła, a ja mogłam sobie pograć tak długo jak tylko miałam ochotę, bez lęku, że zaraz coś się stanie.

Kolejny przykład jest jeszcze lepszy. Mniej więcej rok temu wpadły mi w ręce kasety VHS z czasów mojego dzieciństwa – jedyna taka pamiątka jaką mam z tego okresu. Chciałam zrobić niespodziankę mojej mamie, zresztą jak i sobie i przegrać te kasety, żeby móc je obejrzeć. Znalazłam punkt w mojej okolicy, w którym oferują taką usługę. Poszłam tam z moim „zależy mi tak bardzo, że pewnie się nie uda” no i się nie udało. Niby profesjonalny punkt a pan po kilku dniach, kiedy przyszłam po odbiór, powiedział mi, że kaset nie da się przegrać, bo są w bardzo złym stanie i że już nic nie da się z nimi zrobić. Posmutniałam, a kasety przeleżały kolejny rok w szafce.

Na szczęście ich nie wyrzuciłam, tylko przekazałam je siostrze, bo o nie prosiła. Wczoraj napisała, że kasety udało się przegrać i że pani w punkcie w ogóle nie podzielała moich obaw. Stwierdziła, że ludzie mają kasety w dużo gorszym stanie, wiadomo przecież, że trzymają je przez wiele lat na strychach, czy w piwnicach i to normalne że są już zniszczone. Taśma była cała i filmy udało się uratować. Ucieszyłam się i wtedy zauważyłam, że odkąd zmieniło się moje myślenie –
nieszczęście, którego oczekiwałam zaczęło się odwracać.

W domu bardzo często słyszałam, że „się nie da”, „ale to niemożliwe”, „my to mamy pecha” i że „życie jest niesprawiedliwe”. Jako dziecko chłonęłam właśnie te słowa, utwierdzając się w przekonaniu, że faktycznie się nie da, więc po co w ogóle się starać. A jak się nie starasz i nie skupisz na celu, nic dziwnego, że faktycznie nic Ci nie wychodzi. W książce Tadeusza Niwińskiego „JA, czyli jak zmienić siebie” bardzo fajne opisane są wszystkie te mechanizmy. Przytoczono tam przykład o „dobrej” pamięci tresowanego słonia, którym się poczułam. Młody słonik przywiązywany jest do drzewa grubą liną, tak aby nie mógł się oswobodzić. Szarpie się tak długo, aż zauważa że nie przynosi to żadnego przyjemnego rezultatu i od tamtej pory pamięta, że nie warto ciągnąć za linę, bo i tak nie uda mu się uwolnić. Kiedy dorasta i jest już potężnym zwierzęciem, przywiązany cienką linką to drzewka, które bez problemu mógłby wyrwać, stoi dalej, bo podtrzymuje pamięć o tym, że się nie da. Nawet nie próbuje się uwolnić. Zobacz kim jesteś teraz i czy te „prawdy” z dzieciństwa, które ze sobą nosisz są Ci do czegokolwiek w ogóle potrzebne. Bo mi już nie są. Zobacz jaki wpływ mają na Ciebie i na to z jakiego poziomu działasz.

W końcu zaczęło do mnie docierać, że mogę osiągnąć sukces i że jest to zależne tylko i wyłącznie ode mnie. Wiem jaką siłę kreacji ma moja podświadomość, widzę to na każdym kroku, za każdym razem, kiedy próbuje mi coś pokazać. Dzięki tym wszystkim uświadomieniom zaczęłam puszczać to, co tak mocno tkwiło we mnie w postaci węzłów – że moje możliwości są takie, jak możliwości moich rodziców, którym nie udało się osiągnąć żadnego sukcesu zawodowego. Z tym przekonaniem, jako słoń z ogromną siłą i potencjałem, pracowałam przez lata jako pokojówka ze świadomością słonika, przekonanym o tym, że inaczej się nie da i że nie stać mnie na nic lepszego.

Już teraz jestem zdrowa psychicznie, bezpieczna i w porządku, kiedy moje możliwości przekraczają możliwości moich rodziców! Już teraz moje możliwości są dużo większe, niż możliwości moich rodziców. Nawet jeśli oni nie wierzą w mój sukces (nie złośliwie, ale z powodu swoich ograniczeń) i nawet kiedy się o mnie martwią, że sobie nie poradzę. Kiedy zaczęłam sobie to powtarzać poczułam jak się otwieram, jakbym patrzyła na świat z zupełnie innej perspektywy. Jakbym została po wielu latach dzięki własnej decyzji wypuszczona na wolność.

Całe dzieciństwo towarzyszył mi również irracjonalny lęk, nakazujący, że ciągle muszę się przed czymś chować. Wieczne poczucie zagrożenia napędzane lękami, którym sama nadawałam moc swoją wiarą w nie. Dziś miałam bardzo zaskakujący sen, co z pewnością jest skutkiem tego, że moja podświadomość mocno się oczyszcza i przestawia na odpowiednie tory. Kiedy byłam mała często śniło mi się, że śledzi, a potem goni mnie mężczyzna, przed którym w panice i strachu starałam się uciec. Czasami udawało się uciec szybko (z towarzystwem bardzo intensywnych i nieprzyjemnych emocji) a czasami czułam, że nogi mam jak z kamienia i ku mojemu przerażeniu biegnąc po schodach do góry czułam, że zagrożenie zbliża się coraz bardziej. Dawno nie miewałam tego typu snów, pamiętam że ostatni raz śniło mi się to po śmierci brata, kiedy miałam w sobie wzmożony strach o to, że skoro on zginął, to mi też zaraz może się coś stać. Dziś po tak długim czasie znów przyśnił mi się ten mężczyzna. Zakradł się kiedy kupowałam bilet i zaczął mnie śledzić. Weszłam do budynku (żeby tylko odegrać scenę ze schodami), a tam przyspieszając kroku z własnej woli wskoczyłam w ślepy zaułek. Odwróciłam się gwałtownie i czekałam aż przyjdzie. Pierwszy raz odwróciłam bieg tego snu. Mężczyzna podszedł do mnie nieco zdezorientowany. Okazało się, że jest chłopcem o jasnych włosach, miłym uśmiechu i bardzo przyjemniej w odbiorze twarzy. Uśmiechnął się do mnie zalotnie i zapytał, – czy my się znamy? I wtedy reszta snu odbyła się w bardzo przyjaznej i miłej atmosferze przyjemnej rozmowy.

W drodze do sukcesu bardzo ważne jest to na czym się skupiamy i na co nastawiamy swoją świadomość. Jeśli chcesz wykorzystać swój potencjał najpierw przyjrzyj się temu czym i dlaczego go zniewalasz. Odwróć rutynowe myślenie, nowym świeżym podejściem do sprawy. Pielęgnuj myśli, które Ci służą, a nie te, które ciągną Cię w dół. Ty je świetnie znasz, więc tak naprawdę już wiesz co masz zrobić. W cokolwiek wierzymy ze szczerym przekonaniem i uczuciem w sercu staje się to naszą rzeczywistością. Możesz się spierać, że tak nie jest, że to wcale nie zmieni Twojego życia. No i masz rację, bo jeśli tak myślisz to na pewno tak będzie.

Stawiaj sobie cele, które czujesz i które chcesz i przy realizacji skupiaj się na ich powodzeniu. Codziennie tak często jak się da, powtarzaj sobie, że Ci się uda i zawsze oczekuj od siebie najlepszego, nie ważne w jakim domu się wychowywałeś i co słyszałeś przez całe życie. Twoje możliwości wykraczają poza Twoje aktualne wyobrażenia. Jeśli chcesz zmienić siebie, zmień wyobrażenia o sobie i o swoich możliwościach. Doceń siebie, pokaż co potrafisz i życz sobie jak najlepiej.

Każdy dzień jest dobrym dniem, aby się uwolnić i zacząć od nowa.