Kiedy uświadamiasz sobie, że Twoją intencją zejścia na ten świat była chęć doświadczania nieboskich rzeczy tylko po to, aby zaspokoić swoją ciekawość i choć na chwilę poczuć się lepszym od Boga, czujesz jak bardzo stłamsiłeś swój prawdziwy boski potencjał i jak bardzo, z własnego wyboru ograniczyłeś swoje przejawianie na tym świecie. I jak wielką głupotą była sama próba doświadczania czegoś co jest tak sztuczne, realnie niewykonalne i niemiłe w konsekwencjach. Czujesz jakbyś stracił część siebie, jakby Twoja dusza była niekompletna.
Kiedy ego się poddaje, kiedy sztuczne poczucie własnej wartości runie jak domek z kart, kiedy ciekawość znika, pojawia się tęsknota do tego co boskie, a jednocześnie strach i lęk przed odrzuceniem, osądzeniem, nieakceptacją. Potem więc wikłamy się w kolejne zakłamania bojąc się konsekwencji swojej ciekawości, lawirujemy pomiędzy rozwojem duchowym a rozwojem własnego ego i ciężko nam w pewnym momencie rozróżnić, co jest prawdą o nas, a co ucieczką.
Wielu z nas tak lawiruje, boimy się samych siebie, swojej mocy, swojej boskości, boimy się Boga, bo cały czas z nim walczymy. Wroga zawsze trzeba się bać i wtedy szukamy go gdzieś na zewnątrz, aby mieć pewność, że potrafimy się przed nim schować i obronić. Nie dopuszczamy więc Boga do siebie i w rezultacie to z czym walczymy jest tylko wytworem naszej wyobraźni, bo prawdziwe doświadczanie Boga ma miejsce tylko w naszym Sercu.
Odcinając się od Boga, próbując czuć się lepszym od niego, stawiamy więc bariery przed doświadczaniem miłości. W konsekwencji są to bariery odgradzające nas od ludzi, od świata, bogactwa, zdrowia, szczęścia – wszystkiego co dla nas najkorzystniejsze.
Mając potrzebę walki z Bogiem, walczymy tak naprawdę ze sobą, a w relacjach z ludźmi stawiamy siebie w hierarchii, która zawsze będzie niesprawiedliwa. Jakim prawem my oceniamy innych, którzy mają swoją własną drogę, własne doświadczenia, wybory i własne uczucia… Nigdy nie możemy być w 100% pewni co czuje lub myśli dana osoba i w jakim czasie wykorzysta swój potencjał do zmian. Stawiając się w takiej hierarchii, zawsze będziemy ponosić jej konsekwencje, a czując się lepszym od innych, prędzej czy później poczujemy się gorsi od tych, którzy są wyżej.
Kiedy jesteś odcięty od Boga, szukasz miłości, uczuć wyższych, czy swojej własnej wartości u innych ludzi. U ludzi, od których przecież czujesz się albo lepszy albo gorszy, więc KTO w tym układzie zaoferuje Ci tę czystą, upragnioną miłość?
Kiedy nie czujesz się lepszy od Boga nie masz już potrzeby czucia się lepszym od innych. Wtedy otwiera się droga na przyjmowanie ich do Twojego życia. A miłość w swoim sercu czujesz niezależnie od nich. Nie masz więc już potrzeby uzależniać swojej wartości od opinii innych, bo ile warte są czyjeś słowa, kiedy wspiera Cię boska siła i kiedy ona jest po Twojej stronie?
To co przejawiamy i to czego doświadczamy jest sprawą tylko między nami a Bogiem. Uzdrowienie relacji z nim rzutuje na wszystko inne, a my czasem zapominamy, że ona jest przecież fundamentem naszego rozwoju. Ludzie i ziemskie, materialne dobra są tu bardzo miłym dodatkiem, które mogą nam umilić nasze istnienie. Dopóki jednak nie naprawisz swojej relacji z Bogiem, Twoja relacja z samym sobą i innymi nie będzie satysfakcjonująca;)
Kochaj, szanuj, doceniaj i akceptuj siebie.
Poddaj się Bogu.
Zaufaj i bądź cierpliwy.
Nie bój się prosić o wsparcie.
I wtedy poczujesz… że życie w materialnym świecie nie musi stwarzać Tobie problemów. 🙂