Przez ostatnie tygodnie doświadczam, że na spełnienie marzeń nie trzeba ciężko pracować:) Ani jakoś specjalnie czekać, czy przygotowywać się. Szok.
Doświadczyłam, że wystarczy zaufać swoim prawdziwym odczuciom – swoim własnym potrzebom. Zaufać sobie, że moje potrzeby są dla mnie i dla innych korzystne. Przestać się szarpać i przestać dyskutować z samą sobą o swoich wyobrażeniach na temat spełniania swoich potrzeb (co jest za takim a nie innym rozwiązaniem, a co przeciw). Przestać uzależniać się od konkretnych rozwiązań, ale za to otworzyć się i dostrzec inne możliwości, które zawsze są w zasięgu ręki… Być wdzięcznym i płynąć z nurtem. Pozwolić na proste rozwiązania… Przyjmować więcej, niż sobie wyobrażamy – w ogóle dopuścić do siebie fakt, że możemy dostać coś dużo lepszego :). I przyjąć to, tak po prostu z wdzięcznością i zaufaniem. Otwierać serce, które swoją harmonią chętnie przyciągnie wypełnione miłością, najlepsze dla nas rozwiązania. Pozwolić sobie korzystać z szerokiej gamy możliwości i zacząć ich doświadczać, próbować, zamiast ograniczać się do tylko jednej drogi. Szanować swoje własne potrzeby, czuć, że są dla mnie WAŻNE i że na nie zasługuję, tutaj, teraz <3