Czy jesteś zadowolony z siebie i swojego życia? Ale tak w pełni i szczerze – czy potrafisz cieszyć się sobą i życiem jakie w tym momencie posiadasz? No, właśnie – jak cieszyć się życiem, kiedy nie jesteś z niego zadowolony? Jak pogłębiać miłość do siebie, kiedy na każdym kroku okazujesz sobie niezadowolenie?
Temat zadowolenia wraca do mnie co jakiś czas, by poruszyć go z nowej, nieco głębszej perspektywy. Cały czas pomimo polepszającej się jakości życia potrafię być z siebie niezadowolona. To nie wynika z braku umiejętności docenienia swojego życia i tego co mam, ale z przyzwyczajenia do sabotujących moje zadowolenie myśli i emocji, które czasami potrafią być ode mnie silniejsze. Co musiałabym zrobić, aby moje życie całkowicie mnie satysfakcjonowało? Kim musiałabym być, by móc poczuć się w końcu w pełni wystarczającą? Ile musiałabym osiągnąć, aby poczuć, że to co robię jest w pełni wartościowe i warte zachodu? Tak naprawdę nie ma takiej granicy, która warunkowałaby moje zadowolenie. Moje zadowolenie jest zależne tylko i wyłącznie ode mnie samej i od tego jak i z jakimi uczuciami podchodzę do siebie i swojego życia.
Spacerowałam z Charliem po lesie i afirmowałam sobie, że mogę być zadowolona z siebie i swojego życia. Oddychałam spokojnie i próbowałam poczuć tę afirmację. Od razu zaczęło mi wywalać, że nie mogę być zadowolona. Postanowiłam więc coś z tym zrobić i opowiedzieć sobie o każdej, nawet najmniejszej przeszkodzie, która sprawia, że nie mogę poczuć się z tą afirmacją dobrze. Kiedy pozwoliłam sobie na konfrontację, moja podświadomość zaczęła mi podsuwać masę czasami wręcz abstrakcyjnych powodów do niezadowolenia, co najlepsze – w każdej dziedzinie życia. Moja podświadomość jest cwana i nawet w tych dziedzinach w których mam spokój i dużo szczęśliwości podpowiadała mi argumenty potwierdzające moje niezadowolenie. Śmiałam się z niej, że zawsze coś wyłuska – byleby zasabotować mój własny spokój i szczęście. Pomyślałam sobie – „okej, biorę to na klatę”. Skoro czuję w sobie emocje związane z niezadowoleniem, chcę być ich świadoma i dać sobie szansę by rozpoznać, czy one rzeczywiście mają sens. Zaczęłam po kolei wymieniać wszystkie aspekty życia i kolejno konfrontować się z wyobrażeniami na ich temat. Wyszło z tego fajne ćwiczenie:
1. Pomyśl sobie o konkretnej dziedzinie swojego życia, w której czujesz niezadowolenie – niech to będzie mieszkanie, związek, praca, znajomi, zarobki, relacja ze sobą, czy cokolwiek innego poczujesz. Wyraź swoje niezadowolenie wypisując na kartce, albo opowiadając sobie o wszystkich powodach do niezadowolenia w tych dziedzinach, które czujesz i które gdzieś tam na co dzień Cię bolą. Zacznij na początek od jednej dziedziny, nie zaczynaj wszystkich naraz.
2. Po wyrażeniu tych powodów i poczuciu emocji, pozwól sobie skupić się teraz na pozytywach – wszystkich powodach, które sprawiają, że w tej konkretnej dziedzinie możesz czuć zadowolenie. Również je wypisz, albo opowiedz je sobie, stawiając je wyżej od tych negatywnych. Pozwól sobie poczuć się przyjemnie z tymi odczuciami. Przecież to dobre powody do zadowolenia – możesz się nimi cieszyć, masz prawo czuć się z nimi dobrze.
3. Teraz na trzeźwo i przytomnie oceń, czy naprawdę te powody do niezadowolenia są tak ważne, by zapominać o tych, które sprawiają, że czujesz się dobrze w miejscu w którym jesteś? Co jest złego w tym, by poczuć się ze sobą po prostu dobrze? Poczuj w sobie zadowolenie z tego jaki już jesteś i z tego jakie jest Twoje życie.
4. Na koniec konfrontacji z każdą dziedziną życia powiedz sobie na głos taką afirmację:
„Pozwalam sobie być zadowoloną z …(mojego mieszkania/związku/pracy itp.)” oraz
„Z zadowoleniem przyjmuję do mojego życia moje … (mieszkanie/związek/pracę itp) …”.
Kiedy przeszłam przez konfrontację z negatywnymi wyobrażeniami poczułam ulgę. Z kolei po takim symbolicznym pozwoleniu sobie na zadowolenie we wszystkich ważnych dla mnie aspektach i przyjęciu ich do mojego życia, takich jakie są – od razu poczułam się lepiej.
Co najlepsze, w pewnym momencie nie chciało mi się skupiać na negatywnych wyobrażeniach we wszystkich dziedzinach, w których moja podświadomość podpowiadała mi powody do niezadowolenia. Zorientowałam się, że całe to niezadowolenie to tylko mechanizm, który uruchamiając się sabotuje moje zadowolenie jak leci, a nie dlatego, że w każdej dziedzinie życia mam do niego realne powody. W pewnym momencie podświadomość spasowała, bo poczułam się tym wszystkim po prostu zmęczona. Poczułam również, że niezadowolenie wiąże się tak naprawdę z ogromnym wysiłkiem, dlatego już nie chciało mi się kontynuować ćwiczenia ze wszystkimi dziedzinami życia (jak mi to podpowiedziała na początku podświadomość). Już po 2, 3 aspektach miałam dość i szybko poczułam, że moje niezadowolenie nie ma w całej reszcie większego sensu.
Po wszystkim szłam sobie dróżką, wraz z moim psem i czułam, że moje życie naprawdę zasługuje na zadowolenie. Poczułam, że JA zasługuję na zadowolenie również z siebie. Wtedy wróciłam do afirmacji, którą próbowałam mówić na samym początku i do której nie czułam już tak wielkich oporów. Mówiłam:
„Ja, Karolina mogę być zadowolona z siebie i mojego życia”, po czym czułam jak to uczucie się we mnie pogłębia.